Zreformowane reformy

Jak wiadomo PO, PSL i cały rząd Tuska to gigantyczni reformatorzy. Tak zreformowali wszystko, co się tylko dało zreformować, że to, co zreformowali kwitnie i ma się dobrze, bardzo dobrze, a wręcz znakomicie. Weźmy taki system emerytalny. Najpierw był jednofilarowy, ale to było za komuny, więc było źle i dlatego wprowadzono drugi filar obowiązkowy i trzeci dobrowolny. Potem rząd Tuska zreformował system tak, że stał się znowu jednofilarowy jak za komuny, choć zasady obowiązujące w dwufilarowym pozostawił. Przy okazji wyprowadził około 150 miliardów złotych zgromadzonych przez przyszłych emerytów ratując finanse państwa i dopłaty do Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego. Dzięki temu dziś emeryci masowo wyjeżdżają do Egiptu opalać się pod palmami, bo tyle mają pieniędzy. Żeby ich było stać także na daktyla rząd PiS-u dorzucił dodatkowe dwa świadczenia i nazwał je trzynastą i czternastą emeryturą.

Zreformowana została także służba zdrowia, dzięki czemu teraz po prostu kwitnie, a jedynym zmartwieniem są limity przyjęć do lekarzy specjalistów, które nie wiadomo skąd się wzięły. Na szczęście to drobiazg i nowy rząd Tuska rozwiąże ten problem pstryknięciem palcami — zniesie limity i wprowadzi łatwy i czytelny system rezerwacji wizyt (sms-y, maile). To sprawi, że sytuacja ulegnie odwróceniu, kolejki pacjentów oczekujących na wizytę u lekarza znikną, a w ich miejsce pojawią się kolejki lekarzy oczekujących na pacjentów.

Niewątpliwym i niezaprzeczalnym sukcesem była tak zwana reforma śmieciowa. Tomasz Pietryga punktował jej zalety:

Każdego dnia dochodzą nas informacje, jak ogromny chaos, nieporozumienia, a nawet konflikty społeczne wywołują niedopracowane przepisy. Kolejne gminne uchwały określające zasady opłat są uchylane. Niektóre rozwiązania już na pierwszy rzut oka zakrawają na absurd. Wyższe stawki dla całego bloku, kiedy jeden mieszkaniec nie segreguje odpadów, podwójna opłata dla osób, które prowadzą firmę w mieszkaniu lub opłata dla tych, którzy wcale w nieruchomości nie mieszkają, więc nie produkują śmieci. Takie prawo po prostu nie może obowiązywać, gdyż jest sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem i sprawiedliwością społeczną. A jednak brnie się w kolejne absurdy.

Teraz co i rusz odkrywane są nielegalne wysypiska, które regularnie lub sporadycznie płoną sobie wesoło, co potwierdza głęboki sens dokonanych zmian polegających na przerzuceniu odpowiedzialności za wywóz i utylizację odpadów na gminy. Już socjalizm dowiódł, że urzędnik jest bardziej odpowiedzialny i lepiej dba o interes społeczny niż prywatny przedsiębiorca goniący za zyskiem. No i takiego urzędnika trudno oskarżyć o cokolwiek, bo zawsze działa zgodnie z prawem, a nawet jeśli zezwolił na przechowywanie toksycznych odpadów w środku osiedla, to przecież nie wiedział, że to są odpady i że są toksyczne. Nie mógł  pofatygować się na miejsce, bo życie mu miłe.

Kolejną wielką reformą była reforma rynku farmaceutycznego i refundacji leków. Ta reforma udała się nie gorzej niż pozostałe. Dzięki powstającej co kilka miesięcy nowej liście leków refundowanych, z której jedne leki znikają, drugie pojawiają się znienacka, państwo oszczędza, lekarze mają radochę, a pacjenci przed każdą zmianą przeżywają dreszczyk emocji — będzie mnie stać na leczenie? kupię stosowany od dawna lek, czy lekarz znowu będzie mi przez kilka miesięcy dobierał optymalną dawkę? Ta reforma była tak idealna, tak doskonale przygotowana, że nic nie trzeba ani zmieniać, ani poprawiać. To dlatego o lekach i o refundacji w 100 konkretach nie ma wzmianki. Przy okazji należy z całą mocą podkreślić, że te 100 konkretów to żadna ściema. Po prostu przy niektórych, zapewne przez zwykłe przeoczenie, brakuje słowa ‚nie’. Gdy to przeoczenie uzupełnić wszystko w 100% staje się prawdziwe.

