Inauguracja nowej tradycji

By wywołać reakcję nożyc należy uderzyć w stół. Wyjście szydła z worka nie wymaga żadnej interakcji, ponieważ wyłazi samo. 6 listopada Andrzej Duda, który jest p.rezydentem, podczas wygłaszanego z pamięci orędzia przepowiedział przyszłość. Za tydzień, 13 listopada zbierze się po raz pierwszy nowy parlament, zaprzysiężeni zostaną wówczas posłowie i senatorowie, wybrane zostaną także nowe władze Sejmu i Senatu. 13 listopada stało się dokładnie tak, jak przewidział p.rezydent — zebrał się nowy Parlament, zaprzysiężeni zostali posłowie i senatorowie, wybrane zostały nowe władze Sejmu i Senatu. Jednego p.rezydent nie tyle nie przewidział, ile nie chciał przyjąć do wiadomości, że zwycięska partia nie będzie w stanie sformować rządu.

Wygłaszając orędzie p.rezydent oświadczył, że zarówno reprezentanci Prawa i Sprawiedliwości, które uzyskało najlepszy w wyborach wynik, jak i Koalicji Obywatelskiej, która zajęła drugie miejsce, przedstawili swoich kandydatów na premiera i wyrazili wolę utworzenia rządu. W trakcie konsultacji każde ze stronnictw wyraziło przekonanie, że w nowym Sejmie zgromadzi większość konieczną do poparcia swojego kandydata, jak i przyszłego rządu w całości. Także w kolejnych dniach pojawiły się nowe deklaracje i różne pomysły odnośnie obsady najważniejszych funkcji w państwie. Te kwestie pozostają zatem wciąż otwarte. Dlatego po spokojnej analizie i przeprowadzonych konsultacjach postanowiłem powierzyć misję sformowania rządu premierowi Mateuszowi Morawieckiemu. Tym samym zdecydowałem o kontynuowaniu dobrej tradycji parlamentarnej, zgodnie z którą to zwycięskie ugrupowanie jako pierwsze otrzymuje szansę utworzenia rządu. Tak jak zapowiadałem w trakcie kampanii wyborczej i tak jak to zawsze miało miejsce od czasu uchwalenia obowiązującej konstytucji Rzeczypospolitej.

W tym miejscu dochodzimy do sedna, czyli szydła, które wylazło. Prawda, którą ujawnił sam prezes Jarosław Kaczyński jest bowiem taka, że Duda ani nie dokonał „spokojnej analizy” ani o niczym nie „zdecydował”. Zdecydował Jarosław Kaczyński, a Duda po prostu decyzję pryncypała wykonał. Kształt rządu ekspercko-politycznego to mój pomysłpoinformował Kaczyński. — Chodzi o to, aby w tym rządzie nie było zbyt wielu polityków. Ale akurat minister Błaszczak być może się w nim znajdzie. Chcemy zaproponować nowe twarze i konkretną propozycję wobec Sejmu, prezydenta i społeczeństwa. Trzeba jednocześnie sprostować informacje medialne, jakoby znaczący politycy Prawa i Sprawiedliwości nie chcieli wejść do nowego rządu premiera Morawieckiego. To jest wierutne kłamstwo. Mieliśmy do czynienia z odwrotną sytuacją. Można wierzyć prezesowi, chociażby dlatego, że

18 tysięcy brutto – tyle zarabia minister razem z dodatkiem funkcyjnym. Wysokość uposażenia ministrów reguluje ustawa o wynagrodzeniu osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe oraz prezydenckie rozporządzenie, które określa mnożniki kwoty bazowej i dodatków.

Nowi ministrowie od razu po powołaniu obejmują swoje funkcje i obejmowani są zasadami wynagradzania. Nabędą też od razu prawo do odprawy po tym, jak już stracą funkcję, gdy rząd nie uzyska wotum zaufania za dwa tygodnie. W przypadku „nowych” ministrów to będzie prawo do jednomiesięcznego dodatkowego wynagrodzenia.

Rada ministrów to 18 osób. Na samo wynagrodzenie podatnicy wydadzą więc 18 × 18.000 × 2 = 648.000 zł. Ponad pół miliona.

P.rezydent powołując rząd tymczasowy na dwa tygodnie cieszył się, ponieważ — jak śpiewał swego czasu Wojciech Skowroński — cieszy się byle czym. A gdy się nie cieszy, to się uczy. Panie premierze gratuluję i bardzo się cieszę. Dopełniamy politycznego i historycznego, konstytucyjnego zwyczaju powołując po wyborach parlamentarnych rząd Rzeczypospolitej Polskiej, który jest formowany przez kandydata przedstawionego przez ugrupowanie, obóz polityczny, który wygrał wybory parlamentarne. Patrzę na pana premiera i na obecnych tutaj panie i panów ministrów z radością. Są ku temu 2 powody. Po pierwsze. W większości państwa znam. Ale nie znam większości państwa jako ministrów. Znam państwa jako ekspertów. Jako ludzi, którzy do tej pory w drugiej linii pracowali merytorycznie wykonując powierzone im zadania. Dzisiaj podejmujecie państwo obok zakresu merytorycznego także i niezwykle odpowiedzialne polityczne funkcje prowadzenia polskich spraw. Dziękuję za to z całego serca, to niezwykle ważne. Ciekawe będzie zderzenie tych peanów zachwytu wygłaszanych po zaprzysiężeniu rządu, który nie będzie rządził z tym, co wystęka Andrzej Duda jako p.rezydent podczas zaprzysięgania rządu Tuska. Też będzie się cieszył, czy zmartwi go, że tak wielu Polaków nie postawiło na ludzi jego pryncypała?

