Zapłacimy wam jak za zboże

Jak ukraińskie zboże trafia do Polski? Prof. Monika Stanny z Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN wyjaśnia, że na dwa sposoby. Albo jest tak zwana odprawa ostateczna, czyli przedsiębiorca ukraiński deklaruje, że zboże trafia do Polski. Takiego zboża według GUS-u wwieziono z Ukrainy do kraju około 3 mln ton. Drugi sposób to tranzyt. W tym przypadku to nie jest tak, że to zboże sobie po prostu wjeżdża tak jak my przekraczamy jako ludzie granicę, bo jest strefa Schengen. Nie! Również jest wypełniana deklaracja, wypełniany blankiet, jest określane tak zwane miejsce docelowe, gdzie ten transport ma trafić, jest pobierane zabezpieczenie w postaci swego rodzaju kaucji. To zboże nie jedzie gdzieś, lecz nie wiadomo gdzie, bo w końcu i tak gdzieś trafi. Ma konkretne, ściśle określone miejsce przeznaczenia. I właśnie tam powinno trafić! Ale nie trafia. Dlaczego? Oto jest pytanie!

Gdyby ktoś jakimś cudem lub z nieznanej przyczyny zapomniał, to powinien czym prędzej przypomnieć sobie komu podlegają wszelkie służby i instytucje w państwie od ośmiu lat rządzonym przez PiS. Pod czyją kuratelą są Polskie Koleje Państwowe, sanepid, straż graniczna, CBA, CBŚ, policja, prokuratura i niektóre firmy zajmujące się handlem, przechowywaniem, przetwórstwem żywności. Co ciekawe portal RMF24 poinformował przedwczoraj o ustaleniach jego korespondentki w Brukseli. Podobno Polska już 23 lutego zgłosiła do unijnego Systemu Wczesnego Ostrzegania o Niebezpiecznej Żywności i Paszach (RAFSS), że w pszenicy sprowadzonej do Polski z Ukrainy wykryto niebezpieczne dla zdrowia ludzkiego pestycydy. Dla porównania gdy Słowacja wykryła niebezpieczny związek w ziarnie natychmiast powiadomiła RAFSS jednocześnie blokując transport i wprowadzając zakaz przetwarzania ukraińskiego zboża i mąki. Nie wiadomo dlaczego portal informacyjny dopiero teraz o tym informuje, dlaczego ustaleń dziennikarki RMF w Brukseli nie potwierdziło dotąd żadne inne medium, a także dlaczego przez bez mała dwa miesiące służby państwa polskiego nie kiwnęły palcem w tej sprawie skoro, jak podano, ryzyko dla zdrowia polskie władze uznały wówczas za „poważne”.

Podsumujmy. Unia chcąc pomóc walczącej Ukrainie zawiesiła cła na wszystkie towary przez nią eksportowane. Premier, którym jest Mateusz Morawiecki, poinformował na początku czerwca ubiegłego roku, że Polska została także poproszona i powiedziałem jakie są nasze warunki, otrzymujemy tutaj z tego tytułu także środki ze strony UE po to, ażeby zwiększyć przepustowość, poprawić infrastrukturę, która umożliwi wywóz zboża, wywóz towarów z Ukrainy na Bliski Wschód, do Afryki i do innych państw. No i zaczęło się! Ukraińskie towary zaczęły płynąć do Polski szerokim strumieniem, rząd z szerokim uśmiechem zagospodarowywał płynące szerokim strumieniem unijne środki, a zboże i towary z Ukrainy zamiast trafiać na Bliski Wschód, do Afryki i do innych krajów trafiały prosto do polskich silosów, spichlerzy i magazynów. Bez żadnej kontroli. To znaczy jakaś kontrola była skoro zbożu wymykającemu się jakiejkolwiek klasyfikacji, nie spełniającemu żadnych norm, nadano nazwę „techniczne” i wpuszczano dalej bez żadnych ograniczeń.

