Majowe wybory będą — jak chce Konstytucja — tajne… no, może nie do końca, ponieważ kartę wyborczą należy uzupełnić danymi osobowymi…, bezpośrednie… no, może niezupełnie, pośredniczyć będzie Poczta Polska… równe… no może nie do końca, ponieważ jeden domownik będzie mógł oddać głos za drugiego…, powszechne… no, może nie do końca, bo wielu wyborców karty do głosowania może nie zobaczyć choćby dlatego, że są zameldowani nie tam, gdzie mieszkają… i uczciwe… to akurat nie ulega najmniejszej wątpliwości. Warunkiem by wybory można było uznać za wybory jest dobre zabezpieczenie pakietów wyborczych. W przeciwnym razie może okazać się, że frekwencja przekracza 100%. Kandydat na prezydenta Stanisław Żółtek na konferencji prasowej zademonstrował jak wygląda oryginalny pakiet do głosowania. Otrzymał go w darze od pracownika firmy, której zlecono pakowanie zestawów. Jak doskonale zabezpieczony jest proceder składania zestawów do kupy najlepiej świadczy fakt, że bez żadnego kłopotu pracownik mógł sobie jeden zabrać na pamiątkę. RMF:
5 milionów do skompletowania przyjechało do tej firmy ciężarówką i bez żadnego nadzoru miały być one pakowane. Osoba ta miała zdecydować się na wyniesienie zestawu, żeby pokazać, że nikt nie pilnuje pakietów wyborczych.
Karty są uniwersalne, ponieważ nie ma na nich daty dziennej, a jedynie rok. Dlatego Kidawa-Błońska podała dwa warunki, które muszą zostać spełnione by wzięła udział w wyborach i na takich kartach oddała głos na Kidawę-Błońską: Są dwa warunki, pod którymi wezmę udział w wyborach: wybory muszą być bezpieczne dla Polaków i muszą być tajne, demokratyczne i zgodne z polskim prawem. Wrodzona skromność nie pozwoliła jej wspomnieć o trzecim warunku: to ja, a nie PiS, zdecyduję o tym, co jest zgodne z prawem i kiedy jest już dostatecznie bezpiecznie dla tych, no, jak im tam… Polaków. Ale Decyzję o tym czy będę na liście podejmę 7 maja. A wyborcy? Jeżeli będziemy wiedzieli kiedy będą wybory, na jakich zasadach, wówczas moi wyborcy poznają opinię. Niestety, nie wszyscy wyborcy podejmują decyzje tygodniami, a gdy sobie uświadomią, że prezydent jest także naczelnym dowódcą sił zbrojnych, to może im kompletnie odejść ochota na głosowanie na niezdecydowaną niewiastę, która każdą decyzję odwleka i przeciąga w nieskończoność.
Żłobki i przedszkola to miejsca zsyłki dzieci, których rodzice pracują. Dzieci nie tylko gromadzą się tam, ale także bawią się ze sobą. Zabawa dzieci ze sobą nie polega na tym, że jedno dziecko w maseczce z odległości dwóch metrów pokrzykuje na drugie, turla piłkę czy popycha samochodzik. A ponieważ zakażenie przeważnie przebiega u nich bezobjawowo, więc z punktu widzenia epidemiologii żłobki i przedszkola to doskonały rozsadnik zarazy — jedno zakażone dziecko zarazi pozostałe, a te swoich rodziców i dziadków. Dlatego na stronie ministerstwa edukacji narodowej zawisły niewyobrażalnie szczegółowe „Wytyczne dla przedszkoli, oddziałów przedszkolnych w szkole podstawowej i innych form wychowania przedszkolnego” zawierające instrukcje jak należy zorganizować opiekę nad najmłodszymi. Otóż
Organ prowadzący przedszkole, oddział przedszkolny w szkole podstawowej lub inną formę wychowania przedszkolnego,
- Pomoże dyrektorowi w zapewnieniu opieki nad dziećmi i realizowaniu skierowanych do niego wytycznych.
- Zobliguje dyrektora do przygotowania wewnętrznych procedur bezpieczeństwa na terenie placówki.
- Zapewni środki higieniczne potrzebne do bieżącego funkcjonowania placówki.
- W miarę możliwości zapewni dodatkowe pomieszczenia dla dzieci, a także wyposażenie tych pomieszczeń.
