W co się bawić?

Usłyszałem w radiu i nie mogłem uwierzyć własnym uszom. Oto Stefan Bratkowski, legenda dziennikarstwa twierdzi, że dziennikarzowi nie wolno posługiwać się źródłami informacji opartymi na przestępstwie, a takim jest nielegalny i nieuprawniony podsłuch. I dalej, że Publikacja informacji, choćby najatrakcyjniejszych, jeśli pochodzą z przestępstwa, jest sprzeczna z zasadami kodeksu Międzynarodowej Federacji Dziennikarzy, nie mówiąc już o kodeksie karnym. Ale chyba redaktor nie jest do końca pewien tego co mówi, gdyż zapewnia solennie, że nie jestem w żadnych stosunkach z obecnym rządem, nie doradzam i nie admiruję. Trudno w to uwierzyć. Czymże jak nie admirowaniem jest stawianie dziennikarzy na cenzurowanym i odmawianie obywatelom zawartego w konstytucji prawa do informacji?

Z przemyśleń redaktora wynika, że dziennikarz powinien wystąpić do organów ścigania z wnioskiem o pozwolenie na podsłuch tego lub owego ministra i wniosek swój uzasadnić. Gdy w wyniku tego jak najbardziej legalnego podsłuchu wyjdzie na jaw, że ten lub ów minister postępował nie do końca zgodnie z prawem, to śledztwo będzie nadzorował podsłuchiwany. Ze względu na znajomość sprawy.

Ale jest też i druga strona medalu pomijana przez pana redaktora, a nie mniej ważna. Oto Najwyższa Izba Kontroli w raporcie zwraca uwagę, że sądy występują o dane telekomunikacyjne nawet w sprawach rozwodowych, służby żądają danych starszych niż 12 miesięcy (co jest bezprawne), nie usuwają niepotrzebnych danych, a także żądają ujawniania treści SMS-ów, co prawo przewiduje tylko w przypadku najcięższych przestępstw. Z kolei w ustawodawstwie nie zakazano służbom inwigilowania osób chronionych tajemnicą zawodową. Zaś obywatele nie są informowani przez sądy i prokuratury o pozyskiwaniu billingów (zobligowane są do tego art. 218 § 2 kpk).

Wygląda na to, że zdobyte w Związku Młodzieży Socjalistycznej, a później w Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej doświadczenia wiele pana redaktora nauczyły. Na przykład tego, że czynniki partyjno-rządowe mają prawo łamać prawo o każdej porze dnia i nocy, ale informowanie o tym bez zezwolenia jest nielegalne.

Wywody pana Bratkowskiego nijak się mają do takiego zalecenia dotyczącego dziennikarzy: W zbieraniu materiałów nie wolno posługiwać się metodami sprzecznymi z prawem i nagannymi etycznie; wyjątkiem jest dziennikarstwo śledcze, tj. tropienie w imię dobra publicznego — za wiedzą i zgodą przełożonych – zbrodni, korupcji czy nadużycia władzy.

Dodaj komentarz