Sport.

Czy obecne pokolenie jeszcze rozumie czym jest sport? Co łączy jeszcze idee przyświecająca twórcy nowożytnych Olimpiad z obecnym przemysłem medialno-sportowym? Kto jeszcze pamięta że Pierre de Coubertin był zdecydowanym zwolennikiem Olimpiady jako spotkania AMATORÓW a nie osób żyjących z uprawiania sportu, czy to nauczycieli wychowania fizycznego czy cyrkowych zapaśników.

Myślę, że tamten spór z 1894 roku o idee sportu olimpijskiego jest sporem fundamentalnym pomiędzy pedagogiką a zarobkowaniem.
Dziś w świecie tego nagłaśnianego w mediach sportu amatorzy nie funkcjonują, sportem rządzi pieniądz, sprawa wychowania poprzez sport nie jest ani drugo- ani nawet trzeciorzędną, liczą się sponsorzy, kontrakty, medialny przekaz w którym od czasu do czasu wspomni się o aspektach wychowawczych sportu. Taki medialny kwiatek do kożucha.

Kogo taki sport wychowuje? To chyba nietrudno zgadnąć. Nie możemy z kimś wygrać to KUPMY lepszego zawodnika. KUPMY to słowo klucz w obecnym sporcie. Komercjalizacja idei olimpijskiej i całości sportu jaka dokonała się w ostatnim wieku przypomina do złudzenia to, co działo się w starożytnym Rzymie z Igrzyskami Tak jak wtedy igrzyska, tak dziś sport stał się narzędziem politycznym.

Czy będzie błędem stwierdzenie, że np. FIFA czy MKOL mogą być narzędziem politycznym, że mogą  być elementem nacisku, czy decyzje o miejscu zawodów są pozbawione podtekstu politycznego, że o komercyjnym nie wspomnę? To ta góra, wielka polityka i wielkie pieniądze nakręcane przez media, na dole są kibice jak tłum w Koloseum głośny i żądny wrażeń.

Obecny sport to system przepływu pieniądza, przepływu, którym można sterować. Dotykamy tu zarówno inwestycji – stadiony kosztują – jak i mediów oraz zwykłych zawodników, których można sprzedać lub kupić, dotykamy tu polityki i to tej małej lokalnej, jak i tej wielkie światowej. Zupełnie z boku pozostawiam kwestie marginalną w tej skali jaką jest nieuczciwość czy to przekupnego sędziego, czy działalność jakiegoś „fryzjera” bo to zwyczajnie odpryski tego systemu przepływu pieniądza jakim stał się sport zawodowy.

Ludzie chcą oglądać sport, płacą za to, więc w zgodzie z prawem popytu i podaży dostają poprzez telewizor wprost na swą kanapę towar ładny, kolorowy, dobrze zorganizowany, odwołujący się do emocji, towar, za pomocą którego można podnosić samoocenę konsumenta i na tyle nośny, że może być nośnikiem innych idei, już niekoniecznie związanych z pedagogiką sportu taką, jak rozumiał to Pierre de Coubertin.

Dziś za pomocą transmisji telewizyjnych zawodowego sportu sprzedaje się zarówno czekoladowe batoniki jak i programy polityczne od tych najprostszych  odwołujących się wprost do szowinizmu czy to narodowego, czy grupowego, po te bardziej złożone i o bardziej długofalowym oddziaływaniu. Sport stał się z nośnika idee równości, braterstwa, wzajemnego szacunku i szlachetnej rywalizacji czy to z partnerem na stadionie czy ze swym własnym zmęczeniem, stał się pasem transmisyjnym konsumpcyjnych idei, które najczęściej stoją w oczywistej opozycji do tych pierwotnych górnolotnych haseł. Dziś uprawianie sportu przez zawodowców to zwyczajny sposób na życie w jego czysto merkantylnym wyrazie. Nie winię ich za to, wszak ktoś im za to płaci, byli by głupcami gdyby odmawiali. Tylko jaki w tym jest sens? Czy ich niewątpliwie ciężką i ryzykowną często dla zdrowia pracę można jeszcze nazwać sportem?

Dla mnie, w moim rozumieniu, więcej sportu w sporcie jest w porannej codziennej gimnastyce wykonanej w domu gdy nikt nie widzi niż np. w transmisji piłkarskich rozgrywek pucharowych.

