Siedlisko dobra

W preambule Konstytucji RP (zarówno III jak i IV) znalazł się zapis, że Bóg jest źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna. Źródło kojarzy się powszechnie z początkiem, życiem, nadzieją. Źródło daje na przykład początek rzece, a Słońce jest źródłem życiodajnej energii i światła. Czyli Bóg jako źródło brzmi pokrzepiająco i napawa nadzieją na coś wyjątkowego, pozytywnego, uczciwego. Co jest symbolem tych wszystkich pozytywnych wartości? Prawdę, sprawiedliwość, dobro i piękno symbolizują zwłoki bestialsko zamęczonego człowieka przybite do narzędzia kaźni, a także samo narzędzie.

Gdy synowie boga upodobali sobie stworzone przez tatusia kobiety ziemskie i brali je sobie za żony, wszystkie, jakie im się tylko podobały (Gen 6:2), to tatuś miast ich skarcić rzekł: Nie może pozostawać duch mój w człowieku na zawsze, gdyż człowiek jest istotą cielesną; niechaj więc żyje tylko sto dwadzieścia lat (Gen 6:3). Czy to obostrzenie dotyczyło także syna spłodzonego osobiście? A może nie ma to znaczenia, bo i tak był przeznaczony na ofiarę? Czy może być źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna ktoś kto własnego syna skazuje na męczeńską śmierć? Trudno w tym wszystkim doszukać się jakiejkolwiek logiki. Ale też nie logika jest celem naszych poszukiwań. Szukamy prawdy, sprawiedliwości i dobra. Bo piękno zależne od gustu jest (De gustibus et coloribus non est disputandum).

Bóg jest źródłem prawdy. A jego słudzy i wyznawcy? Weźmy na przykład takie zdanie: Są tacy lekarze, którzy po pierwszym spojrzeniu na twarz dziecka wiedzą, że zostało poczęte z in vitro. Bo ma dotykową bruzdę, która jest charakterystyczna dla pewnego zespołu wad genetycznych. Co to jest? To jest „niewygodna prawda„: Ks. Franciszek Longchamps de Bérier ujawnił niewygodną prawdę o sztucznym zapłodnieniu. Źródłem tej prawdy co prawda nie jest Bóg, ale sługa jego, ale czy to coś zmienia? Czy ma znaczenie, że „niewygodna prawda”, to zwykłe kłamstwo?

Weźmy inne źródło. Oto dyrektor Zespołu Szkół Katolickich im. Świętej Teresy, magister filozofii i teologii dokonywał najróżniejszych zakupów: wydawał nie swoje pieniądze na komputery, telewizory, materiały budowlane czy parawany, których kupił aż 11. Z tych samych pieniędzy zakładał domeny internetowe niezwiązane z działalnością szkoły. Jaka jest w tym przypadku prawda? Że można wierzyć w boga, który jest źródłem, stać na czele katolickiej, czyli kierującej się wartościami chrześcijańskimi placówki i nie mieć żadnych zasad ani hamulców. Czy katolicki w nazwie do czegoś zobowiązuje, od czegoś powstrzymuje?

Kolejna prawda: „Jak dowiedział się portal wSumie.pl, Turski miał ‚zasiedzieć się’ w jednym z warszawskich lokali. Andrzejkowy wieczór najwyraźniej tak przypadł do gustu dziennikarzowi, że postanowił zepchnąć na dalszy plan swoje obowiązki zawodowe” — można było przeczytać swego czasu na portalu, którego twórcy i publicyści deklarują przywiązanie do wartości których źródłem jest Bóg. Szybko to, o czym dowiedział się portal zniknęło. Dlaczego? Portal wstydzi się prawdy? A może to znowu prawda ozdobiona przymiotnikiem, niewygodna bądź nieprawdziwa? Co charakterystyczne portal nie dociekał przy czym ‚zasiedział się’ pewien wysokiej rangi sługa boży, który podążając za światłem zaparkował na latarni.

