Hej wszyscy wraz, konstytucję łamać czas!

Były sobie, a ścisłej są, dwa ugrupowania. Pierwsze jest wyraziste, wprost artykułuje swoje poglądy i plany, nie ulega presji i obstaje przy swoim. Jest krytykowane, a wręcz potępiane, ale nic sobie z tego nie robi, konsekwentnie sprzeciwia się partii rządzącej i dąży do wyznaczonego celu. Drugie jest przeciwieństwem pierwszego. Jest tak wyraziste jak sztabka błota, nie ma żadnych poglądów, a te, które czasem miewa zmieniają się w zależności od koniunktury politycznej. O jakimś spójnym, własnym, autorskim planie czy programie w ogóle mowy nie ma, dlatego konsekwentnie realizuje program partii rządzącej wspierając ją i popierając przy każdej okazji. Jednocześnie panicznie boi się krytyki, więc stara się przewidzieć reakcję, ale nie potencjalnych wyborców, lecz przeciwników politycznych. Sama świadomość, że jakieś działanie, głosowanie, wypowiedź  mogłyby być źle odebrane paraliżuje je i obezwładnia.

Co w tym opisie jest niezwykłego? Przecież to oczywiste, że partia opozycyjna realizuje swój program, ponieważ jej celem jest przejecie władzy. Nie przejmie jej jeśli będzie powielała program i błędy ugrupowania rządzącego. Z kolei członek obozu rządzącego musi wspierać i popierać rząd, który współtworzy. Na całym cywilizowanym świecie tak to działa — opozycja robi wszystko, żeby przekonać wyborców, że warto na nią postawić, obdarzyć zaufaniem, ponieważ ona wie co trzeba zrobić, nie popełni błędów, będzie rządzić lepiej, więc skorzystają wszyscy. To oczywiście działa w ten sposób dopóty, dopóki władzy nie zdobędą populiści, ludzie, którzy prawo i zasady mają za nic, którzy raz zdobytej władzy nie zamierzają już oddawać. Putin, Łukaszenka to pierwsze z brzegu przykłady. Trump, cieszący się nadal sporym poparciem to miecz Damoklesa wiszący nad Ameryką.

Tak więc partie wchodzące w skład obozu rządzącego wspierają rząd, zaś opozycyjne krytykują go, wytykają i wykorzystują wpadki i nie przepuszczają żadnej okazji by zapewnić elektorat, że one nigdy by takich błędów nie popełniły. Tak to się odbywa w cywilizowanym świecie. W Polsce ugrupowanie, które sprzeciwia się partii rządzącej i konsekwentnie realizuje swój, powiedzmy, program, to jedno z ugrupowań tworzących rząd — Solidarna Polska. Premier docenia i szanuje taką postawę, wyraża wdzięczność i nie ma za złe, że kraj płaci milionowe kary. Natomiast opozycję traktuje tak, jak traktuje się kolaboranta — z niewypowiedzianą pogardą. Opozycja bowiem tak panicznie boi się krytyki, jest tak asekurancka, że bez wahania, dobrowolnie idzie na współpracę, przykłada rękę do łamania prawa. Usprawiedliwienie ma zawsze to samo: gdybyśmy nie poparli bezprawia, to „oni”, przedstawiciele obozu rządzącego, zarzuciliby nam, że to przez nas Polska traci.

Co ciekawe opozycja, która nie potrafi zjednoczyć się w kluczowej kwestii, ryzykując przegraną i trzecią kadencję PiS-u, jest zdumiewająco jednomyślna gdy trzeba wraz z PiS-em złamać konstytucję lub prawo. Wróćmy jeszcze na chwileńkę do pamiętnego piątku trzynastego stycznia, ponieważ wielce charakterystyczne jest to, co stało się potem. Opozycja wstrzymując się od głosu de facto wspomogła obóz rządzący w łamaniu konstytucji. Antykonstytucyjność ustawy potwierdzały czołowe autorytety prawnicze z prof. Łętowską i prof. Strzemboszem na czele. Przeciw głosowały dwie posłanki KO, kilkoro posłów lewicy i cała Polska 2050. I Co? Dla większości wyrobników pióra, zwanych szumnie dziennikarzami, i sporej części politykierów z Budką, Tuskiem, Czarzastym i innymi na czele, nie miało żadnego znaczenia, że kolejny raz dopuszczono się złamania konstytucji. Na ugrupowaniu Hołowni nie pozostawiono suchej nitki za to, że nie przyłożyło ręki do wspierania bezprawia. Trudno oprzeć się wrażeniu że dla sporej części polityków opozycji, a także tak zwanych niezależnych mediów, jedność opozycji jest kluczowa tylko wtedy, gdy nadarza się okazja wspólnego z PiS-em deptania prawa.

Kilka dni temu opozycja, tym razem w osobach członków działającego pod kryptonimem KP PSL-u oraz Lewicy umożliwiła dalsze procedowanie zmian w ordynacji wyborczej, których celem jest zapewnienie PiS-owi zwycięstwa w nadchodzących wyborach. Jeśli opozycja dziś strzela sobie sama w stopę wpierając łamanie prawa i działając na swoją niekorzyść, to jaka jest gwarancja, że po zdobyciu władzy zaprzestanie tych praktyk? Że przestanie psuć prawo i działać na szkodę ogółu?

Dodaj komentarz


komentarze 4

  1. Jednak nie postawię znaku równości pomiędzy tymi dwoma projektami. O ile o zmianie kodeksu wyborczego w ogóle nie powinno się teraz dyskutować – choćby ze względu na to, że mamy wybory w tym roku – o tyle taktyka większości opozycji w sprawie ustawy o SN ma sensowne uzasadnienie i skłaniam się ku twierdzącym, że to Hołownia popełnił tu błąd.

