Gdzie Kaczyński nie może tam Schetynę panie pośle

Na finiszu kampanii nie można, po prostu nie można nie pogratulować gigantycznemu mężowi stanu, wizjonerowi i przywódcy Grzegorzowi Schetynie. Dzięki nieziemskiej wręcz charyzmie udało mu się zredukować poparcie dla PiS-u z 36% sprzed wyborów europejskich do 40% przed wyborami parlamentarnymi oraz wywindować poparcie dla formacji, na której czele stoi, z 34% do 26%. Ale prawdziwy wymiar geniuszu ujawnia się w pełnej krasie dopiero po uświadomieniu sobie, że władza praktycznie nieustannie wikła się w jakieś dwuznaczne sytuacje, a afera goni aferę.

O charyzmie wyż. wym. najlepiej świadczy to, że nie powołują się na niego, ale on się powołuje. I wreszcie chcę powiedzieć — wreszcie zdecydował się powiedzieć — że jest coś symbolicznego, że we wczoraj eee Szwedzka Akademia Nauk przyznaje Nobla w dziedzinie literatury [uśmiech od ucha do ucha], dostaje go Olga Tokarczuk tak mocno związana i z Opolszczyzną, i z Dolnym Śląskiem czyli z tymi, z naszymi rodzinnymi, rodzinnym miejscem i chcę powiedzieć i bardzo jej podziękować i mam nadzieję, że wszyscy to wczoraj usłyszeli, że nasza noblistka, nasza duma e wczoraj bardzo wyraźnie powiedziała jak bardzo ważne są te wybory. Ten cytat mówi wszystko i chciałbym, żebyśmy go przywoływali i pamiętali nie tylko dziś, jutro czy w niedzielę, ale żebyśmy go pamiętali zawsze. Niech Polacy głosują za demokracją. Niech… Pamiętajmy o tym, że właśnie te rzeczy fundamentalne są najważniejsze. To są bardzo ważne wybory, Głosujmy za demokracją. A demokracja to ja i moi kumple — nie dodał, ale dał do zrozumienia.

Ponieważ akt mianowania na lidera Platformy Obywatelskiej z demokracją nie ma nic wspólnego, więc idźcie Wrocławianie na wybory, ale na miłość boską nie stawiajcie krzyżyka w kratce przy nazwisku Grzegorz Juliusz Schetyna! Tyle dla Ojczyzny, demokracji, siebie i nas możecie chyba zrobić? Jeśli ten człowiek wiedzie formację od klęski do klęski, a na premiera proponuje powolną mu kobietę, która nie ma żadnej własnej wizji, żadnych pomysłów, to znaczy, że nie zależy mu na niczym poza własną karierą. A to źle wróży zarówno demokracji jak i krajowi. Przecież ten człowiek częściej zmienia zdanie niż gacie! Nie ma żadnej gwarancji, że w obliczu nadchodzących wyborów wewnątrzpartyjnych nie wykorzysta resztek swoich wpływów by w razie wygranej uczynić się premierem. Albo wicepremierem u boku swego kolegi partyjnego Gowina.

Gdy Wałęsa o Kornelu Morawieckim powiedział to, co powiedział, Schetyna przybył z odsieczą. Byłem w „Solidarności Walczącej”, współpracowałem z Kornelem Morawieckim przez lata, dlatego powiedziałem, że nie zgadzam się z tą wypowiedzią i jestem solidarny ze wszystkimi, którzy poświęcając swoje życie, czas, często zdrowie, angażowali się w ruch konspiracji antykomunistycznej w latach 80. Byłem tego częścią i jestem z tego dumny. Niestety, nie zdradził ani co osiągnął w tej „konspiracji antykomunistycznej”, ani z czego jest dumny. Cóż bowiem takiego zdziałała Solidarność Walcząca poza organizowaniem zadym i naparzanek z milicją? Jak wyglądałaby teraźniejszość, gdyby sprzeciwiająca się porozumieniu z komunistami postawiła na swoim i nie doszło by do rozmów Okrągłego Stołu? Jak bez rozmów można było skłonić komunistów do oddania władzy? Na te pytania nie ma odpowiedzi, dobrze więc, że po tylu latach wyjaśniła się chociaż zagadka dlaczego ta organizacja nigdy niczego nie osiągnęła.

