Prawo tylko naturalne

Co jakiś czas, ostatnio w miarę regularnie, objawia się jakiś oświecony przez Ducha Świętego sługa boży i prawi o prawie naturalnym. Czasem to prawo zwane jest wręcz prawem boskim. Co duchowny przeważnie rozumie pod tym pojęciem? Przeważnie rozumie całkowite podporządkowanie się woli bożej, której on jest wyrazicielem. Nie wolno więc na przykład stosować sztucznych metod przy zapładnianiu, bo Bóg sobie tego nie życzy. Dlaczego sobie nie życzy, skoro dał ludziom nie tylko rozum, ale i wolną wolę? Nie życzy sobie, bo sobie nie życzy, co osobiście przekazał słudze swemu w piwnicy w tajemnicy. Bo choć to wola boża, to bóg się z nią nie obnosi i przekazuje ją tylko wybranym. Po kryjomu. Żeby dali cynk komu trzeba. Dekalog też przekazał po kryjomu Mojżeszowi, który boski dar potłukł w drobny mak. Wszechmogący, który stworzył wszystko nie potrafił stworzyć plastiku ani rzeźbić w metalu?

Nawiasem mówiąc altruizm, cecha nie tylko ludzka, ewidentnie nie zalicza się do kategorii „prawo naturalne”. Dlatego duchowni przeważnie nie stają w obronie nikogo, kto bezinteresownie dzieli się z innymi chlebem, solą, sprzętem medycznym, pieniędzmi, filmem czy empetrójką. Nie postulują by sprzeczne i nielogiczne prawo autorskie zastąpić moralnym nakazem — ściągnąłeś, podoba ci się, to zapłać twórcy.

Skoro do końca nie wiadomo co to jest prawo naturalne, to można założyć, że zarówno ewolucja jak i dobór naturalny, jako jak najbardziej uniwersalne i zgodne z naturą są prawami, które obowiązują wszystkich bez wyjątku. W pierwszym przypadku można oczywiście mieć pewne wątpliwości, bo zmian ewolucyjnych nie jest łatwo dostrzec. Co nie znaczy, że ich nie ma. Chociażby człowiek wyższy i bardziej długowieczny niż przed wiekami jest tu dobrym przykładem. Bo ewolucja — wbrew pozorom — nie polega na zmianie na przykład hipopotama w kaktus.

Jeśli ewolucja nie dla każdego jest oczywista i wiarygodna, to dobór naturalny tym bardziej wydaje się czymś abstrakcyjnym. Zwłaszcza w odniesieniu do ludzi, których medycyna uniezależniła i wyjęła spod jego działania. Czy aby na pewno? Dobór naturalny w połączeniu z ewolucją pozwala przeżyć osobnikom, a tym samym i gatunkom najlepiej dostosowanym. Człowiek postanowił oszukać, ominąć te zasady, ale natury, czy — jak kto woli — boga, nie da się oszukać. Choć z początku wydawało się, że się da, że człowiek z naturą wygrał. Nic bardziej mylnego. Przykładów na to jest mnóstwo. Pierwszy z brzegu — mimo postępu medycyny i badań dowodzących poza wszelką wątpliwość, że szczepienia ratują zdrowie, a często i życie, osobniki niedostosowane postanowiły położyć kres swojemu rodowi nie pozwalając na szczepienie swoich dzieci. To doprowadziło do tego, że wróciły choroby, o których już dawno zapomnieliśmy i zaczynają powoli zbierać żniwo. A szansa przeżycia w dobrym zdrowiu osobnika nieszczepionego jest mniejsza niż szczepionego.

Albo inny przykład. Afryka. Osobnicy nieprzystosowani intelektualnie dokonali napadu na ośrodek, w którym próbowano leczyć groźną chorobę zakaźną. Wzięli sobie głęboko do serca wersety świętych ksiąg, w których o wirusach i bakteriach nie ma ani słowa. Tej choroby z kolei nie ma czym leczyć z prozaicznego powodu — koncernom farmaceutycznym nie opłaca się prowadzić kosztownych badań nad lekiem, który być może uratowałby paru Murzynów czy — poprawniej — Afroafrykanów w Afryce tyle, że akurat ich na niego nie stać. Można więc jedynie żywić nadzieję, że zaraza nie przedostanie się do „cywilizowanego” świata i nie położy kresu przemysłowi farmaceutycznemu. Warto przypomnieć sobie panikę związaną z ptasią grypą. Jest kwestią czasu, gdy takie biznesowe, nastawione wyłącznie na zysk podejście położy kres cywilizacji białego człowieka.

Po co jednak daleko szukać? Na naszym rodzimym podwórku wybieramy sobie ludzi, którzy uważają, że kobieta ma obowiązek rodzić nawet wtedy, gdy wiadomo, że dziecko będzie upośledzone. Jaki jest sens, uzasadnienie dla takiego podejścia? Przecież upośledzone dziecko, to upośledzony człowiek. Człowiek, który będzie wymagał opieki przez całe życie, który nie będzie pracował, który nie będzie miał prawa do świadczeń i będzie cały czas na utrzymaniu podatników. Jaki wniesie wkład w rozwój kraju? W jaki sposób cofanie się do standardów średniowiecznych, gdy badania prenatalne były nieznane, poprawi poziom życia wszystkich obywateli? Oczywiście próżno te pytania stawiać zarówno duchownym jak i podporządkowanym im politykom czy — ogólnie — władzy. Chyba, że ktoś uwielbia być traktowany jak półgłówek i słuchać — bądźmy delikatni — pustosłowia podlanego sosem wielkich, acz w większości niezrozumiałych i nic nie znaczących dla mówiącego słów.

Bóg dał ludziom dwie bezcenne rzeczy — rozum i wolną wolę. Nie dajmy się okraść z wolnej woli tym, którzy rozumem nie grzeszą.

 

PS.
Podczas przygotowywania notki pojawił się wpis, pierwszy jak się okazuje, stowarzyszenia „Nigdy więcej”. Dowiadujemy się z niego, że podczas festiwalu Przystanek Woodstock wystartowała akcja promocyjna nowej edycji konkursu. Konkursu, którego celem jest promowanie dialogu międzykulturowego i szacunku dla różnorodności. Zwróciłem na to uwagę, ponieważ prowadzę prywatną krucjatę w obronie wolności słowa. Stowarzyszenie, którego woluntariusze na Woodstocku propagowali idee antyrasizmu i wielokulturowości postanowiło walczyć z propagowaniem nienawiści, rasizmu i agresji w internecie, na stadionach oraz w każdej innej przestrzeni publicznej. Jak walczyć? Za pomocą pogadanek, dyskusji, prelekcji? Skąd! Metodami stalinowskimi — cenzurując, wycinając, zamazując, usuwając, kneblując. I jak wtedy karając, karząc, penalizując za słowa i poglądy, które Stowarzyszenie uznało za niesłuszne. Na przemoc werbalną ma reagować państwo z całą mocą przemocą instytucjonalną.

Czy te wszystkie akcje nie są przypadkiem równie bezsensowne jak kosztująca krocie i przynosząca więcej szkody niż pożytku „walka” z narkotykami? Co da usunięcie nienawistnego wpisu, gdy stoi za nim człowiek, który tak uważa, a usunięcie wypowiedzi tylko go w przekonaniu umocni? Nigdy więcej! Nigdy więcej tych, którzy zawsze mają rację!

Dodaj komentarz