Ustawa nieznanego autorastwa

Gdy wolne media — jedne reklamujące się sloganem „masz prawo wiedzieć”, inne „posłuchaj, żeby zrozumieć”, a większość „dzięki reklamom korzystasz za darmo” — coś relacjonują, na przykład omawiają nowelizację ustawy, to głównemu tematowi z regułu poświęcają niewiele uwagi. Zazwyczaj lakonicznie informują, że została przygotowana, po czym przechodzą do przypomnienia, omówienia i okoliczności uchwalenia samej ustawy. W skrajnych przypadkach głównemu tematowi poświęcone są jedno, dwa zdania, a cały materiał skupia się na rysie historycznym.

W Lucimiu doszło do dramatu. Do dramatu dochodzi wtedy, gdy giną zwierzęta, a do tragedii, gdy ludzie. Dramat w Lucimiu polegał na tym, że udusiło się nieomal 1000 świń, ponieważ wysiadła wentylacja. Ot i cała informacja. Niewiele, a przecież często wydawcy płacą za każdy 1000 zzs (znaków ze spacjami), więc trzeba było ją rozwinąć poszerzając chociażby o sięgającą 20 lat wstecz historię hodowli. Nie zaszkodziło także ze współczuciem wspomnieć o ubezpieczeniu — świnie warte milion ubezpieczono na 200 tysięcy. Na koniec sięgnięto po optymistyczny akcent, że na pomoc ruszył Polski Związek Hodowców i Producentów Trzody Chlewnej, a każdy może kiedyś potrzebować pomocy, więc lepiej się dołożyć.

Bywają jednak takie tematy, których media unikają jak ognia i są niebywale powściągliwe jeśli chodzi o szczegóły. Dzieje się tak wtedy, gdy celem jest prawda, ale bynajmniej nie cała, bo cała jest niewygodna, niewskazana lub niezalecana. Na przykład ostatnio wolne media (niewolnymi nie będziemy się zajmować) podały, że

Komisja Europejska pozwała Polskę do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Uważa, że polskie prawo dotyczące reklam aptek narusza dyrektywę o handlu elektronicznym.

Poinformowały o tym między innymi portale wyborcza.pl, gazeta.pl, dziennik,pl, money.pl i inne. Cechą wspólną wszystkich materiałów jest brak informacji o tym, że zakaz reklamy nie został wprowadzony wykutym w kamieniu nakazem boskim, lecz wprowadzony przez polski parlament na wniosek polskiego rządu. Brak tej informacji sprawia, że w komentarzach jedni wieszają psy na Unii, a inni na PiS-ie, choć autorem tych genialnych, prorynkowych rozwiązań był rząd Donalda Tuska. Skoro media nie kwapią się z wyjaśnieniami, to nie pozostaje nic innego jak je wyręczyć.

Zakaz reklamy był jednym z elementów wielkiej reformy służby zdrowia. Jej obraz nie będzie pełny bez głównego orędownika zmian tow. Bartosza Arłukowicza, który będąc członkiem SLD przypomniał starą interpelację: Zmiana przepisów ma wprowadzić sztywne marże handlowe, jednakowe ceny na leki we wszystkich aptekach. Ministerstwo uzasadnia swoje działania troską o pacjenta, przewidując wzmocnienie pozycji istniejących aptek i polepszenie jakości świadczonych przez nie usług. Tymczasem proponowane zmiany są próbą odgórnego sterowania rynkiem, które może spowodować drastyczny spadek liczby aptek i zablokowanie powstawania konkurencji na okres wielu lat. Czy ministerstwo zdaje sobie sprawę, że próba nadmiernego ograniczenia przez państwo mechanizmów wolnorynkowych może mieć negatywne skutki dla konsumentów? — dociekał Arłukowicz i pytał: Czy pani poseł Skowrońska i pani poseł Kopacz otrzymały odpowiedź na tę interpelację, którą przeczytałem, którą złożyły 2 marca 2007 r.? Chciałbym zapytać też kto, bądź jakie argumenty przekonały panią poseł Skowrońską i panią minister Kopacz w ciągu czterech lat do całkowitej zmiany poglądów w tej sprawie?

