Początek odbijania

Ze strony Narodowego Banku Polskiego można dowiedzieć się, że po pierwsze

Narodowy Bank Polski realizuje założenia polityki pieniężnej stanowione przez Radę Polityki Pieniężnej. Podstawowym zadaniem polityki pieniężnej jest utrzymywanie stabilnego poziomu cen.

Po drugie

Od 1999 r. NBP stosuje strategię bezpośredniego celu inflacyjnego. Od początku 2004 r. ciągły cel inflacyjny wynosi 2,5 proc. z możliwością odchylenia do 1 punktu procentowego w górę lub w dół. Oznacza to, że roczny wskaźnik CPI powinien w każdym miesiącu znajdować się jak najbliżej 2,5 proc.

Choć od 2004 „ciągły cel inflacyjny wynosi 2,5 proc.” to przecież od tego czasu zaszły kolosalne zmiany, w tym jedna dobra. Zapewne dlatego polityka pieniężna, której celem jest „utrzymanie stabilnego poziomu cen” coraz bardziej mija się z celem, który wynosi 2,5 ±1%. Zgodnie z danymi państwowego narodowego Głównego Urzędu Statystycznego inflacja w 2021 roku rośnie sobie radośnie w coraz szybszym tempie.

Wyszczególnienie MIESIĄCE
I II III IV V VI VII VIII
Analogiczny
miesiąc
2020 r. = 100
102,6 102,4 103,2 104,3 104,7 104,4 105,0 105,5
Grudzień
2020 r. = 100
101,3 101,8 102,8 103,6 103,9 104,0 104,5 104,8

Winą za ten stan rzeczy nie można obarczać ani polskiego rządu, ani Narodowego Bank Polskiego, ani polskiej Rady Polityki Pieniężnej, ponieważ to jest po prostu kwestia wiary. Nie wierzę w to — deklaruje mini ster finansów — że Polski Ład napędzi inflację, gdyż ci, co mniej zarabiają nie będą płacić podatków. To jest grupa, która nie chodzi do do restauracji i nie podróżuje za granicę – to jest grupa, która potrzebuje pieniędzy na podstawowe potrzeby — a to nie będzie napędzać inflacji. Także według prezesa NBP gdyby nie wzrost cen administrowanych i paliw to inflacja byłaby w pełni zgodna z celem NBP. Oznacza to, że krajowe czynniki popytowe, które są kluczowe z punktu widzenia polityki pieniężnej nie generują nadmiernej inflacji. Pamiętajmy ze nasza gospodarka jest w specyficznym momencie. Odrabia dopiero pandemiczne straty. O żadnym przegrzaniu nie ma mowy. W żadnych analizach odpowiedzialnych ośrodków nie znajduje to potwierdzenia. To dopiero początek odbijania po kryzysie pandemicznym. Jakże mądre i krzepiące słowa. Wydający coraz więcej na artykuły pierwszej potrzeby cieszą się jak dzieci, że płaciliby dużo mniej gdyby nie wzrost cen. A to przecież nie wszystko, ponieważ Glapiński chce podkreślić: Chcę podkreślić, że inflacja nie ma negatywnego wpływu na zasobność portfeli Polaków. Prawda! Na zasobność portfela kogoś, kto w 2020 roku zarobił 947.000. zł (prawie 80.000 zł miesięcznie) żadna inflacja wpływu mieć nie będzie.

Ekonomia nie jest zaliczana do nauk ścisłych, niemniej jednak przyczyny i skutki pewnych zjawisk poznano i zrozumiano już dawno. Do lepiej poznanych można zaliczyć inflację. Prowadzi do niej dodruk pieniędzy, z którym mamy obecnie do czynienia.

Drukarnia wytwórni papierów wartościowych nigdy nie pracowała na tak wysokich obrotach. Na zlecenie NBP wytwarza tyle banknotów, że wartość wszystkich papierowych pieniędzy w obiegu zwiększyła się w jeden rok o 66 mld złotych, czyli jedną czwartą, sięgając w sumie 300 mld złotych.

To dane sprzed niemal roku. Do tej pory NBP zdążył już „wydrukować” co najmniej dwa razy więcej. Dodruk pieniądza to jeden z czynników. Są i inne, jak chociażby inwestycje rządowe czy szczodrobliwość rządu, czyli zwiększenie wydatków socjalnych, podwyżka pensji dla „sfery budżetowej” itp. Na wzrost inflacji mają także wpływ zbyt niskie stopy procentowe i niskie bezrobocie. Ekonomiści uważają, że inflację da się utrzymać w ryzach dopóty dopóki dynamika wzrostu płac jest niższa niż dynamika wzrostu produkcji. Tymczasem rząd chełpi się tym, że płace rosną szybciej i ustawicznie podnosi płacę minimalną. Jednak mimo, iż nie jest to wiedza tajemna, mini ster finansów nie da sobie wmówić, że czarne jest czarne. Włączyliśmy konsekwencje Polskiego Ładu do przyszłorocznego budżetu, nie włączyliśmy KPO. Konsekwencje Polskiego Ładu są takie, że Polacy będą płacić mniejsze podatki, co zostawi więcej pieniędzy w ich kieszeniach, co zwiększy konsumpcję.

Kraj znajduje się niewątpliwie w niewiarygodnie kompetentnych i wiarygodnych rękach. Świadczą o tym słowa prezesa Narodowego Banku Polskiego, który zapewnia, że w tym roku roczny wskaźnik cen utrzyma się powyżej górnej granicy odchylenia od celu, czyli 3,5%. Wynika to wyłącznie z wcześniejszych podwyżek cen energii, paliw i opłat za wywóz śmieci. To już się dokonało, nie mamy na to wpływu. Większość z tych czynników wygaśnie w przyszłym roku, baza ulegnie zmianie. Wraz z ich wygaśnięciem statystycznym, inflacja się obniży i będzie kształtować się w granicach celu inflacyjnego, prawie dokładnie. Cel inflacyjny to dokładnie 2,5%. Dlatego w projekcie przyszłorocznego budżetu założono, że inflacja średnioroczna wyniesie 4,3% w tym roku i 3,3% w przyszłym.

Co nas czeka? Niczym niezakłócony wzrost. Na razie inflacji. Wynika to z faktu, że działania inflacjogenne są według Glapińskiego najlepszym rozwiązaniem. Najlepszym rozwiązaniem dla polskiej gospodarki jest utrzymywanie stóp procentowych na niezmienionym poziomie i kontynuowanie wszystkich działań, które podjęliśmy. Jeśli chodzi o przyszłość, analizujemy cały czas wszystkie napływające dane i będziemy adekwatnie reagować. Na każdym posiedzeniu RPP zastanawiamy się czy należy utrzymać dotychczasowe działania czy je zmodyfikować. 

Dodaj komentarz