Pani Krystyna Pawłowicz, która słynie z tego, że hołduje wartościom i nigdy nie kłamie, mówi o Owsiaku i Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy: Ja, jako katoliczka gorąco wzywam przy tej okazji katolików, aby nie wspierali tego, aby nie dawali pieniędzy, które dla wolontariuszy i sympatyków kończą się antychrześcijańskim i lewackim praniem mózgu. Oni są wykorzystywani jako gwardia antykatolicka. Na czym polega lewackie i antychrześcijańskie pranie mózgu pani poseł nie wyjaśnia. I słusznie, bo prawda nie wymaga wyjaśnień. Sam Owsiak epatuje biednymi i chorymi dziećmi — nakręca się pani poseł — a przecież dobrze wiemy, że część pieniędzy przeznaczana jest na absolutnie zabójczą dla młodzieży rozrywkę pod hasłem „Róbta, co chceta!”. Media pokazują młodych, tarzających się błocie, pijanych, pod wpływem alkoholu i narkotyków. Pani poseł chętnie hasło „róbta co chceta” zastąpiłaby hasłem jedynie słusznym „róbta co wam każe Episkopat”, ale zapewne obawia się, że zostałaby źle zrozumiana.

W tym miejscu warto zauważyć, iż bezdzietny ojciec Rydzyk też kwestuje: proszę Państwa, jeżeli telewizja zacznie nadawanie, to koszty opłat, tylko opłat za bycie w przestrzeni eteru, będzie nas kosztowało dużo ponad milion złotych miesięcznie. Proszę Państwa, to jest bardzo dużo, ale razem możemy uczynić wiele. (…) Na miliony Polaków, na miliony katolików to nie jest duże obciążenie. Owsiak prosi i Rydzyk prosi. Owsiak w trosce o innych, Rydzyk w trosce o siebie. Mimo to nigdzie nikt nie krzyczy „Ja, jako muzułmanin, Egipcjanin, buddysta, mahometanin, świadek, ateista, heretyk, apostata (niepotrzebne skreślić) gorąco wzywam przy tej okazji muzułmanów, Egipcjan, buddystów, mahometan, świadków, ateistów, heretyków, apostatów (czyli swoich) , aby nie wspierali tego, aby nie dawali pieniędzy, które dla darczyńców i sympatyków kończą się chrześcijańskim i prawackim praniem mózgu.”

Prawdą jest, że nie gwałciciel, a kobieta jest winna gwałtu, bo Jest coś takiego jak przyczynienie się. Chodzenie na golasa, bez gaci i stanika jest formą przyczynienia się. Dzieci też mają sporo za uszami, choć z winy rodziców. Ale to w żaden sposób nie umniejsza ich winy. Wielu tych molestowań udałoby się uniknąć, gdyby te relacje między rodzicami były zdrowe. Słyszymy nieraz, że to często wyzwala się ta niewłaściwa postawa, czy nadużycie, kiedy dziecko szuka miłości. Ono lgnie, ono szuka. I zagubi się samo i jeszcze tego drugiego człowieka wciąga. Gwoli wyjaśnienia — ten drugi wciągnięty człowiek to bogu ducha winien duchowny, którego tak zasysa, że mu łapy zaczynają same latać i błądzić.

W tej sytuacji zasadne staje się pytanie o jakim bogu mowa w Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej, skoro owa prawda, sprawiedliwość, dobro i piękno, której źródłem jest bóg jest prawdą, sprawiedliwością, dobrem i pięknem à rebours?

 

PS.
Ksiądz Ireneusz Wołoszczuk, prawnik i sędzia Trybunału Arcybiskupiego w Strasburgu uważa, że działanie GIODO na podstawie orzeczenia NSA, nakazujące wpisanie czegokolwiek w księdze chrztów, jest złamaniem zasad jednocześnie i Konstytucji RP, i konkordatu. GIODO nie ma ani uprawnień, ani środków do tego, aby stwierdzić czy choćby oceniać to, czy ktoś jest, czy nie jest członkiem Kościoła lub związku wyznaniowego na podstawie jakiejś emanacji aktu woli apostaty. Na zasadzie analogii GIODO mógłby dowolnie oceniać, czy dana osoba stała się członkiem Kościoła przez np. pisemny akces, a nie przez chrzest. Nie trzeba być konstytucjonalistą, by stwierdzić, że to jest kompletny absurd. Dotąd Kościołowi nie wadziło łamanie konkordatu przez obie strony

Dodaj komentarz