Pomożecie?

Rano zadzwonił znajomy.
— Dobra zmiana w Gazecie Wyborczej, biegnij, kup sobie.
— A na czym polega?
— Kup to się dowiesz.

Kupiłem. I przeczytałem na pierwszej stronie, że

Robimy wszystko, by wraz z „Wyborczą” dostawali Państwo najwyższej jakości teksty napisane przez najlepszych dziennikarzy. Niezależny komentarz, rzetelna informacja, krytyczna publicystyka, wybitny reportaż – to wszystko znajdziecie Państwo w odmienionej „Gazecie Wyborczej”. Odmienionej zarówno w wersji cyfrowej, jak i w wydaniu papierowym.

Od dziś razem z „Wyborczą” otrzymacie Państwo:
W PONIEDZIAŁEK magazyn wybitnych reporterów „Duży Format” (przeniesiony z czwartku), „Ale Historia” (dla miłośników historii) i zupełnie nowy tygodnik „Mój Biznes. Ludzie. Praca. Innowacje”, w którym opowiadać będziemy m.in. historie niezwykłych biznesów oraz prezentować niebanalne sylwetki przedsiębiorców.
OD WTORKU DO CZWARTKU aktualne doniesienia o wydarzeniach w kraju i na świecie, opinie, polemiki, poradniki i informatory.
W PIĄTEK tygodnik „Tylko Zdrowie” (przeniesiony ze środy), „Wyborczą TV”, niezbędnik weekendowicza „Co Jest Grane 24” oraz magazyny lokalne.
W SOBOTĘ wreszcie – jeszcze bogatszy i urozmaicony „Magazyn Świąteczny” i renomowany tygodnik kobiecy „Wysokie Obcasy”.

Jak pokazuje przykład Węgier, wolna, krytyczna wobec władzy i liberalna prasa nie przetrwa bez niezależności finansowej. Przygotowanie jakościowych treści wymaga nakładów. Dlatego od dziś podnosimy cenę „Wyborczej” – w poniedziałki i piątki do 3,99 zł, a w soboty do 4,29 zł (wydanie stołeczne 4,49 zł). W pozostałe dni „Wyborcza” będzie kosztować 2,99 zł.

Liczymy na Państwa zrozumienie i solidarność z redakcją, której najważniejsze wartości podzielają Państwo od 1989 r. Nie zawiedziemy Was!

Co dostałem za 4 zł bez grosza? Szesnaście stron. Czyli niewiele więcej od tego, co dostawałem w roku 1990 za 50 groszy. 4 strony (25%) zajmuje sport. 3 strony (19%) poświęcono warszawskiej reprywatyzacji. 2 strony (12,5%) zajęły całostronicowe reklamy. Nie ma ani jednej aktualnej informacji agencyjnej, nie dowiedziałem się co dzieje się w kraju i na świecie. Być może dlatego, że z niewiadomych przyczyn poniedziałek postanowiono uczynić dniem bez informacji. Za 4 zł dostałem zbiór felietonów i artykułów. Owszem, ciekawych, ale bardziej pasujących do tygodnika.

„Niezależny komentarz, rzetelna informacja, krytyczna publicystyka, wybitny reportaż…” Na drugiej stronie czytam, że

 Osobiście jestem zwolennikiem podpisania CETA. Uważam, że wobec globalnych wyzwań zachodni świat musi się jednoczyć – także gospodarczo.

Ale na dziesiątej, że

Trudniej jest zrozumieć, dlaczego PiS postanowił poprzeć układ CETA. Bo od dawna deklaruje, że chce wzmocnienia suwerenności i roli państw narodowych, a CETA prowadzi w przeciwnym kierunku: wzmacnia globalne korporacje i ponadnarodowe standardy, których polskiemu rządowi nie będzie wolno zmieniać. […] Korzyści ekonomiczne, które mogą wykazać zwolennicy traktatu, są dla większości państw i społeczeństw nieznaczne. A ograniczenia, jakie CETA nakłada na rządy w szeroko rozumianych sprawach gospodarczych, są spore. Ograniczenie suwerenności dotyczy nie tylko np. swobody kształtowania ochrony praw intelektualnych (co nam się raczej nie opłaci, bo wartości intelektualnych tworzymy i sprzedajemy dużo mniej, niż importujemy) oraz rynku rolnego (np. GMO), lecz także polityki społecznej i systemów podatkowych.

Co więc wie czytelnik po lekturze Gazety Wyborczej na temat CETA? Tyle samo co przed lekturą, czyli nic. Za to ze zdumieniem przeczyta, że  CETA opłaci się, a dowodem jest… wzrost eksportu.

Bo zarówno poprzedni rząd, jak i obecny zbyt łatwo oddały tu pole. A można by się pochwalić choćby tym, że w ostatnich latach polski eksport do Kanady wzrósł z 900 mln do 1,8 mld dolarów kanadyjskich, podczas gdy import jest wciąż na tym samymi poziomie – ok. 300 mln dol.

