My wiemy lepiej co powiedział

Portal RMF24 poinformował, że sprawcy grozi trzy lata. Za co? Za narażenie zdrowia człowieka na szwank, czyli niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Jakiemu sprawcy? Nieważne. Ważne, że mu grozi i tego należy się trzymać. A było tak.

Niezidentyfikowany metalowy przedmiot spadł na budynek mieszkalny w Rakowie w Wielkopolsce, nieopodal granicy z województwem kujawsko-pomorskim. Spowodował poważne uszkodzenia dachu, przebił go i wpadł do środka. Zatrzymał się na podłodze strychu.

Co wiadomo? Nic nie wiadomo. Kawałki metalu spadają na domy przebijając dachy, lecz nikt nie jest w stanie stwierdzić jakim cudem znalazły się w powietrzu, ani od czego odpadły. Jedyną pewną informacją jest to, że za taki (wy)czyn grozi do 3 lat więzienia.

Pasek jest najważniejszy

Radio nie ma takich możliwości jak telewizja, choć dzięki internetowi także i ono może pokazywać obraz, jednak jest to przeważnie obraz ze studia. Telewizja serwująca prawdę pod hasłem „masz prawo wiedzieć” uznała, że wiedzieć nie znaczy widzieć i obraz przesłoniła paskiem z informacją co widać pod nim.

Dawno, dawno temu, Hans Christian Andresen opisał zdarzenie, do którego doszło w pewnym kurniku. Pewna kura szykując się do snu straciła jedno pióro. Obróciła to w żart stwierdzając, że im bardziej się pierzy, tym jest piękniejsza. Jej nieco głuchawa sąsiadka z drugiego końca grzędy zinterpretowała to po swojemu. Nie kryjąc oburzenia szepnęła sąsiadce do ucha, że wśród czcigodnych mieszkanek kurnika znalazła się jedna, która wyskubuje sobie pióra by się upiększyć. Tę wersję usłyszała rodzina sów, która news sprzedała dalej. Każdy, kto go usłyszał dodawał coś od siebie, aż wreszcie do niczego nieświadomej sprawczyni całego zajścia utrata jednego pióra powróciła w postaci pięciu kur, które wyskubały sobie wszystkie pióra by przypodobać się kogutowi.

Krzysztof Daukszewicz z uwagą wysłuchał Jarosława Kaczyńskiego, który zapowiedział, że jeszcze tylko przez chwilę będzie mężczyzną, ponieważ właśnie postanowił, że już tego wieczora stanie się kobietą. Zafrapowany chciał upewnić się jakiej płci aktualnie jest  Piotr Jacoń, ponieważ pora była późna. Piotr Parzysz na portalu Onet plejada postanowił dowieść, że nie wypadł sroce, ani nawet kurze spod ogona i najlepiej wie co zaszło. W tym celu zinterpretował żart Daukszewicza nie gorzej, niż głuchawa kura. Otóż według jego jedynie słusznej, wręcz objawionej interpretacji Krzysztof Daukszewicz

Chciał zakpić z szyderstw Jarosława Kaczyńskiego z osób transpłciowych, a w rezultacie zrobił to samo, co prezes — szydził z nich.

Po wojnie, w okresie stalinizmu, w kinach przed projekcją zachodniego filmu pojawiał się prelegent, który wyjaśniał o co w filmie chodzi i na co należy zwrócić uwagę. Później prelegent przeniósł się do telewizji. Pojawiał się co prawda zdecydowanie rzadziej, ale zniknął niemal całkowicie dopiero gdzieś w latach osiemdziesiątych. Ponownie pojawił się przed projekcją dokumentu w cyklu „Ewa Ewart poleca” w TVN24. Dlatego myliłby by się ten, kto by pomyślał, że wraz z cenzorem stracił pracę. Jeden i drugi ma się świetnie. Pierwszy ostatnio ocenzurował podcast z Krzysztofem Daukszewiczem, a drugi w rozlicznych mediach tłumaczy użytkownikom jak należy rozumieć to, co ktoś powiedział.

Doskonałym kandydatem na prelegenta, który przed albo po spektaklu wytłumaczy widzom znaczenie wszystkich żartów i wymowę wypowiedzi byłby Piotr Jacoń, ale oczywiście nie tylko on. Z drugiej strony należałoby w kogoś takiego wyposażyć zwłaszcza „Szkło kontaktowe”, ponieważ żarty, zwłaszcza braci Jachimków, stoją na — jak to ujął straszy — zupełnie innym, nieosiągalnym dla zwykłego śmiertelnika poziomie. Choć, co trzeba uczciwie przyznać, pozostałych są równie… żartobliwe. Na przykład po prezentacji Tomasz Sianecki zwraca się do Wojciecha Fiedorczuka
— Ja się trochę dziwię, że pan siedzi tam, a nie tu.
Na co Fedorczuk:
— A ja się gubię tutaj, ja nie wiem gdzie już siadać, gdzie pierwsze wolne tam siadam.
Itd. w tym stylu. Gdyby był prelegent, to by wyjaśnił jak należy rozumieć ten dialog i dlaczego ci co siedzą nie powinni poczuć się znieważeni. Widzowie byliby w stu procentach pewni, że rechocząc nikogo nie wkurzą, nie  oburzą, nie skrzywdzą. A tak muszą pilnie baczyć, żeby sobie szczęki nie wywichnąć zbyt szeroko ziewając.