Trzy lata temu zasugerowałem, że da się w obecnym układzie sił w parlamencie zmienić konstytucję. Teraz moje spostrzeżenia potwierdzili panowie Witold Bereś i prof. Marcin Matczak. Jak więc zmienić Konstytucję? Żeby to zrozumieć musimy przenieść się w czasie o trzy dni. Jest poniedziałek 14 października. W powyborczym zamieszaniu, gdy wyników jeszcze nie ma, a sondaże dają niewielką przewagę PiS-owi

niemal niepostrzeżenie marszałek Sejmu ogłasza po południu, że w związku z wielkimi zasługami posła Kaczyńskiego, następnego dnia Sejm poprzedniej kadencji, na ostatnim swoim posiedzeniu, przesuniętym jeszcze przed wyborami, będzie głosował uchwałę-laudację dla niego. Ten poprzedni parlament – teraz już nieaktualny – po stronie PiS liczy 240 posłów i 61 senatorów. Opozycja (Koalicja i PSL/Kukiz) ma łącznie 193 „stare” mandaty.

Ale co się dzieje? Wszyscy posłowie i senatorowie PiS w sytuacji ogłoszenia takiegoż hołdu oczywiście zjeżdżają na Wiejską. A posłowie opozycyjni podłamani moralnie, a przede wszystkim – politycznie (bo przegrali wybory, a wielu nawet w nich nie startowało) – nie widzą powodu, aby jechać do Warszawy. W ten sposób częściowo wypełniona sala Sejmu, wśród okrzyków pełnych zachwytu nad geniuszem Naczelnika przegłosowuje uchwałę nieomalże deifikującą posła.

A ten hołdów odmawia: – Panie posłanki, panowie posłowie. Lepiej większy hołd złóżmy ojczyźnie i uchwalmy nową Konstytucję. To wszystko w podzięce dla Matki Boskiej za to, że dała siłom patriotycznym tak wspaniałe zwycięstwo. Mam przed sobą podpisany przez Pana Prezydenta projekt ustawy o zmianie Konstytucji. Projekt ten, co z satysfakcją chcę podkreślić, przewiduje nową preambułę odwołująca się do katolickiego dziedzictwa Polski i zasług Kościoła. Nie przez przypadek odwołuje się też w ten sposób do najwspanialszego dokumentu polskiej demokracji – Konstytucji 3 Maja: „W imię Boga w Trójcy Świętej Jedynego, z Bożej łaski i woli Suwerena, którym może być tylko Naród Polski…”

Projekt zmian w Konstytucji został złożony – zgodnie z wymogami dotychczasowej Konstytucji – na ręce jeszcze marszałka Kuchcińskiego ponad miesiąc temu. Marszałek nie chciał tego ujawniać, aby to nie było elementem gry przedwyborczej. A my nie chcemy kłótni, bo my chcemy spokoju. Raz jeszcze mu za to dziękuję.

I wtedy wystarczy, by na Wiejskiej nie zjawiło się – uwaga – tylko 71 posłów partii opozycyjnych (wliczając w to PSL i Kukiza). To będzie oznaczać, że na sali sejmowej PiS w pełnym składzie 240 posłów ma konstytucyjną większość. A nie liczymy do tego po stronie władzy posłów mniejszości narodowych, którzy zwyczajowo głosują za większością, nie liczymy nacjonalistów – konfederatów, którym bliżej do PiS niż do opozycji, no i nie liczymy poputczików i zdrajców w szeregach samej opozycji (bo i tacy się znajdą). Tak czy siak wystarczy, aby co trzeci poseł opozycji nie przyjechał – i już PiS ma większość wystarczającą do uchwalenia Konstytucji!

