Ja, szef

Znowu w Polsce do gardeł skoczył sobie drób. Naprzeciw Kaczora stanął Donald. Problem polega na tym, że niebywale trudno jest ich od siebie odróżnić. Obaj na przykład dużo mówią o demokracji i obaj pojmują ją w specyficzny sposób. Podobnie podchodzą do problemu inflacji. Kaczyński uważa, że można sobie z nią poradzić rekompensując wzrost cen za pomocą dopłat i transferów socjalnych. Tusk podziela ten pogląd z tą różnicą, że on z inflacją będzie walczył bardziej skutecznie, ponieważ ma wprawę — gdy był premierem inflacja była stosunkowo niska, choć najniższa była wtedy, gdy premierem już nie był.

Nie miejmy żadnych wątpliwościmówi Tusk Agacie Adamek w programie „Jeden na jeden” — udało się PiS-owi, różnymi metodami, agresywną propagandą, używaniem państwa jakby do, do, do budowania swojego elektoratu i poprzez prowokowanie takich bardzo ostrych emocji i podziałów, udało się zbudować, no, takie dość trwałe poparcie 25, może nawet 30%, Ja mówię o tym dlatego, żeby nikomu nie robić złudzeń. To znaczy dla partii opozycyjnej i dla tych wszystkich, którzy chcą zmiany, którzy chcą odsunięcia PiS-u od władzy musi być jasne dzisiaj, i chciałbym żeby to wszyscy zrozumieli, że przed nami gigantyczna praca, nic nie jest gwarantowane. Niestety, PiS nie przegra tylko dlatego, że w Polsce jest źle. Agata Adamek próbowała nawiązać do „budowania złudzeń”. Czy budowaniem złudzeń nie jest też mówienie, że nic co dane nie będzie zabrane? Czy budowaniem złudzeń nie jest postulowanie, że teraz można rozdać wszystkim, którzy palą jakimkolwiek paliwem bez kryterium dochodowego 3000 zł? Czy to nie jest budowanie złudzeń, a nie bazowanie na prawdzie i na realnej ocenie stanu finansów państwa?

D. Tusk zmarszczył brew, chwilę pomyślał po czym wydukał: Obowiązkiem władzy jest yy yy wywiązywanie się z yy ym z yy, no yy yy z takich własnych zobowiązań, obietnic, przyrzeczeń. Obowiązkiem opozycji jest yy y krytykowanie władzy wtedy, kiedy nie wywiązuje się z tego, co obywatelom obiecała. Balcerowicz, który jak wiadomo musi odejść, miał czelność skrytykować sztandarowy pomysł Tuska na walkę z inflacją — 20-procentową podwyżkę płac w sferze budżetowej i czterodniowy tydzień pracy. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby pan profesor Balcerowicz stanął do yyy yyy jakby politycznej walki o to, żeby jego poglądy zwyciężyły. Kaczyński ma w pogardzie opinie profesorów i Tusk ma w pogardzie opinie profesorów. Niech sobie gadają, jak tacy mądrzy, ja i tak wiem lepiej. Budżetówce te pieniądze się po prostu należą i kropka. To nic, że sama inflacja do końca tego roku zeżre więcej pieniędzy polskiej rodzinie, niż te 20%. Trzeba podnieść płace właśnie dlatego, żeby nie musiała tak długo czekać i zeżarła nie do końca roku, ale do końca lata.

Na uwagę, że niektórzy posłowie, na przykład poseł Lenz, też uważają, że zrzucanie pieniędzy z helikoptera nie jest dobrym pomysłem, D. Tusk odparł z uśmiechem, że jestem szefem Platformy Obywatelskiej i pan poseł Lenz więcej takiej em nieprzemyślanej wypowiedzi na pewno nie udzieli. Jak został szefem PO to temat na oddzielną opowieść. Co oznacza ta deklaracja? Ano to i tylko to, że po wygranych wyborach będziemy mieli powtórkę gabinetu Mateusza Morawieckiego — zbieraninę miernych, biernych, ale wiernych, którzy nie podejmą żadnego działania, nie udzielą żadnej odpowiedzi bez aprobaty pryncypała.

