Aspiracje Polek według Polaka

Na portalu, który prowadzi dziennikarskie śledztwa, sprawdza fakty, monitoruje rzeczywistość i opowiada bajki, Piotr Pacewicz postanowił rozprawić się z nieistniejącym rządem Donalda Tuska. PiS wali weń z jednej flanki, propagandowy portal postanowił zaatakować z drugiej. Już z tytułu dowiadujemy się, że Polki zostały wystawione do wiatru — »Polki wystawione do wiatru przemian? Antykobieca Trzecia Droga i rząd Tuska męski do bólu«. Z tekstu wynika, że każda dodatkowa Polka więcej przy korycie, to dodatkowa ulga dla pozostałych. Rozumowanie jest bowiem proste jak konstrukcja cepa — im więcej Polek na stanowiskach, tym większe równouprawnienie, lepszy dostęp do antykoncepcji i prawa wszelakie z prawem do przerywania ciąży na czele. Już samo powołanie kobiety na stanowiska prezesa Trybunału Konstytucyjnego poprawiło los kobiet w kraju, a poprawiłoby jeszcze bardziej, gdyby nie poprzestano na Krystynie Pawłowicz. Na szczęście tym razem nie to jest wyłączna wina Tuska, że w nieistniejącym jeszcze rządzie Tuska będzie za mało kobiet.

W rządzie Donalda Tuska kobiety dostaną cztery „ministerstwa troski”, mężczyźni wezmą 15 resortów „kontroli i pieniędzy”, będą też w męskim gronie reprezentować Polskę na świecie. Zaspokojenie aspiracji Polek, które uratowały demokrację, hamuje przede wszystkim Trzecia Droga

Piotr Pacewicz jest redaktorem naczelnym portalu. Jednak nadzieja na odrobinę rozsądku i szacunku do czytelników, do których co i rusz wyciąga łapę po datki, wydaje się płonna. Dlatego nie docieka, czy kobietom doświadczonym, kompetentnym, wykształconym zaproponowano stanowiska i czy zgodziły się je objąć. Dowodzi, że Polski zostały oszukane, ponieważ

Zgodnie ze stereotypami genderowymi dla kobiet zarezerwowano w rządzie Tuska „ministerstwa troski”: o ludzi chorych, o edukację dzieci, o rodziny i grupy osób uboższych i z niepełnosprawnościami. A także – już trochę z innej bajki – troskę o klimat i środowisko.

Mężczyźni wezmą kluczowe resorty władzy (premier i wicepremierzy), siłowe MSW, MON, sprawiedliwość, a także finanse i wszystkie resorty gospodarcze. Trzej premierzy, a także ministrowie spraw zagranicznych i ds. UE, będą w męskim gronie reprezentować Polskę na świecie.

Trudno zwykłemu, zdrowemu na ciele, a zwłaszcza na umyśle człowiekowi zrozumieć te pretensje i zarzuty. Swego czasu premierem była kobieta, Beata Szydło. Mimo to Piotr Pacewicz nie piał z zachwytu. Anna Zalewska była ministerką edukacji. Portal oko.press nie szczędził jej słów krytyki. Ministerką była też Jadwiga Emilewicz. Czym się wyróżniła? O dyskryminacji, mizoginizmie, fobiach antykobiecych można mówić wtedy, gdy o stanowisko ubiega się doskonale wykształcona, kompetentna kobieta, a mianowany zostaje mężczyzna z dużo skromniejszym dorobkiem. Epatowanie nic nie znaczącymi liczbami nie wymaga żadnych kompetencji, wiedzy, wysiłku. Znacznie trudniej jest zbadać dlaczego kobiet jest tak mało, dlaczego nie pchają się do polityki, dlaczego nie chcą głosować na inne kobiety i mając do wyboru mężczyznę i kobietę często wybierają mężczyznę, choć kobieta jest i lepiej wykształcona i bardziej kompetentna.

Pacewicz sugeruje, że to nie wyborcy decydują kto zasiądzie na ławach sejmowych, lecz liderzy partyjni. To oni bowiem „wprowadzają” do parlamentu w jakiś tajemniczy sposób samych mężczyzn wbrew woli wyborczyń. Na dodatek bezczelnie umieszczają na „biorących” miejscach kandydatów, którzy cieszą się największym poparciem nie zważając na ich niestosowną płeć.

Władysław Kosiniak-Kamysz i Szymon Hołownia zablokowali liberalizację prawa aborcyjnego. Wśród 65 osób, które wprowadzili do Sejmu, jest tylko 19 posłanek, a tzw. miejsc biorących było na ich listach jeszcze mniej – 16. Na 12 miejsc obsadzanych w ramach paktu senackiego przez Trzecią Drogę kobiet było… zero.