Ci, którzy żywio y bronio, którzy bez mrugnięcia okiem głosowali na PiS, bo une dajo, którym nie przeszkadzało, że une dajo setki, a dojo miliony, po ośmiu latach odkryli, że zostali oszukani. Bo chłop, jak wiadomo, kieruje się chłopskim rozumem i właśnie ta specyficzna odmiana rozumowania podpowiedziała mu, że jeśli szerokim strumieniem Ukraińskie zboże wlewa się do Polski, to to, które on wyhoduje i wymłóci na pewno będzie jeszcze droższe niż jest. Dlaczego? Bo jak towaru na rynku jest więcej, to on drożeje? Nie. Bo tak mówi prezes partii, a on nigdy się nie myli! Dlatego rolnicy ostrzegali, ale nie protestowali zbytnio cierpliwie czekając, aż wszystkie silosy, magazyny i elewatory wypełnią się po brzegi. Gdy to się stało odkryli, że zostali oszukani, więc rozpoczęli protesty. Jednak odwagi brakło, by jak dawniej wysypywać zboże na tory czy blokować pociągi. Niestety, cały świat już dowiedział się, że Polska sprowadzała skażone, nie nadające się do niczego, trujące zboże. W tej sytuacji tylko desperat lub oszust odważy się importować zboże z Polski. A już na pewno nie zaoferuje satysfakcjonującej rolników ceny.

W związku z zaistniałą sytuacją, w związku z niekompetencją i nieuczciwością władzy Donald Tusk na Twitterze podziękował i wezwał.

Dziękuję za wsparcie, ale nie pocieszenia mi trzeba, tylko Waszej determinacji i wiary w zwycięstwo. Wzywam wszystkich na marsz w samo południe 4 czerwca w Warszawie. Przeciw drożyźnie, złodziejstwu i kłamstwu, za wolnymi wyborami i demokratyczną, europejską Polską.

Na wezwanie zareagowali dwaj główni karierowicze sceny politycznej. Wice prezes Władzia Kosiniaka-Kamysza, staraniom którego Polska zawdzięcza drugą kadencję Pawła Kukiza, wyjaśnił, że oni, ludowcy, swój chłopski rozumek majo i uważajo, że gdyby marsze mogłyby rozwiązywać problemy związane z drożyzną, złodziejstwem i kłamstwami, to byłoby super. Ale rzeczywistość jest inna. Trzeba przede wszystkim ciężko pracować, co każdego dnia robi prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz spotykając się z Polakami. Módlmy się, żeby przywódcy chłopskiemu żadna żyłka nie pękła od tej ciężkiej pracy. Choć marsz ma się odbyć 4 czerwca, za bez mała dwa miesiące, to oni już dziś nie mogo iść. Nie mogo, bo my dzisiaj rozwiązujemy realne problemy Polaków związane z niekontrolowanym napływem zboża z Ukrainy. Prowadzimy specjalny zespół, który działa jak komisja śledcza. My się dzisiaj zajmujemy rozwiązywaniem realnych problemów Polaków, a nie zastanawiamy się nad żadnymi marszami.

Drugi wielki karierowicz także ciężko pracuje dla Polski, Polek, Polaków, kraju oraz ojczyzny. 4 czerwca niewątpliwie jest ważnym dniem dla Polaków i z tej okazji Szymon Hołownia oraz nasi politycy również będą zaangażowani w różne wydarzenia w Polsce w imieniu jego nabzdyczoności poinformowała Paulina Hennig-Kloska, która do Sejmu dostała się z list Platformy Obywatelskiej, po czym wypięła się na swoją macierzystą partię. Od dawna mamy swój ustalony harmonogram, będziemy go realizować i data 4 czerwca również jest dość mocno wypełniona. Aby mieć pełny obraz sytuacji należy wspomnieć, że PiS także nie zamierza dołączać do marszu.

Jeśli polityk nie rozumie otaczającej go rzeczywistości, w obliczu katastrofy zachowuje się jak niespełna rozumu, ma do tego prawo. Jeśli wyborca na takiego głosuje powierzając mu swój los, to… ma do tego prawo

Dodaj komentarz