    Najlepiej wyjaśnił to przedwczoraj Marcin Matczak –

    https://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,29396617,marcin-matczak-w-sprawie-sadu-najwyzszego-opozycja-dzialala.html#S.TD-K.C-B.6-L.1.duzy

    Tu znowu nie mogę się nadziwić, że ten wywiad niełatwo znaleźć, natomiast obszerny wywiad z Hołownią w Dużym Formacie znalazłem na pierwszej stronie.

    Zatem podzielam opinię, że głosowanie wspólnie z Ziobrą to też byłaby niedobra sytuacja. Politycznie była to rzecz trudna, ale w tym przypadku trzeba pamiętać, że to nie koniec procedowania tej ustawy. Teraz trafi ona do Senatu, potem wróci do Sejmu – także będzie jeszcze czas, by to zastopować.

    1. Widziałem ten artykuł, ale chwilowo nie mam dostępu, więc nie mogę zaznajomić się z nim w całości. To co jest dostępne niestety jeży mi włosy na głowie, ponieważ pisze to profesor prawa.

      To znany chwyt PiS — jak się nie zgadzacie, to znaczy, że wkładacie kij w szprychy. Opozycja nie mogła zagrać w tę grę.

      Parafrazując: To znany chwyt prokuratury — jak sąd nie zgodzi się na dożywocie, to znaczy, że wkłada kij w szprychy i chce bezkarności dla złoczyńcy. Sąd nie mógł zagrać w tę grę.

      Albo inaczej: To znany chwyt mafii — jak nie zgodzisz się złamać prawa, to znaczy, że jesteś policyjną wtyką.

      Przeczytam całość, to się odniosę. Teraz tylko taka smutna konstatacja, że konstytucja jest dla Matczaka jak luksusowa kurtyzana dla stręczyciela — jeśli to się opłaci, to można ją poświęcić.

      Jeśli dziś opozycja nie może „grać w grę” pod tytułem „my nie przyłożymy ręki do łamania konstytucji”, to można domniemywać, że po wyborach profesor pierwszy będzie gardłował za tym, żeby nie zaprzątać sobie głowy przepisami i konstytucją, ponieważ trzeba jak najszybciej posprzątać po PiS-ie.

      1. Twoje konstatcje są stanowczo przedwczesne. Matczak dokładnie na przykładzie zapisów Konstytucji, art. 184 i 190.3 uzasadnia, dlaczego można było tak postąpić.

        Teraz piłka jest po stronie rządzącej. Senat przywróci odrzucone poprawki, a PiS razem z Ziobrą je odrzucą. W takim przypadku opozycja spokojnie może głosować przeciw argumentując, że próbowała pomóc i zobaczymy, co się stanie. Czy Ziobro ośmieszy się i zagłosuje za przyjęciem ustawy? Czy ostatecznie okaże się, że rząd nie ma oparcia na większości w parlamencie?

        1. Matczak dokładnie, na przykładzie zapisów Konstytucji, art. 184 i 190.3 uzasadnia, dlaczego konstytucja to nic nie znaczący świstek papieru, który można dowolnie, nawet kompletnie idiotycznie interpretować i naginać do własnych potrzeb. Przecież to kompletna i wierutna bzdura, że opozycja poświęciła mniejsze zło ratując nas przed większym. Nielegalny sąd dla sędziów to nie mniejszy problem niż nielegalny sąd sądzący obywatela, ponieważ nielegalny sąd dla sędziów eliminuje niezależnych sędziów sądzących obywatela równie skutecznie, a nawet bardziej, ponieważ nielegalność sędziego można w ten czy inny sposób zweryfikować, a motywacje sędziego, który wydaje wyrok w obawie przed szykanami nie.

          Matczak uważa, że konstytucją można kupczyć, byle cena była dostatecznie wysoka. Że można ją przehandlować za kilka dodatkowych srebrników. Artykuł prawnika, który dotąd bezkompromisowo opowiadał się po stronie praworządności, by w ostateczności stanąć po stronie bezprawia  jeży włosy na głowie, ponieważ oznacza, że po wyborach tak będzie wyglądała sanacja państwa. Dziś Matczak krytykuje PiS za łamanie konstytucji i chwali opozycję za przykładanie do tego ręki, jutro będzie przekonywał, że bezprawie służy państwu jeśli tylko odbywa się w dobrej wierze. Tak to będzie wyglądało: „Rząd musi mianować sędziów w bezprawnej procedurze, bo Duda, Przyłębska, bo inaczej nie da się przywrócić niezależności i praworządności”? Precedens już był. TK po zasięgnięciu opinii u kradnącego uznał, że kradzież środków z OFE to nie jest kradzież więc jest zgodna z konstytucją.

          Matczak dla mnie przestał być autorytetem, a jego filipiki prawne mają zerową wartość merytoryczną, za to skutecznie jeżą włosy na głowie. Wbrew bowiem temu, co plecie prof. M. opozycja poza tym, że się po raz kolejny zeszmaciła i dała nabić w butelkę, nie osiągnęła literalnie nic — Senat jest izbą kompletnie bez znaczenia. Poprawki, które poczyni zostaną odrzucone w mgnieniu oka, co oznacza, że opozycja znowu przyłożyła rękę do pogłębienia bezprawia. Dołączanie do napadu na bank nie jest zgodne z konstytucją, choć na pewno przynosi korzyści.