W wyborach do Senatu kandydaci Prawa i Sprawiedliwości zdobyli 7.449.875, 34,81% głosów co przełożyło się na 34 mandaty. Kandydatów Koalicji Obywatelskiej poparło 6.187.295, 28,91% osób, co dało jej 41 mandatów. Gdyby liderzy układając listy kierowali się obsesjami Piotra Pacewicza i zamiast kandydatów cieszących się dużym poparciem wystawiali kobiety, to nie pakt senacki, lecz PiS miałby w Senacie większość.

Celem każdego przywódcy, dowódcy, lidera jest zwycięstwo czy to w bitwie, czy w wyborach. Lider partyjny byłby kompletnym idiotą, gdyby kierował się nie rozpoznawalnością, społecznym poparciem kandydatów, lecz ich płcią, gdyby na „biorących miejscach” wystawiał ludzi nie mających żadnych szans, których mało kto zna tylko dlatego, że są innej płci niż on. Wśród 65 osób, które Władysław Kosiniak-Kamysz i Szymon Hołownia wprowadzili do Sejmu, jest tylko 19 posłanek, ponieważ wyborcy tak zdecydowali. Kobiety cieszące się poważaniem, szacunkiem i poparciem niejednokrotnie otrzymywały mandat mimo, iż startowały z odległego, a czasem ostatniego miejsca. Wszystkie miejsca, poza pierwszym, a i to nie zawsze, są „biorące”. Listy układane są przeważnie w oparciu o rozpoznawalność, popularność i poparcie, dlatego rzadko dostają się kandydaci z końca listy.

Problem z pisaniną Pacewicza polega na tym, że nic z niej nie wynika. Poparte liczbami i wykresami przelewanie z pustego w próżne. Równie dobrze mógł próbować wykazać, że na końcu szpilki zawsze jest dużo diabłów i ani jednej diablicy. Jest jednak światełko w tuneliku drążonym przez redaktora naczelnego propagandowego portalu. Mateusz Morawiecki ma zamiar stworzyć rząd na miarę marzeń, w którym będzie zasiadać dużo kobiet. Ba, to w ogóle może być rząd z największą liczbą kobiet w historii. Czy Pacewicz zacznie go wychwalać stawiając Morawieckiego Tuskowi za wzór? Zapewne wkrótce się dowiemy. Na razie postanowił dać do zrozumienia, że Małgorzatę Kidawę-Błońską uczyniono marszałkinią Senatu nie ze względu na jej przymioty osobiste, osiągnięcia, mądrość, doświadczenie, kompetencje, lecz „w geście dobrej woli wobec kobiecego elektoratu”.

Gestem wobec kobiecego elektoratu był wybór Małgorzaty Kidawy-Błońskiej na marszałkinię Senatu, która zgodnie z precedencją jest trzecią osobą w państwie, po prezydencie i marszałku Sejmu, a przed premierem. Ma to znaczenie dla kolejności witania czy usadzania, ale w mniejszym stopniu przekłada się na realną władzę.

Nie ulega wątpliwości, że Kidawa-Błońska jest dumna z tego, że jest gestem, zostanie powitana w kolejności i usadzona. Jeśli jednak skandalem jest, że dla kobiet zarezerwowano w rządzie Tuska „ministerstwa troski” zgodnie ze stereotypami genderowymi, to powierzenie „urzędu troski” nie mężczyźnie lecz kobiecie, jest niebywałym sukcesem koalicji i z genderem oczywiście nie ma nic wspólnego. Dlatego Pacewicz nie posiada się ze szczęścia, że kandydatem na Rzecznika Praw Dziecka została Monika Horna-Cieślak, która specjalizuje się w prawach dziecka, pracowała w Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę i przewodniczy Sekcji Praw Dziecka przy Okręgowej Radzie Adwokackiej w Warszawie, a nie Konrad Ciesiołkiewicz, prezes Fundacji Orange, który poza pracą w Fundacji ma z dziećmi niewiele wspólnego.

Na szczęście koalicja posłuchała sugestii OKO.press (a potem innych mediów) i na Rzeczniczkę Praw Dziecka wybrała Monikę Horną-Cieślak, młodą (rocznik 1989) adwokatkę dzieci i młodzieży, która w ostatniej chwili zastąpiła pewnego – wydawało się – kandydata koalicji Konrada Ciesiołkiewicza.

Dlaczego koalicja posłuchała sugestii OKO tylko w tej kwestii, a w pozostałych nie? Rząd złożony z samych kobiet pod wodzą żony Tuska na fotelu premiera na pewno poradziłby sobie lepiej z naprawą kraju niż mężczyźni. No i kobiety na tym by zyskały co najmniej tyle, ile zyskały, gdy premierką była Ewa Kopacz czy Beata Szydło.

 

PS.
Przyjęło się, że ujawnianie wieku kobiety bez wyraźnej potrzeby jest nieeleganckie. Według Pacewicza największym osiągnięciem kandydatki na RPD jest młodość. Jej wiek ujawnił, wieku kontrkandydata nie. Cóż za szarmanckość i szacunek dla kobiet!

Dodaj komentarz