The end of Szkło kontaktowe?

Dywagacje mają zaszczyt przedstawić sztukę bez sensu i morału pod tytułem „Nienawidzący hejter”. Występują:
Znajomy pierwszy oraz
Znajomy drugi.
Obaj nie widzieli się od dawna.
Miejsce akcji: Ulica, na której dochodzi do spotkania.
Znajomy pierwszy: O! Cześć stary! Kopę lat! Jak ci się powodzi?
Znajomy drugi zamiera. Robi straszną minę i mówi: Widzisz tę twarz? To twarz wku…rzenia!
Znajomy pierwszy: Ale stary o co chodzi? Co się stało? Ja przecież…
Znajomy drugi: Ty durniu, ty idioto, ty [niecenzuralne], [niecenzuralne] i [niecenzuralne] kwadratowy! Ty przeżarty nienawiścią do szpiku kości hejterze. 7 lat temu w powodzi mój syn stracił dorobek całego życia! Został bez dachu nad głową, a w zeszłym roku odeszła od niego żona! Jak śmiesz tak bezlitośnie kpić z jego nieszczęścia?
Kurtyna: opada

Best od Szkło kontaktowe

Swego czasu kupiłem sobie w kiosku… Tak. Nie tak wcale dawno na każdym większym skrzyżowaniu, nieopodal przystanku tramwajowego lub autobusowego stał sobie kiosk, a w nim prasa, papierosy, bibeloty i bilety komunikacji miejskiej. Nieco wcześniej w celu zwiększenia atrakcyjności czasopism praktycznie do każdego dodawano płytę DVD z filmem lub jakimś programem. W ten oto sposób kupując Newsweeka wszedłem w posiadanie kompletu zatytułowanego „The best of Szkło Kontaktowe”. W owych czasach nie miałem telewizora, albowiem pozbyłem się go definitywnie na początku tysiąclecia, ale to zupełnie inna historia. Niebywale trafny dobór fragmentów i celne komentarze sprawiały, że płyty oglądało się wielką przyjemnością.

Od tego czasu minęły lata. Zmarła Maria Czubaszek, zmarł Grzegorz Miecugow. Gdy uzyskałem możliwość oglądania TVN24 natychmiast skorzystałem z okazji by na bieżąco śledzić kolejne wydania „Szkła”. Z opisu wynika, że to program jedyny w swoim rodzaju.

Jedyny program „z przymrużeniem oka” na antenie TVN24 i TVN24 BiS. Gospodarze programu, wraz z zaproszonymi do studia satyrykami lub dziennikarzami, w luźnej konwencji komentują bieżące wydarzenia polityczne. W trakcie programu telewidzowie mogą dzwonić lub pisać SMS-y, by podzielić się własnymi opiniami.

Uderzyło mnie, że z dawnego polotu i finezji nie zostało praktycznie nic. Prowadzący prowadzili drętwe, wymuszone dialogi, komentarze były nijakie, trzeba było naprawdę dużo samozaparcia, by dotrwać do końca i nie zwichnąć sobie szczęki ziewając. Przez kilka miesięcy robiłem dobrą minę do złej gry licząc na cud choć już Einstein ostrzegał, że tylko idiota powtarza stale tę samą czynność licząc po cichu, że kiedyś w końcu będzie inaczej. Ucieszyłem się, gdy pojawił się Robert Górski, ale szybko mina mi zrzedła. Zdawał się być wycofany, ostrożny, w niczym nie przypominał satyryka znanego ze sceny. Podobnie rozczarowujący byli zarówno Artur Andrus jak i Krzysztof Daukszewicz, więc myślałem, że przynajmniej Górski wniesie powiew świeżości. Nie wniósł. Gdy uświadomiłem sobie, że zaczynam się zmuszać do oglądania, machnąłem ręką i zająłem się czymś innym.

Nie tylko satyrycy, wszyscy w programie sprawiają wrażenie, że gdzieś z tyłu głowy mają czerwoną lampę, że bardziej zastanawiają się nad tym, czego nie powiedzieć, niż nad tym co powiedzieć. Nie mogłem zrozumieć co w tym gronie nudziarzy robią kabareciarze, których praca polega na wykpiwaniu wszystkiego i wszystkich bez żadnych ograniczeń, którzy operują słowem i błyskawicznie, bez większego zastanowienia muszą reagować, kojarzyć. Prześmiewca jednostronny, który starannie dobiera obiekty do wychłostania biczem satyry, to nie satyryk, to Pietrzak. Tymczasem komentarze zgromadzonych w studio były grzeczne, ulizane, pełne namysłu i zadumy. O przymrożeniu oka w ogóle nie było mowy. Oczywiście nie dotyczy to braci Jachimków, ponieważ oni, jak to przyznał Tomasz, żartują na zupełnie innym poziomie. Ich przemyślenia są jak piwo bezalkoholowe, czyli napój dający gwarancję braku efektów bez względu na to ile się go wypije.