Jest jeszcze drugi element, który ogromnie mnie cieszy. Ogromna reprezentacja pań w tym gabinecie. Muszę powiedzieć, że jestem tym zbudowany. Ogromnie się ucieszyłem tą propozycją pana premiera, który kiedy mi ją przekazał, że tyle kobiet, rekord w dotychczasowej historii Rzeczypospolitej po 1989 roku będzie stanowiło rząd Rzeczypospolitej Polskiej i zajmie tak niezwykle ważne, odpowiedzialne stanowiska. Wierzę w to, że to jest przełom. Bardzo często słyszeliśmy do tej pory, że w wielu miejscach naszego kraju na odpowiedzialnych stanowiskach jest niedoin, niedoreprezentacja kobiet, że jest ich za mało. Nie ukrywam, że zawsze podzielałem to stanowisko. To prawda jest najprawdziwsza. Kilka dni temu Piotr Pacewicz, redaktor naczelny portalu, który prowadzi sobie dziennikarskie śledztwa, sprawdza sobie fakty, monitoruje sobie rzeczywistość, dokonał rozbioru nieistniejącego jeszcze rządu Tuska, lecz nie pod kątem kompetencji poszczególnych ministrów, lecz pod kątem płci. Do dziś, do godziny 10:17, godziny opublikowania postu, nie ukazał się równie pogłębiony materiał dotyczący rządu Morawieckiego, w którym na 18 ministrów aż dziewięć, czyli połowę stanowią kobiety. To dobrze świadczy o bezstronności portalu, który jest obiektywny, nie preferuje żadnej strony sceny politycznej i obie traktuje jednakowo — w nieistniejący rząd Tuska wali, rządu Morawieckiego nie chwali.

Pajac prezydeencki

Dawno, dawno temu w Piwnicy pod Baranami sparodiowano przemówienie tow. I sekretarza KC PZPR Władysława Gomułki. Warto zacytować fragment, albowiem mimo upływu lat nic nie stracił, a wręcz zyskał na aktualności. A teraz chciałbym odpowiedzieć na interpelacje szerokich mas dotyczące zapytania, dlaczego sala sejmowa jest okrągła. Otóż na to pytanie chciałbym dać dwie odpowiedzi: sala sejmowa jest okrągła dlatego, aby opozycja nie mogła się chować po kątach oraz druga odpowiedź w formie pytania: czy widział kto cyrk kwadratowy? Andrzej Duda, który jest p.rezydentem dowiódł wczoraj, że cyrk jednak może być kwadratowy.

Potrzebujemy nowych impulsów. One są realizowane, ale my wiemy o tym, jakie są ambicje naszego społeczeństwa. Ludzie chcą być dynamiczni, ludzie chcą żyć wygodnie, ludzie chcą lepiej zarabiać, to są wszystko zrozumiałe i oczywiste oczekiwania. Trzeba im sprostać. A jednocześnie w sposób zrównoważony rozwijać kraj. Po pierwsze przez postulat zrównoważonego rozwoju związany z ochroną środowiska, klimatu, a więc właśnie kwestiami energetycznymi, ale z drugiej strony także i infrastrukturalnymi, gospodarczymi, rewokowaniem biznesu, wzmacnianiem, ekspansją zagraniczną a jednocześnie mądrą odpowiedzią na wyzwania także i ustrojowe, które stawia dzisiaj przed nami uczestnictwo we Wspólnocie Europejskiej. To wszystko niezwykle ważne. Dziękuję, że państwo tych zadań się podejmujecie. Panie premierze, panie i panowie ministrowie życzę powodzenia. Wierzę w to, że poradzicie sobie ze wszystkimi wyzwaniami, pan premier prowadzi w tej chwili negocjacje związane z poparciem dla tego gabinetu, życzę panu premierowi w tym zakresie wszelkiego powodzenia. Państwu również w realizacji zadań dla Rzeczypospolitej i dla nas wszystkich. Powodzenia!

Mateusz Morawiecki chce stworzyć rząd koalicyjny, w którym koalicjanci nie będą pełnić żadnej roli? Duda dopełnia histerycznie konstytucyjnego zwyczaju powołując koalicyjny rząd bez koalicjantów? Szczycący się kontynuowaniem dobrej tradycji parlamentarnej potrafi podać choć jeden przykład takiego rządu? Przecież zawsze najpierw prowadzono rozmowy koalicyjne, uzgadniano podział kompetencji i stanowisk, a dopiero dogadawszy wszystko przedstawiano prezydentowi kandydatów do zaprzysiężenia. Nigdy dotąd żadna partia nie wyruszała na poszukiwanie koalicjanta obsadziwszy wpierw wszystkie stanowiska swoimi. Tuska nie można było desygnować, bo nie przedstawił umowy koalicyjnej, Morawieckiego można było, choć nawet koalicjanta nie wskazał.

W sukurs przychodzi słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego: duda «głupiec, niedołęga, fujara, kiep, cymbał». I wreszcie wszystko zaczyna układać się w logiczną całość.

Dodaj komentarz