Dlaczego o tym piszę? Bo skojarzyła mi się kwestia tego konsumpcyjnego rozumienia sportu ze wzrostem znaczenia w społeczeństwie ruchów skrajnych, szczególnie prawicowo nacjonalistycznych. Tak sobie myślę, że to wypaczenie idei sportu, to odejście od sportu rozumianego jako wielokierunkowy rozwój jednostki i zastąpienie go jedynie rozwojem konsumpcji stało się do pewnego stopnia jednym z głównych powodów wzrostu w społeczeństwie zachowań egoistycznych i nacjonalistycznych.

Sport paradoksalnie spełnił swą funkcje wychowawczą, tylko że wypaczony konsumpcjonizmem wychował nie moralnych i otwartych obywateli tylko hordy nacjonalistyczno egoistycznych konsumentów sportowej papki medialnej. Wychowaliśmy dzięki tak rozumianemu sportowi nowe pogaństwo. Ciekawe kiedy my zrozumiemy to, co Teodozjusz Wielki wiedział już w 393 roku zakazując Igrzysk.
 

02.05.2017
villk

 

W nawiązaniu do:
Letnie Igrzyska Olimpijskie 1896 (Wikipedia)
Międzynarodowy Komitet Olimpijski (Wikipedia)
FIFA (Wikipedia)
Faszyzm w Warszawie (blog)

Dodaj komentarz


komentarze 4

  1. Nie do końca zgadzam się z ideą sportu olimpijskiego. Według niej to mieli być sportowcy amatorzy, którzy sportem zajmowali się po pracy. Mogli także posiadać inne dochody do pracy nie zmuszające.

    Idea jest piękna, ale nie odpowiada na podstawowe pytania. Jak lub z czego utrzymywali się starożytni sportowcy? Kim byli z zawodu? Można domniemywać, że nie byli niewolnikami, ale jako tacy mogli reprezentować swojego właściciela. Wiadomo, że otrzymywali nagrody? jakie? Sam laur zwycięstwa nie nakarmi, nie pozwoli utrzymać rodziny. Jeśli rodziny mogli posiadać.

    Przypuszczam, że w idealizowaniu posłużono się poglądami odstającymi od rzeczywistości.

    Czego brakuje? Możliwości uprawiania sportu masowego. Dziecko chce nauczyć się pływać? A pływanie to najlepszy rodzaj gimnastyki. Dziecko ma chęć, to rodzice muszą wyjąc z kieszeni pieniądze i wnieść stosowną opłatę. Kiedyś basenów było jak na lekarstwo. Teraz (patrząc na moje miasto) jest ich naprawdę sporo. Są przy hotelach – sanatoriach. Dostęp płatny dla ludzi z zewnątrz. Basen miejski – płatny, za dzieci także.

    Kiedyś szkoły organizowały różne rodzaje kółek. Teraz nie ma na to pieniędzy. Ale dla tłustego faceta zwanego ojcem są. Nie ma sportu masowego. Bo nawet biegacze biorący udział w masowych biegach, gdy chcą się biegać prawidłowo nauczyć, muszą instruktora opłacić.

    1. Trochę więcej optymizmu, moja droga. Komuniści za pomocą ZOMO ćwiczyli z Polakami ścieżki zdrowia i biegi przełajowe, PiS też przygotowuje się do powszechnego programu sportowego. OT będzie ćwiczyć z narodem nie gorzej niż MO, bijące serce partii.

      1. Nie tęsknię do PRL.Jedyne czego teraz żałuję, to braku możliwości korzystania z otwartych granic. Ale…szlachetne zdrowie straciło swoją szlachetność…

        Kiedyś szybko uciekałam przed ORMO czy MO. Teraz daleko nie pobiegnę, ale..strachu jakoś nie czuję

    2. Dodam wywiad ze sportowcem, który naprawdę osiągnął sukces. Ale mówi tak:

      „Gdybym dzisiaj nie zajmował się dzieckiem, to oczywiście. W Polsce postrzeganie sportowca skażone jest przez PRL. Jesteśmy normalnymi ludźmi, na Zachodzie wszyscy rozumieją, że to zwyczajny zawód, a nie jakaś misja, u nas – sportowiec to ktoś zaczarowany. Że niby nastawia program na zdobycie medalu i nie interesuje go nic więcej.”

      Więc może to kupowanie to tylko zapłata za wychowanie zawodnika, nauczenie go sportu?

      https://sportowefakty.wp.pl/pchniecie-kula/689427/tomasz-majewski-urodzilem-sie-mistrzem