A potem, tej samej nocy, a dlaczego nie?, zbiera się Senat w tej samej sprawie. Wszak Konstytucja mówi, że Senat ma sprawę przegłosować NIE PÓŹNIEJ niż 60 dni po Sejmie, więc poseł Piotrowicz drwiąco tłumaczy, że szybciej z duchem Konstytucji już się nie da iść.

– Zgłoszenie projektu Konstytucji do Marszałka i nie procedowanie go publiczne wyczerpuje zapisy ustępu trzeciego artykułu 235. Zwracam uwagę krytykantom, że tam gdzie ustawodawca chciał mówić o publicznym odczytaniu projektu, wpisywał do Konstytucji „pierwsze” i kolejne „czytania”. Więc projektując możliwość zmian w Konstytucji ustawodawcy chodziło po prostu o formalne zgłoszenie dokumentu. To właśnie, my demokratycznie wybrana władza, walczymy o Konstytucję, a nie totalna opozycja, która pajacuje w koszulkach z napisem Konstytucja…

Jak głęboko posłom PO leży na sercu dobro Polski i demokracja można było zaobserwować podczas licznych głosowań, na przykład podczas pamiętnego głosowania nad postawieniem przed Trybunałem Stanu p. Ziobry czy ostatnio na Komisji do Spraw Kontroli Państwowej. Więc to, co piszą panowie Witold Bereś i prof. Marcin Matczak to żadna „political fiction” tylko dogłębna znajomość tego ugrupowania. Na szczęście sytuacja jest dla PiS-u nieco trudniejsza. Dopiero bowiem nieobecność 100 lub więcej posłów daje PiS-owi większość 2/3. Wynika to z prostego rachunku: 240 posłów PiS-u + 120 posłów opozycji daje w sumie 360 posłów, z tego 2/3 to właśnie  240, czyli dokładnie tyle, ile ma PiS. Jeden poseł więcej i już po dwóch trzecich.

Na koniec dwa zagadnienia z zupełnie innej beczki. Po pierwsze czy w Polsce można legalnie współżyć z dziewczynką poniżej 15 roku życia? Według polskiego sądu jak najbardziej. Obcowanie płciowe z czternastoletnią dziewczynką jest w pełni legalne i w pełni usprawiedliwione wtedy, gdy występuje niski stopień socjalizacji, świadomości i wiedzy obcującego oraz gdy wychowywał się w kulturze, w której takie zachowanie było i jest powszechnie akceptowane. Co prawda doktryna głosi, że nieznajomość prawa nie zwalnia z obowiązku przestrzegania go, ale w przypadku obcowania płciowego z małoletnią poniżej lat 15 przepisy Kodeksu karnego przestają mieć zastosowanie. Tak orzekł sąd nie byle gdzie lecz w samej Częstochowie.

Po drugie PiS chce kosztem miliarda złotych stworzyć wysokospecjalistyczne, najnowocześniejsze centrum onkologiczne. W Krakowie najnowocześniejsze centrum onkologiczne już stoi, może leczyć nowotwory ultranowoczesną metodą, ale urzędnicy uważają, że lepiej będzie, gdy Polacy zapłacą za leczenie zagranicznym ośrodkom ponosząc dodatkowo koszta podróży i pobytu.

Za leczenie w Essen rodzice dziecka muszą zapłacić co najmniej 250 tys. zł. W bronowickim centrum, jedynym oferującym protonoterapię w Polsce, dziecko nie może w tej chwili leczyć się za środki z NFZ, ani też za środki prywatne – według informacji PAP rodzicom chłopca przekazano, że ze względów formalnych (centrum w Bronowicach jest jednostką naukową, a nie medyczną) dziecko nie ma również możliwości leczenia prywatnego. Z funduszy NFZ i prywatnych leczeni w Bronowicach są dorośli.

To wszystko potwierdza tezę, że lepiej z mądrym zgubić niż z głupim znaleźć.

 

PS.
Dzięki niebywałe ciężkiej pracy i zaangażowaniu czynników partyjno-rządowych badanie tomografem komputerowym można wykonać praktycznie od ręki. Na opis czeka się, bywa, i trzy miesiące…

Dodaj komentarz