Po co podpisywać umowę, skoro eksport rośnie bez niej? Tego zwolennik umowy nie wyjaśnia.

Jedno od razu rzuca się w oczy — praktycznie kompletny brak reklam. To z kolei pozwala zrozumieć dlaczego przez ostatnie lata Gazeta Wyborcza gorliwie i często bez oglądania się na rzetelność i wiarygodność wspierała poprzednią ekipę. Gdy w oczy zaczęło zaglądać widmo bankructwa nagle okazało się, że gazeta bez czytelników istnieć nie może, choć przez lata lekceważyła ich i traktowała po macoszemu. Czy jednak to, co oferuje dzisiaj zachęca do sięgnięcia do portfela i wydawania ponad 90 zł miesięcznie? W dzisiejszym wydaniu nie ma ani jednego materiału, który można by od biedy uznać za krytyczny wobec władzy.

Zmiany polegające na tym, że dodatek z czwartku przeniesiony zostanie na poniedziałek, a ze środy na piątek to żadna zmiana. Gazeta Wyborcza, warto przypomnieć, największe triumfy święciła wtedy, gdy była rzetelną, opiniotwórczą gazetą bez żadnych dodatków. Dzisiejsze wydanie zaś ewidentnie stanowi dodatek do „Dużego Formatu”, „Ale Historii” i „Mojego Biznesu. Ludzi. Pracy. Innowacji”. Nie wiem jak inni czytelnicy, ale ja nie zamierzam płacić za coś, czego nie potrzebuję. Gazetę kosztującą złotówkę będę kupował codziennie, po kosztującą 3 złote czy 4 nie sięgnę, skoro za mniejszą kwotę mogę kupić trzy tygodniki. Chętnie wspomogę niezależne wydawnictwo. Ale dziennik, a nie dodatek do dodatków. Tym bardziej, że wydatek kilku złotych nawet nie daje dostępu do aktualnego wydania online.

 

PS.
Był czas, że dodatki, bonusy, płyty, filmy, wkładki zwiększały sprzedaż. Pod warunkiem, że były atrakcyjne i dodawane, a nie wciskane na siłę. Gazeta codzienna nie może kosztować tyle, co tygodnik! („Angora” kosztuje 4 zł i ma 84 strony, a nie 16; tyle stron ma kosztujący 5 zł tygodnik „Nie”, ale ilustracje nie zajmują w nim niemal całej strony.)

Z kolei należący do tej samej „stajni” co Gazeta portal opinii prowadzi konsekwentną akcję usuwania wpisów blogowych w oparciu o donosy.

Zastrzegamy sobie jednak prawo do interwencji, gdy dostaniemy zgłoszenie, że w komentarzach pod notką blogera znajdą się wpisy wyjątkowo obraźliwe, rażąco naruszające regulamin.

Co ciekawe wpisy potrafią stać się wyjątkowo obraźliwe i rażąco naruszać regulamin po upływie kilku miesięcy, o czym bloger dowiaduje się przypadkiem, gdy nie może znaleźć swojego wpisu. W tej sytuacji otwarte pozostaje pytanie dlaczego należy wspierać medium, które swoim własnym czytelnikom robi to, czego za ich pieniądze samo chce uniknąć?

Dodaj komentarz


komentarzy 10

    1. Obaj moi fani weszli. To musi być niesłychanie ekscytujące pisać o debilizmie albo że w piątej linijce od góry brak przecinka. Człowiek od razu czuje się dowartościowany. Muszę spróbować. Wole…
      wole
      1. «powiększenie się gruczołu tarczycy; też: taki powiększony gruczoł»
      2. «u ptaków i niektórych owadów: rozszerzona górna część przełyku służąca m.in. do magazynowania i częściowego przetrawiania pokarmu»

      Olaboga, alem jest czujny i mondry. Od razu mi lepiej i nawet woreczek mniej mi dokucza! 🙂

        1. Dołączyła wielbicielka. Informuję dla porządku. Widzę, że do każdego wpisu powinienem wrzucić jakiś haczyk dla specjalnych komentatorów, żeby mogli wykazać się. Zauważ, że nn zwrócił uwagę na tytuł (wiersz dla dzieci), a pozostali na nazwę kraju. Z tego co napisali widać, że wiedzą o jaki kraj chodzi, ale reszty wpisu chyba nie skumali. Może powinienem przygotowywać specjalne wyjaśnienia o co chodzi we wpisie dla specjalnych gości?

              1. Co do ćwiczenia to 100% racji. Kiedyś powiedziano mi (w młodości), że najbardziej we mnie irytuje to, że jestem spokojna, nie podnoszę głosu, nie daję się ponieść emocjom. Ot, taka Angielka 😉 z dawnych czasów i epoki, która minęła. I ze środowiska mi całkiem obcego. Bez niestety. Potem wielokrotnie wypraktykowane.:-)