- W razie potrzeby zaopatrzy pracowników w indywidualne środki ochrony osobistej: jednorazowe rękawiczki, maseczki, ewentualnie przyłbice, nieprzemakalne fartuchy z długim rękawem.
- Wesprze dyrektora placówki w organizacji żywienia, w tym w wyborze bezpiecznych dostawców i zdrowych produktów żywieniowych, także w sytuacji wyboru dostawcy zewnętrznego (tzw. cateringu).
- Ustali szybki sposób komunikacji z dyrektorem, np. do raportowania o liczbie dzieci lub w sytuacji podejrzenia zakażenia.
- Zabezpieczy możliwość szybkiego uzupełniania kadry pedagogicznej w przypadku nieobecności nauczycieli z powodu choroby lub kwarantanny.
Takie oto wytyczne przygotowało ministerstwo edukacji narodowej pospołu z ministerstwem od zdrowia i Głównym Inspektorem Sanitarnym. Trzy niebywale tęgie łby dumały nad przerzuceniem odpowiedzialności na samorządy i dyrektorów placówek odnosząc pełny sukces. A ponieważ ani dzieci, ani ich rodziców badać nikt nie zamierza zanim nie zachorują, więc prokuratura będzie miała pełne ręce roboty oskarżając organ o to, że zapewnił, ale w stopniu niewystarczającym, zobligował i ustalił ale nie dopilnował, wsparł ale za mało, a poza tym nie zaopatrzył i nie zabezpieczył. I o to właśnie chodzi! Dlatego „możemy wykonywać więcej testów”, „chcemy wykonywać więcej testów”, ale wykonujemy mniej, bo tego wymaga sytuacja.
Wbrew pozorom wspólne dzieło ministerstwa od zdrowia, od edukacji narodu i Inspektora to tak naprawdę nie są wytyczne. Przedszkola przeważnie dysponują placem zabaw, a wiadomo, że przebywanie dzieci na świeżym powietrzu, gdzie sobie biegają, stwarza śmiertelne zagrożenie. Przecież wirus czai się za każdym krzakiem i na każdym źdźble trawy. Z tego względu gdy nadejdzie pora światło ujrzą dzienne wytyczne z prawdziwego zdarzenia. Szumowski: Za chwilę pojawią się twarde wytyczne inspekcji sanitarnej dotyczące choćby przebywania dzieci, co do ich ilości limit 12 dzieci (wyjątkowo można zwiększyć o 2) wietrzenie sal i dezynfekcje powierzchni. To nie oznacza, że można z dziećmi wychodzić na zewnętrzny plac zabaw. Te regulacje mają służyć temu, żeby wszystkim nam w Polsce w tym reżimie sanitarnym żyło się w możliwie normalny sposób. A gdyby ktoś się zagubił, nie wiedział które wytyczne są wytycznymi, a które zbiorem pobocznych życzeń, to My pomożemy tym samorządom, które nie wiedzą, jak sobie radzić z otwieraniem przedszkoli. Dzieci nie będą musiały nosić maseczek. Otwarte pozostaje pytanie dlaczego samodzielnie GIS przygotowuje twarde wytyczne, a wraz z dwoma ministerstwami nijakie.
Tymczasem personel medyczny z poświęceniem „walczy” o zdrowie i życie chorych. Zdrowi to doceniali i lekarzom z balkonów klaskali. Oklaskiwani postanowili dowieść, że oklaski i wdzięczność im się należą, dlatego karetka trzy godziny jeździła z kobietą u której podejrzewano udar, a lekarze zamiast udzielić jej pomocy pisali uzasadnienie odmowy przyjęcia do szpitala i odsyłali do placówki, w której oddział neurologiczny był nieczynny. Kobieta zmarła, ale nie od razu…
Niemal trzy godziny trwała przepychanka o to, kto przyjmie kobietę w kwarantannie, zabraną z podejrzeniem udaru z zakładu opiekuńczo-leczniczego pod Radomiem.
Z tak wspaniałą opieką medyczną, z tak sprawnymi służbami, uzbrojeni w tak szczegółowe wytyczne, mając świadomość, że kandydatka na prezydenta już 7 maja podejmie decyzję i będzie to decyzja właściwa, możemy wreszcie spać spokojnie.
Wirtualna
To wpisuje się w całokształt — skoro nie można donieść to trzeba w inny sposób dokuczyć. Jedni oddawali życie za ojczyznę, inni obrońców rabowali.