Starcie na starcie

Śledząc tak zwane wolne media trudno nie zauważyć, że ta tak zwana „wolność” to prawo do epatowania sensacją, zabieganie o klikalność nie mające nic wspólnego z rzetelnością. Wiele materiałów to omówienie rozmów w programach publicystycznych lub wpisów w mediach społecznościowych opatrzone krzykliwymi tytułami typu „mocne”, „ostre” czy „skandaliczne — w zależności od sympatii politycznych medium — słowa. Wczoraj na przykład Władysław Kosiniak-Kamysz, który jest liderem ludowców, pogalopował do telewizji publicznej by podzielić się z telewidzami swoimi przemyśleniami. Co i rusz Danuta Holecka zapędzała chłopinę w kozi róg. Nazajutrz portal gazeta.pl omówił rozmowę tytułując materiał »Kosiniak-Kamysz starł się z Holecką i skrytykował TVP. „Nie śmiałam pana zaprasza攫. Na czym polegało „starcie”? Okazało się, że Kosiniak-Kamysz miał czelność skrytykować tę jakże obiektywną i niezależną telewizję państwową, więc Holecka za karę nie mogła go zapraszać, co przyjął ze zrozumieniem

Szef PSL przyznał dziennikarce rację i wyjaśnił powody takiej decyzji. — Często mówicie nieprawdziwe rzeczy i manipulujecie i dlatego nie mogę się z tym zgadzać. Nie będę mówił, że jest inaczej — podsumował Kosiniak-Kamysz.

Czy z takimi „wolnymi” i takimi tuzami na opozycji mediami można marzyć o odsunięciu PiS-u od władzy?

 

Dodaj komentarz