Nie można nie wspomnieć o reformie wymiaru sprawiedliwości, a ściślej prokuratury, przygotowywanej przez ministra profesora Ćwiąkalskiego, nomen omen Zbigniewa. Ponieważ był to jedyny minister w rządzie Tuska z wysokim tytułem naukowym, a na dokładkę jego reforma została skrytykowana przez jego poprzednika na stanowisku ministra sprawiedliwości, Zbigniewa Ziobrę, więc został przy pierwszej lepszej, absurdalnej okazji pogoniony ze stanowiska i zastąpiony osobnikiem z podejrzaną przeszłością. Wynika to zapewne z faktu, że wszystkie dotychczasowe reformy rządu Tuska stanowiły  przeważnie krok w tył. Nie naprawiały tego, co szwankowało lecz albo wywracały wszystko, albo cofały dokonane wcześniej zmiany. Jedynie reforma Ćwiąkalskiego szła w odwrotnym kierunku.

Ponieważ wszystko doskonale udało się poprawić i zreformować, więc PiS praktycznie nie miało co robić poza rozdawaniem pieniędzy na prawo i lewo. Ponieważ mimo waloryzacji emerytur, wprowadzenia trzynastej i czternastej, coraz większa liczba emerytów ma problemy ze związaniem końca z końcem, a budżet trzeszczy w szwach, więc postanowiono wrócić do pomysłu OFE tworząc tak zwane PPK czyli pracownicze plany kapitałowe. Nie wiadomo dlaczego Polacy nie podeszli do pomysłu z entuzjazmem.  Tworząc PPK w sierpniu 2018 r., rząd PiS optymistycznie zakładał, że przynajmniej 75% pracowników zechce oszczędzać w nowym systemie. Jednak zaufanie do państwa i władzy okazało zaledwie około 30% z nich. Reszta nie garnie się. Czego się boi?

Na szczęście nowy rząd Tuska ma plan. Musi tylko wymyślić powód, dla którego pieniądze zgromadzenie w ramach PPK nie są własnością oszczędzających tak, by rząd mógł spokojnie położyć na nich łapę. Bo to, że wpływają na wzrost zadłużenia państwa wynika z samej ich istoty.

  • Pracodawca i pracownik przekazują do PPK wpłaty podstawowe (obowiązkowe). Ponadto zarówno pracodawca, jak i pracownik mogą zadeklarować przekazywanie wpłat dodatkowych (dobrowolnych). Wysokość wpłat jest naliczana procentowo od wynagrodzenia pracownika.
  • Państwo będzie dodawać do tej puli określone kwoty – niezależne od wysokości dochodów pracownika. Oszczędzający przez co najmniej 3 miesiące otrzyma od państwa jednorazowo 250 zł wpłaty powitalnej. Następnie zaś co roku, po spełnieniu określonych warunków, będzie zasilać konto pracownika kwotą 240 zł.

PPK mają obowiązek inwestować w akcje, a minimum 40% z nich muszą stanowić udziały w spółkach z WIG20, w którego skład wchodzi aż osiem spółek kontrolowanych przez państwo i kierowanych przez hojnie wynagradzanych ludzi PiS. To bardzo nie podoba się nowej koalicji rządzącej. Niewykluczone, że znowu zmusi PPK do inwestowania w obligacje skarbu państwa, a jak uzbiera się znaczna sumka, to się ją znacjonalizuje tworząc dla odmiany w KRUSIE stosowne subkonto. Przecież zarządy na pewno za dużo zarabiają, a oszczędzający znowu państwo zadłużają.

Raz podkopane zaufanie bardzo trudno odzyskać. Rząd Buzka wprowadził cztery wielkie reformy, co kosztowało go władzę i rozpad partii tworzących koalicję rządową. Kolejne rządy po kolei wywracały te reformy (ostała się jedynie reforma administracyjna) i — nie wiedzieć czemu — wcale nie jest dzięki temu lepiej. No bo na przykład jeśli po 20 latach działania systemu kolejki do lekarzy są coraz dłuższe, a lekarze i personel medyczny uciekają zagranicę, to chyba system jest do bani, a nie brak rejestracji za pomocą SMS czy maila?

Dodaj komentarz