Panie potrzebowały czterech lat na zmianę zdania, Arłukowiczowi wystarczyło kilka miesięcy. Pytanie zadał jako członek SLD w marcu, a już w grudniu jako mini ster zdrowia z ramienia PO zapewniał, że Celem tej ustawy było obniżenie cen leków i zaoszczędzenie na powtórne negocjacje. Tak się stanie. Leki będą tańsze, a pacjenci będą mieli większe możliwości. Wtórował mu Donald Tusk: Ustawa refundacyjna jest jednym z najbardziej wyrazistych przykładów, że to nie sztuka przez 10 lat rozmawiać o tym, że trzeba ograniczyć przesadne ceny, absolutną samowolę koncernów farmaceutycznych, zjawiska korupcyjne na styku lekarz — firma farmaceutyczna. Wszyscy o tym wiedzieli, wszyscy o tym mówili, nikt niczego nie zrobił. Tusk zrobił i od tego czasu leki są coraz tańsze i coraz dostępniejsze.

Rok po przeforsowaniu ustawy, w październiku 2013 r. Konfederacja Lewiatan wystąpiła do Komisji Europejskiej ze skargą na rząd Rzeczypospolitej Polskiej w sprawie art. 94a twierdząc, że zakaz reklamy jest sprzeczny z unijną zasadą swobody przepływu towarów oraz swobodą przedsiębiorczości. Rok później mgr Piotr Sędłak, dr n. farm. Tadeusz Bąbelek i  dr n. farm. Grzegorz Pakulski, wybitni specjaliści od handlu i prawa orzekli, że „Zakaz reklamy aptek zgodny z prawem unijnym”. Czy gdyby magister i dwóch doktorów prawa orzekło, że lek na hemoroidy leczy także zapalenie gardła, farmaceuci i lekarze potraktowaliby tę deklarację poważnie?

W 2018 roku śp. europoseł z ramienia PO Marek Plura zapytał Komisję, czy ma zamiar w sprawie wymyślonego przez duet Tusk-Arłukowicz zakazu reklamy coś zrobić, ponieważ polskie, czyli już wtedy pisowskie ministerstwo nie zamierza kiwnąć palcem. I oto nagle, po kolejnych pięciu latach Komisja przebudziła się i pozwała Polskę. Oznacza to, że przy sprzyjających wiatrach Tusk z Arłukowiczem będą musieli wypić piwo, którego nawarzyli.

Dotychczasowa praktyka wskazuje, że jeśli chodzi o wyroki TSUE, to zasada jest prosta — wyrok nie po myśli władzy nie ma mocy wiążącej. Tę oczywistą oczywistość tak tłumaczy mini ster od sprawiedliwości, mgr Zbigniew Ziobro na przykładzie orzeczenia dotyczącego sędziego Igora Tulei: Tak zwane orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie sędziego Igora Tulei nie ma mocy wiążącej i nie może mieć żadnych konsekwencji dla polskiego systemu prawnego. Powinno być ignorowane jako deklaracja polityczna. Jest to bardzo istotna wykładnia, ponieważ Anna Moskwa poinformowała właśnie na Twitterze, że ciąg dalszy nastąpi.

Dalszy ciąg walki o polskie interesy w UE! Zgodnie z naszymi wcześniejszymi deklaracjami dzisiaj jako PL złożyliśmy pierwszą skargę do TSUE dot. jednego z dokumentów w ramach pakietu #Fitfor55. W naszym wniosku wskazujemy, że rozporządzenie #LULUCF przyjęto na błędnej podstawie prawnej, dodatkowo naruszając kompetencje państw członkowskich, ingerując w sposób prowadzenia gospodarki leśnej, pomimo braku kompetencji UE w tym zakresie.

Jeśli wyrok będzie korzystny dla Polski, to Unia będzie musiała się do niego zastosować, ponieważ prawo musi być przestrzegane. W przeciwnym razie będzie to orzeczenie „tak zwane”, nie mające mocy wiążącej.

Co to jest FitFor55? Wyjaśniono przy okazji omawiania wpisu Anny Moskwy, co potwierdza tezę, że są rzeczy, o których można informować i takie, o których lepiej nie wspominać.

Dodaj komentarz