Nie da się!

W uzupełnieniu wczorajszych rozważań należy wyraźnie zaznaczyć, że Donald Tusk wyszedł na durnia wyłącznie w mediach publicznych i w oczach pisowskiego elektoratu. To jest bowiem bardzo specyficzna grupa ludzi, która brzydzi się wiedzą, prawdą gardzi, a im coś jest bardziej nieprawdopodobne, nielogiczne i bez sensu, tym głębiej w to wierzy. Jest na przykład święcie przekonana, że spadek inflacji jest równoznaczny ze spadkiem cen. Co prawda codzienne doświadczenie wyniesione ze sklepu przeczy tej tezie, ale tu w sukurs przychodzą oczywiste wyjaśnienia — ceny nie spadają mimo, że inflacja maleje, bo pazerni handlowcy, bo chciwi producenci, bo Putin, bo Tusk, bo ropa, bo Unia. Im bardziej kuriozalne wytłumaczenie, tym lepiej, tym bardziej wiarygodne.

Jarosław Kaczyński dał do zrozumienia na antenie Polskiego Radia, że Donald Tusk nie jest zbyt rozgarnięty, by nie rzec głupi. To jest całkowicie niepoważne, niemożliwe do przeprowadzenia, no ja nie ukrywam, że niewysoko oceniam kwalifikacje pana Tuska jako premiera, no ale nie aż tak nisko, żeby on nie wiedział, że w ciągu dwóch tygodni zmienić budżetu, bo to trzeba by zmienić budżet, zapewnić nowych środków dla tego budżetu i dokonać wielu innych zmian, które są potrzebne, żeby to zaczęło działać, to jest przedsięwzięcie po prostu niewykonalne. To jest chwyt, i to taki chwyt jak sądzę nie do końca przemyślany, podejmowany w sytuacji nagłej, w sytuacji kiedy dominuje nerwowość. W zeszłym roku Jarosław Kaczyński w TVP mówił, że 700 plus to właśnie posunięcie proinflacyjne. Nie sądzę, żeby było. Ale to nie oznacza, że my zaniechamy pomocy dla rodzin. Wiadomo nie od dziś, że co było a nie jest nie pisze się w rejestr. Problem nie w tym, że w zeszłym roku waloryzacja świadczenia działałaby proinflacyjnie, a w przyszłym nie. Plan jest bardziej makiaweliczny z jednej strony i zrozumiały z drugiej. Prezes NBP Adam Glapiński stale powtarza, że inflacja pod koniec roku spadnie. Spadek inflacji to spadek wzrostu cen, a co za tym idzie spadek wpływów do budżetu. Dlatego należy dbać o to, by inflacja utrzymywała się stale na odpowiednio wysokim poziomie.

Imposybilizm Kaczyńskiego ma drugie dno, którego odbiorcy mediów publicznych nie dostrzegą. Najpierw należ uzmysłowić sobie o jakiej kwocie mowa. Chodzi o nieco ponad 10 miliardów zł. Potem należy zwrócić uwagę na wypowiedź Mateusza Morawieckiego, który jest premierem, a który nie chciał mówić o złożonym właśnie w sprawie waloryzacji świadczenia 500+ projekcie „oszusta z Platformy”. Według niego waloryzacji nie da się przyspieszyć, ponieważ akurat w tej sprawie wymagane są „konsultacje społeczne”, które prawdopodobnie (sic!) rozpoczną się w czerwcu.

Można z głupia frant zapytać od kiedy i z kim PiS cokolwiek konsultuje? Rewolucja podatkowa zwana Polskim Ładem była konsultowana? Prezes przekonuje, że żeby móc przeznaczyć taką kwotę (nieco ponad 10 miliardów) na dzieci od dnia dziecka, trzeba nie tylko zmienić budżet, zapewnić środki, ale dokonać wielu innych zmian. I znowu można zapytać z głupia frant dlaczego dotąd wydawanie wielokrotnie większych kwot nie wymagało nowelizacji budżetu? W styczniu 2022 roku wchodzi w życie tarcza antykryzysowa. Równolegle wprowadzana jest tarcza antyinflacyjna, która na niektóre wyroby, produkty, energię, gaz, surowce obniżyła VAT i akcyzę. Choć łącznie kosztowało to kilkadziesiąt miliardów złotych ustawy budżetowej nie zmieniono. W drugiej połowie 2022 roku wprowadzono dodatek węglowy, dopłaty do gazu, pelletu, drewna, rekompensowano podwyżki cen ciepła. Nie zmieniono ustawy budżetowej mimo iż budżet kosztowało to w sumie kolejne kilkadziesiąt miliardów zł. Ledwie kilka tygodni temu, pod koniec kwietnia, światło dzienne ujrzało rozporządzenie w sprawie dopłat do zbóż oraz wsparcia finansowego w przypadku nawozów mineralnych. Mimo to ustawy budżetowej nie zmieniono. To by wskazywało, że Jarosław „nie da się” Kaczyński po prostu nie zamierza obietnicy spełniać, dlatego jej wykonanie tak bardzo odsuwa w czasie.

Smutne, że po trzydziestu z górą latach od transformacji o względy wyborców zabiegają dwaj populiści. Przykro jest także dlatego, że Polki i Polacy nie są jak kurtyzana, która idzie z tym, kto jej więcej zaoferuje i lezą za tym, kto im więcej naobiecuje.

Dzień po konwencji PiS […] zapytano Polaków o preferencje partyjne. Z badania przeprowadzonego na zlecenie „Super Expressu” wynika, że partia rządząca zwiększyła przewagę nad główną partią opozycyjną niemal dwukrotnie w porównaniu z poprzednim badaniem. […] 34,06 proc. pytanych wskazało Zjednoczoną Prawicę (Prawo i Sprawiedliwość, Suwerenną Polskę i Partię Republikańską). 27,79 proc. wskazało Koalicję Obywatelską (Platformę Obywatelską, Nowoczesną i Zielonych). 12,42 proc. wskazało komitet Trzecia Droga (Polska 2050 i Polskie Stronnictwo Ludowe). 10,75 proc. poparło z kolei Konfederację Wolność i Niepodległość. 10,01 proc. zagłosowałoby na Lewicę (Nową Lewicę i Razem).

Pocieszające, że opozycyjnemu popluliście udało się doprowadzić do tego, że rządowy populista zaplatał się we własne sidła. Przykre, że wyborcy z uporem stawiają ciągle na tych, którzy sprowadzą ich pewnie i prosto na samo dno.

Dodaj komentarz