Zgniłozieloni jeszcze

Najpoważniejszym problemem z zielonymi jest z jednej strony niewielka skuteczność, a z drugiej nagłe kończenie protestów. Sugeruje to korzyści materialne. Przykładem nikłej skuteczności jest choćby rozbudowa elektrowni Opole. Na władzy protesty nie zrobiły żadnego wrażenia. Może dlatego, że budowę elektrowni atomowej też oprotestowano. Zieloni oprotestowują bowiem niemal wszystko jak leci, każdą większą, a nierzadko i mniejszą inwestycję. Spalarnia odpadów? Nie ma zgody (w tym przypadku to mieszkańcy nie chcą). Obwodnica? Protest. Wysypisko śmieci? Nie! Remont ulicy? Mowy nie ma! Zapora wodna? Wykluczone. Mała tamka przydomowa? Też nie. Itd itp.

Jest wiele dziedzin życia, z którymi zwykły śmiertelnik styka się na co dzień, o których ekolodzy nie trąbią, a jeśli już, to raczej popiskują cichutko i jakby bez przekonania. Z plagą torebek foliowych spotyka się każdy na co dzień. Z plagą podwójnych, potrójnych opakowań także. Nawet pojedyncze plasterki sera żółtego zaczęto pakować osobno. Podobnie jest z jednorazowymi kartridżami do drukarek, podobnie było dotąd z ładowarkami do telefonów. Jest wiele dziedzin życia, w których dałoby się wprowadzić rozwiązania przyjazne środowisku nie odbierając ludziom pracy. Nie widać tu dobrej woli głównie po stronie polityków. Tak jakby nie żyli na tej samej ziemi i nie oddychali tym samym powietrzem.

Gdy zostanie zredukowane na przykład zużycie opakowań zaczną się zwolnienia w firmach parających się ich produkcją. A co by było, gdyby udało się spełnić żądania ekologów? Nic by nie było. Mieszkalibyśmy w ekologicznych jaskiniach nadzy, bo futra są nieekologiczne, bez prądu, bez gazu i bez sensu. Taka jest alternatywa rozwoju cywilizacji. Prawda jest bowiem taka, że żeby cywilizacja w takiej postaci, jaką znamy, mogła się rozwijać fabryki muszą na okrągło produkować jednorazowe, coraz mniej trwałe buble. Inaczej cała gospodarka zawali się. Można więc spokojnie protestować mając świadomość, że tych protestów nikt nie weźmie poważnie. Bo jakby wziął, to luksusowymi stałyby się nawet te dobra, na które dziś stać wszystkich.

Protestować jest miło, zwłaszcza gdy wokół protestanci płci przeciwnej, a akcja ma miejsce na łonie natury. Bo po zakończeniu jest gdzie wrócić, jest nadal gaz i prąd na które większość stać. Wiszące estakady nad doliną Rospudy nie powstały jednak nie tylko dzięki protestom zielonych, ale także dlatego, że wsparł ich autorytet instytucji unijnych. Zabrakło tego wsparcia w Soczi i unikalne w skali światowej tereny uległy nieodwracalnej dewastacji.

Postępu nie da się zatrzymać. Należy więc próbować godzić sprzeczne interesy, szukać kompromisów. Protest dla protestu nie ma żadnego sensu. Bo jeśli nie to i nie tu, to co i gdzie?

 

Uaktualnienie:
Działacze Greenpeace przedostali się na teren elektrowni atomowej w Fessenheim w departamencie Górnego Renu na wschodzie Francji. Domagają się natychmiastowego zamknięcia elektrowni. Dlaczego elektrownię należy zamknąć natychmiast? Bo ma być zamknięta i już! Nie zaprzątają sobie głowy takimi drobiazgami jak los ludźi w niej zatrudnionych, nie interesuje ich jak zamknięcie z dnia na dzień elektrowni wpłynie na bilans energetyczny Francji. Nie można oprzeć się wrażeniu, że chodzi tylko o rozróbę, a działacze płacone mają od akcji. Bo w jaki sposób takie działanie, trącące wręcz szantażem, pomoże przyrodzie? Przecież likwidacja elektrowni wiąże się z utylizacją niezużytego paliwa, rekultywacją terenu. A Greenpeace nie oferuje wsparcia finansowego…

Dodaj komentarz