Walkę z mową od czegoś trzeba zacząć. Czemu nie od wywalenia Daukszewicza? Potem przyjdzie kolej na dziennikarzy śledczych, którzy w „Czarno na białym” i „Superwizierze” — zgodnie z interpretacją prelegentów drugiej strony — niby coś demaskują, a w rezultacie szydzą z prawdy. Tymczasem Piotr Jacoń kuje żelazo póki gorące. Nie oczekuje publicznych przeprosin, ale publicznej nauki od wszystkich bez wyjątku.

Nie oczekuję publicznych przeprosin. Oczekuję publicznej nauki. A ta dotyczy nas wszystkich. Bez wyjątku.

Sytuacja, w której walcząc o godność jednych, rozjeżdżamy walcem godność drugich, jest niedopuszczalna — w moim świecie. I na moim Instagramie.

Niestety, we wpisie Jaconia próżno szukać wyjaśnienia jakiej nauki oczekuje? Bo jedyna nauka jest taka, że gdy Kaczyński szydzi z osób transseksualnych, to Jacoń ani nie pokazuje wkurwionej twarzy, ani nie oczekuje publicznej nauki, siedzi sobie cichutko jak myszka pod miotłą. Gdy Daukszewicz szydzi z Kaczyńskiego, to odsądza go od czci i wiary, pokazuje swoją wykrzywioną gniewem twarz, obraża się na niego śmiertelnie i napuszcza redakcję i mniej kumatych kolesi po fachu. Po czym tłumaczy, że każda wypowiedź ma nie tylko (dla niektórych kompletnie niezrozumiały) sens, ale i kontekst.

W całej tej sytuacji chodzi właśnie o świadomość: sensów i kontekstów. Moja twarz w konfrontacji z „żartem” była kontekstem. I odesłała do właściwego sensu. Gdyby zamiast mnie w okienku „Szkła” stał ktoś inny, wszystkiego tego by zabrakło. Transfobiczny „żart” przemknąłby niepostrzeżenie. I wygodnie się umościł, gotów do ponownego użycia…

Właśnie. Pech chciał, że Daukszewicz nadział się na Jaconia. Jedyny dostępny komentarz widoczny dla niezalogowanych na Instagramie pod jego wywodami podsumowuje jego „traumę”:

Ojciec który nie ma szacunku dla dziecka upubliczniając jego ból

Dlaczego obrywa Daukszewicz? Bo jest bezbronny. Nie stoi za nim władza i instytucje państwa, więc można go bezkarnie oskarżać o niestworzone rzeczy i poniewierać, przy okazji demonstrując swoją empatię, bezkompromisowość, zaangażowanie, wrażliwość — patrzcie jaka/i jestem wspaniała/y, żadnemu z naszych nie przepuszczę! Tylko ja zrozumiałem co Daukszewicz naprawdę chciał powiedzieć i kogo obrazić i nie omieszkam podzielić się tym osiągnięciem intelektualnym z opinią publiczną, ponieważ robię w mediach! Im bardziej postępowi dziennikarze są wyrozumiali i pobłażliwi dla prawicowych „dziennikarzy” i prawicowych polityków szydzących z „dewiacji”, tym skwapliwiej i bezwzględniej gnoją swoich. Zaś swój brak kultury i taktu, obcesowość i brak wyczucia skrywają za określeniami „mocne”, względnie „ostre słowa”, „nie przebierał w słowa”, „nie gryzł się w język” i podobnymi.

Czy użytkownicy wreszcie tupną nogą? Czy powiedzą „Dość tego! Przestańcie traktować nas jak idiotów! Róbcie co do was należy, informujcie, ale przestańcie tłumaczyć jak należy rozumieć to, co ktoś powiedział lub zrobił, bo sami macie ogromny kłopot ze zrozumieniem nawet krótkiej wypowiedzi!”

W prawie obowiązuje domniemanie niewinności. W mediach odwrotnie — w pogoni za sensacją nawet niewinna wypowiedź zostaje zmanipulowana i zinterpretowana na niekorzyść wypowiadającego się. Liczba kliknięć niepomiernie wzrasta. Kto na tym zyskuje? Czy aby na pewno poszkodowani?

Dodaj komentarz