I oto pewnego dnia nadszedł pamiętny wieczór 15 maja, gdy szydło wreszcie wylazło z worka. Zgromadzony w studio satyryk, jak to satyryk, uległ nastrojowi chwili i zażartował. Żart jak żart, bywa lepszy i bywa gorszy. Z definicji ma kogoś rozśmieszyć, a nie poniżyć lub obrazić. Ten niewątpliwie nie zaliczał się do kategorii beznadziejny, ponieważ prowadzący w ogóle nie zwrócił nań uwagi. Ba, z niczym nagannym ani z nikim nie skojarzył, ponieważ wyraził zdumienie widząc wykrzywioną grymasem nienawiści twarz Jaconia. I wtedy okazało się, że przymrożenie oka ma swoje granice. Granic za to nie ma dezynwoltura tak zwanych wolnych mediów. Kinga Molenda na przykład na portalu gazeta.pl jest tak dobrą dziennikarką, że potrafi w jednym zdaniu zaprzeczyć informacji podanej w drugim. W przeciwnym razie należałoby przyjąć, że albo kompletnie nie rozumie co pisze, albo wykonuje zlecenie mediów rządowych.

Mowa o skandalicznym „żarcie” Daukszewicza, który spytał o dziecko Piotra Jaconia, zwracając się słowami „jakiej płci jest on dzisiaj?”. Krzysztofa Daukszewicza spotkała lawina hejtu, dlatego ostatecznie zdecydował pożegnać się z programem TVN24.

Do kogo zwrócił się słowami, kogo zapytał o niego, skoro chodziło o nią, ponieważ wspomniane dziecko jest córką, co prawomocnym wyrokiem potwierdził sąd? Musi budzić zdumienie, że tak zwane wolne media nie mają żadnych oporów przed przeinaczaniem, twórczą interpretacją faktów, rzucaniem fałszywych oskarżeń. Nie informują, lecz kreują rzeczywistość, oskarżają, osądzają i skazują naginając fakty lub wypowiedzi tak, żeby pasowały do z góry założonej tezy. Oczywiście telewizja serwująca prawdę calusieńką dobę pod hasłem „masz prawo wiedzieć” natychmiast usunęła nieszczęsny fragment programu, bo co z oczu to i z serca. Bardzo dobry chwyt marketingowy, ponieważ to co usunięto krąży po internecie i było pokazywane przez wszystkie konkurencyjne stacje, z telewizją publiczną na czele, co na pewno korzystnie wpłynęło na wiarygodność.

Z punktu widzenia widza „Szkło” przeistaczało się z żartobliwego w żałosne. Z punktu widzenia satyryka sytuacja stawała się coraz bardziej niekomfortowa. To jest program na żywo, a stałe pilnowanie się, żeby nie chlapnąć czegoś, co może się komuś nie spodobać, na dłuższą metę jest nie do zniesienia. Dlatego po udanym sponiewieraniu Krzysztofa Daukszewicza, napuszczeniu na niego hejterów, ani Robert Górski, ani Artur Andrus, topowi bądź co bądź satyrycy, nie czekali aż ich spotka to samo i zrezygnowali z udziału w programie. Robert Górski napisał:

Tą drogą w ramach solidarności z Krzysztofem i w ramach niezgody na podobieństwo TVN24 do TVP Info, jako gość „Szkła…” bardzo dziękuję za gościnę. Stacja niszczy niewinnego człowieka i dlatego nie chcę tego wspierać swoją obecnością. Dziękuję Tomku i Wojtku. Będę was miło wspominać, podobnie jak pozostałych, których poznałem dzięki ‚Szkłu…

W ślady Górskiego poszedł Artur Andrus. Dobra wiadomość jest taka, że pozostali „satyrycy”, bywalcy i widzowie zostają. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że człowiek, który nie miał nic przeciwko wyrwaniu żartu z kontekstu i sugerowaniu, że był wymierzony w kogoś innego niż był, sam na Instagramie szlochał swego czasu, że mu przypisali.

Viva nr 1, 13 stycznia 2022

Udzieliłem wywiadu VIVIE. Rozmowa z Katarzyną Piątkowską była dobra. Wsłuchana. Uważna. Autoryzacja zbiorowa. Rodzinna. Jak zawsze. I wydawało się, że dopilnowaliśmy wszystkiego. Nawet podpisów pod zdjęciami. Nie pomyślałem o jednym: o wzmiance na okładce. Że będzie. I będzie jakaś. Zobaczyliśmy ją już wydrukowaną. Na żadne zmiany nie było szans. Na okładce przypisano mi zdanie, którego nie powiedziałem. Co więcej, w wywiadzie mówiłem coś wręcz przeciwnego.

Czegóż takiego nie powiedział Jacoń? Nie powiedział „Miałem syna, mam córkę”. Jak mogło brzmieć „coś przeciwnego”? Może lepiej nie wiedzieć…

Tak więc gdy Kali przypisywać — dobrze. Gdy Kalemu przypisywać — źle.

 

PS.
Wdzięczny jestem p. Renacie Kim, której niedawno udało się wyeliminować Tomasza Lisa, za słowa, że „transfobii ubranej w postępowe piórka nie da się obronić”. Już, już miałem sobie zaprenumerować Newsweeka, ale jeśli publikują w nim ludzie, którzy nie rozumieją żartów, recenzują je i nadinterpretowują, to byłaby to chybiona inwestycja.

Dodaj komentarz