A fe (ra)

Po co należy nosić maseczki? Maseczki należy nosić nie ze względu na to, że chronią noszącego, bo nie chronią. Maseczki należy nosić w poczuciu odpowiedzialności za innych, ponieważ głównie ich chronią przed nosicielem. Na stronie rządowej czytamy, że

Jeśli nie jesteś w stanie na świeżym powietrzu utrzymać 2-metrowego dystansu od innych – na przykład na zatłoczonym chodniku – wówczas musisz zasłonić usta i nos. Chodzi o nasze wspólne bezpieczeństwo.

Oprócz tego

Istnieją miejsca, w których trzeba obowiązkowo zasłaniać usta i nos. Są to:
• autobusy i tramwaje,
• sklepy,
• kina i teatry,
• salony masażu i tatuażu,
• kościoły,
• urzędy (jeśli idziesz załatwić jakąś sprawę do urzędu).

Morawiecki bez masecki
Źródło: Onet

Mimo, że istnieją takie miejsca, nawet na wolnym powietrzu, gdzie trzeba obowiązkowo zasłaniać usta i nos, to istnieją tacy ludzie, których to nie dotyczy. Do nich należy na przykład premier Mateusz Morawiecki, który udał się do kina na pokaz obrazu patriotycznego zatytułowanego „Okruchy wolności”. Media uczyniły z tej wizyty wielką aferę, ponieważ p. Prezes Rady Ministrów był, lecz bez maseczki.

Grodzki bez maseczki
Źródło: TVN24 od 10:34

Nie tylko Morawiecki lekce sobie waży  zalecenia rządu, na którego czele stoi. Inny przedstawiciel władzy też bezpieczeństwo swoich bliźnich, w tym będących w podeszłym wieku,  ma za nic. Podczas obchodów 40. rocznicy podpisania porozumień sierpniowych marszałek Senatu, dr Tomasz Grodzki paradował bez maseczki w towarzystwie znajdującego się w grupie wysokiego ryzyka, pokasłującego siedemdziesięciosiedmioletniego Lecha Wałęsy. On, pan marszałek, też nie musi. Bo musi to na Rusi, a w Polsce jak kto chce. Władzy przecież nie sprawuje się po to żeby służyć innym, stosować się do jakichś własnych głupich zaleceń, lecz dla osobistej wygody i korzyści.

Dlatego jeśli ty nie jesteś w stanie na świeżym powietrzu utrzymać 2-metrowego dystansu od innych – na przykład na zatłoczonym chodniku – wówczas musisz zasłonić usta i nos, bo możesz zostać ukarany. Jeśli przedstawiciel władzy nie jest w stanie na świeżym powietrzu utrzymać 2-metrowego odstępu od innych, to… nic na to nie można poradzić.

Z demonstracyjnym lekceważeniem zasad doskonale współgra wyrok sądu, który ukarał ekspedienta za odmowę obsłużenia klienta bez maseczki. Z jednej strony sanepid wraz z policją nakłada drakońskie kary na tych, którzy nie zasłaniają ust i nosa w sklepie czy komunikacji miejskiej.

Funkcjonariusze w związku z brakiem maseczki ukarali prawie 14 tys. osób mandatem karnym (pouczyli 55 tys.), a w prawie 6 tys. przypadków skierowali wnioski o ukaranie do sądu – poinformował insp. Mariusz Ciarka, rzecznik Komendy Głównej Policji.

Jeden mandat to koszt 500 zł, dlatego łączna suma kar wyniosła blisko 7 mln zł. Dodajmy, że osobom, które nie przestrzegają obostrzeń i przepisów (np. właścicielom sklepów) inspektor sanitarny może wymierzyć karę od 5 do 30 tys. zł.

Z drugiej strony sąd wymierza karę za złe traktowanie tych, którzy maseczki nie noszą. Szczyt absurdu byłby jednak dopiero wtedy, gdyby ekspedientka także nie miała maseczki, ponieważ nie tylko zostałaby ukarana za nieobsłużenie klientki, ale także, dużo surowiej, za brak maseczki. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego obywatel na dobrą sprawę nie wie co jest zgodne z prawem, za co może być ukarany? Z prozaicznego powodu — władza zniszczyła system prawny i działa w próżni prawnej. Obowiązujące prawo (art. 136 kodeksu wykroczeń) stanowi, że

Kto, zajmując się sprzedażą towarów w przedsiębiorstwie handlu detalicznego lub w przedsiębiorstwie gastronomicznym, ukrywa przed nabywcą towar przeznaczony do sprzedaży lub umyślnie bez uzasadnionej przyczyny odmawia sprzedaży takiego towaru, podlega karze grzywny.

Co prawda rzecznik prasowy Głównego Inspektoratu Sanitarnego Jan Bodnar przekonuje, że Sprzedawca ma prawo odmówić obsługi klienta bez maski. Chodzi o bezpieczeństwo pracowników supermarketu, którzy z racji wykonywanej pracy mają kontakt z ogromną liczbą osób. Nie podał podstawy prawnej, bo takiej nie ma — zalecenia o noszeniu maseczek i innych ograniczeniach nie mają umocowania w ustawach i mogą być traktowane wyłącznie jako wskazówki. Nie można na ich podstawie nakładać kar. Sąd mógł więc ukarać ekspedientkę za nieobsłużenie klientki, bo takie są przepisy, a nie mógł ukarać klientki za brak maseczki, bo takich przepisów nie ma.

Z jednej strony często jest ustawa, a nie ma rozporządzeń, co sprawia, że jest martwa, z drugiej strony coraz częściej są rozporządzenia, a nie ma ustawy. Mimo to nakładane i egzekwowane są drakońskie kary. Morawiecki, Grodzki, inni przedstawiciele władz ostentacyjnie lekceważą obostrzenia, ponieważ wiedzą, że to prawo kaduka, które do niczego ich nie obliguje. Tłumaczył to Andrzej Duda. Wyśmiano go, choć jest doktorem prawa i wie co mówi: Oczywiście apeluję o zachowanie dystansu i jeżeli ktoś może, to oczywiście też zachęcam do noszenia maseczek. Natomiast no nie każdy może, nie każdy lubi

Prawo to ustawy. Jednak od kilu lat rolę prawa pełni w Polsce widzimisię władzy. Powszechna stała się praktyka wyręczania przez polityków sądów i wyrokowania co jest zgodne z prawem, a co nie jest. Prasa opisuje jakiś przekręt lub machloję, wychodzi polityk i mówi, że wszystko odbywało się zgodnie z prawem, po czym prokuratura umarza śledztwo jeśli sprawa dotyczyła polityka partii rządzącej. W przypadku polityka opozycji śledztwo jest podejmowane natychmiast, a gdy nie ma do niego podstaw rozpisuje się na Twitterze nabór świadków.

@CBAgovPL apeluje do osób, które dały się uwikłać w korupcyjny proceder i wręczyły korzyść majątkową o zgłaszanie się do szczecińskiej delegatury Biura. Chodzi o śledztwo dotyczące korupcji w szczecińskim szpitalu. #CBA

Robin Hood, Janosik łupili bogatych, państwo karze przeważnie biednych i nieświadomych swoich praw, choć podstawa prawna jest w obu przypadkach taka sama.

Dodaj komentarz