Dzisiaj opozycja jest od tego, żeby przygotować władzę, dzięki której nie będzie takiej inflacji. Ja tutaj czuję się kompetentny i za mną stoją fakty, wtedy kiedy byłem premierem, a nie tylko obietnice czy słowa. Więc najważniejszą rzeczą jest to, żeby do władzy doszły te środowiska, które umieją zajmować się gospodarką i finansami tak, żeby inflacja nie zżerała ludziom tych pieniędzy, a efektem rządu PiS-u jest to, że Polacy biednieją właściwie z miesiąca na miesiąc i trzeba im to zrekompensować. Chcę to jeszcze raz jasno podkreślić: ktokolwiek, ktokolwiek nie będzie mnie krytykował, ja i tak tutaj stanowiska nie zmienię. Platforma nie idzie do władzy po to, żeby ludziom zabierać. Platforma idzie do władzy po to, żeby zabezpieczyć ludzki byt, żeby zabezpieczyć polskie rodziny przed yy ee upadkiem wartości pieniądza. Plan więc jest prosty jak konstrukcja cepa — zrobimy wszystko, żeby inflacja jeszcze wzrosła, a jak zdobędziemy władzę, to zrobimy jeszcze więcej. Agata Adamek najwidoczniej dostała polecenie z reżyserki, żeby tematu nie drążyć, więc przeszła do omawiania podręcznika do Historii i Teraźniejszości.

Co ciekawe choć sam stanowiska nie zmieni i nie będzie mu jakiś Balcerowicz czy inny ekonomista mówił co należy zrobić, to jakiś czas temu rzecznik prasowy rządzącej partii powiedział, publicznie, że sprawa właściwie wiele wyjaśnia jeśli chodzi o dzisiejszy stan spraw. Powiedział, że nie będą w rządzie korzystali z rad ekspertów, bo eksperci mają własne zdanie i nie chcą realizować linii partii. Śmiejecie się, ja wiem, bo to brzmi trochę jak dowcip z czasów gomułkowskich czy gierkowskich, ale tak naprawdę do śmiechu tutaj nic nie ma. Prawda. Nie ma do śmiechu, bo to nie tylko dowcip z czasów gomułkowskich czy gierkowskich, ale także z porannej rozmowy Tuska z Agatą Adamek. W sprawach gospodarczo-finansowych eksperci też nie zawsze mówią wygodne rzeczy dla tego rządu, w związku z tym mamy jedną z największych inflacji w Europie i początek załamania gospodarczego. Przypomnijmy jaka na to rada: niech ekspert, pan profesor Balcerowicz, stanie do politycznej walki o to, żeby jego poglądy zwyciężyły.

Ponieważ pan przewodniczący był łaskaw wspomnieć o wywiązywanie się ze zobowiązań i obietnic, więc  taka malusieńka retrospekcyjka. Piątek, 23 listopada 2007 roku. Donald Tusk wygłasza w Sejmie exposé: Naczelną zasadą polityki finansowej mojego rządu będzie […] stopniowe obniżanie podatków i innych danin publicznych. Piątek, 30 lipca 2010: Jesteśmy gotowi do decyzji, w tym do korekty, do podwyższenia o 1 punkt procentowy VAT, ponieważ uznaliśmy, że ta metoda jest stosunkowo najmniej dotkliwa dla obywateli, a uzupełnia dochody państwa w taki sposób, który uchroni Polskę przed niebezpiecznym poziomem zadłużenia. Błyskawiczna zgaduj-zgadula: któż, ach któż władał Polską tak sprawnie, że najpierw podniósł podatek, który obiecał obniżać, by ochronić Polskę przed niebezpiecznym poziomem zadłużenia, a potem znacjonalizował bez odszkodowania składki emerytalne? Dla ułatwienia można dodać, że w czasie swoich rządów podwoił dług publiczny.

W zeszłym roku wielu wypatrywało zbawcy na białym rumaku, a powrócił populista-zamordysta na siwej chabecie. Prawdziwy mąż stanu ustąpiłby miejsca młodszemu, chociażby Trzaskowskiemu, i zapoczątkowałby dyskusję nad sposobami wyjścia z matni, a nie deklarował niczym rasowy dzierżymorda: ja jestem szefem, więc mordy w kubeł i potakiwać.

Dodaj komentarz