Ekstraordynaryjne przełamywanie

Co może zrobić osoba, która skierowała sprawę do sądu, a sąd zwleka z jej rozpatrzeniem? Nic nie może zrobić, musi cierpliwie czekać. Co może zrobić ustawodwaca, gdy prezydent złożył wniosek do Trybunału Konstytucyjnego, a Trybunał zwleka z jego rozpatrzeniem? Państwo może przymusić Trybunał, żeby zajął się sprawą i wydał zgodny z oczekiwaniami wyrok. Tę możliwość zaprezentował poseł Cymański Tadeusz na komisji sejmowej. Co prawda nie jest prawnikiem, ale w niczym mu to nie przeszkadza jako prawodawcy. Nie jestem prawnikiem, ale ta zasada, że prawo jest dla ludzi, a nie ludzie dla prawa i czemu służy to prawo, bo ta norma ona jest opisana i bardzo mądra. Natomiast warto się zastanowić, dlaczego te interpretacje w wykonaniu pani marszałek i naszej, i pani poseł Pihowicz są odmienne. Otóż nam chodzi, żeby przełamać impas. Czas biegnie. Zależy wszystkim, którzy mają na uwadze dobro państwa, żeby przełamać impas w Trybunale.

Warto w tym miejscu na chwilę przerwać wywód pana Cymańskiego Tadeusza, żeby nie tylko zgodzić się z nim w całej rozciągłości, ale także wyrazić podziw dla niebywałej dalekowzroczności środowiska politycznego, którego jest członkiem. Przecież, co trzeba z całą mocą podkreślić, oczywistą oczywistością jest, że żeby dziś Cymański wraz z kamratami mogli przełamywać impas w Trybunale, najpierw musieli do niego doprowadzić. W przeciwnym razie nie byłoby potrzeby niczego przełamywać. Dlatego ci, którzy zawsze mają na względzie dobro państwa, wtedy podnieśli limit pełnego składu TK z 9 do 11 sędziów, a teraz zamierzają obniżyć z 11 na 9. Niestety, są osoby, i takie mam wrażenie, którym zależy żeby to wydłużyć, żeby to zablokować, żeby to przyhamować. A przecież nie chodzi o to, żeby hamować, ale żeby przyspieszyć. Dlatego bez owijania w bawełnę powiedzmy sobie wprost o co chodzi. Chodzi o to, żeby zrobić to jak najszybciej i mówimy o kwestii, która jest już tak opisana, tak interpretacje są podawane, mówię o tym, o czym tu mamy za chwilę powiedzieć, więc, więc potrzeba starannej analizy ekspertów, debaty? To są bajki! Tu jest pytanie proste: czy chcemy ekstraordynaryjnie, nawet bym użył tego słowa, szybko po prostu przełamać impas i zmusić tą ustawą Trybunał do wydania określonego orzeczenia, na które czekamy. Jasne?

Rozumowanie Cymańskiego doskonale współgra z jego postępowaniem. Nie ma potrzeby uczestnictwa w posiedzeniu, ponieważ wystarczy wpisać się na listę obecności i pobrać wynagrodzenie. Jeśli jakiś sąd uzna takie działanie za bezprawne, poseł bez zbędnej zwłoki przełamie impas wraz z kolesiami ekstraordynaryjnie zmuszając ustawą są do wydania określonego orzeczenia. Podsumowując, dzięki temu, że staranna analiza i ostrzeżenia ekspertów oraz debata to były bajki, jest co przełamywać dziś i będzie co przełamywać w przyszłości.

Trzeba uczciwie przyznać, że ekstraordynaryjne rozumowanie nie jest obce przedstawicielom władzy. Można nawet rzec, że jest jej cechą wyróżniającą. Wyobraźmy sobie, że zapalił się dom. Sąsiedzi spieszą z pomocą. Ordynaryjnie żadnemu z nich w takiej chwili nie przyjdzie do głowy rozdrapywanie starych ran, przypominanie zadawnionego sporu o miedzę, której zresztą już dawno nie ma, czy spoliczkowanie pradziadka przez pradziadka. Chyba, że tak jak polskie władze podejdzie do gaszenia ekstraordynaryjnie.

80  lat temu, w czasie okupacji niemieckiej, Ukraińcy dokonali zbrodni na Polakach na Wołyniu. 80 lat to dostatecznie dużo czasu by sprawę raz na zawsze wyjaśnić, załatwić, przestać jątrzyć i rozdrapywać rany. Tym bardziej, że przynajmniej raz w tygodniu, a bywa, że częściej Polak katolik prosi swojego pana „I odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”. W tym przypadku polski rząd podchodzi do sprawy nie tylko wybiórczo, ale i ekstraordynaryjnie. Gdy Ukraina od ponad roku toczy nierówną wojnę z rosyjskim agresorem przedstawiciele polskiego rządu tradycyjnie przypomnieli sobie o Wołyniu. Specjalista od reparacji, wice mini ster MSZ Arkadiusz Mularczyk oznajmił, że Trzeba podkreślić, że jest to problem dotyczący naszej wspólnej historii w relacjach polsko-ukraińskich, a sprawa rzezi wołyńskiej nie jest w naszych relacjach tematem zamkniętym. Dziś nie jest i nie może to być temat najpilniejszy dla strony ukraińskiej, bo Ukraina walczy dziś o życie, co nie zmienia tego, że dla Polaków to temat bardzo ważny.

Człowiek który lezie do przodu, ale bez przerwy ogląda się za siebie prędzej czy później rozbije sobie łeb albo skręci sobie kark. Dlatego cały cywilizowany świat patrzy w przyszłość, a przeszłość służy mu wyłącznie do wyciągania wniosków z popełnionych błędów po to, by w przyszłości już ich nie popełnić. Na portalu Polonia Christiana anonimowy autor informuje, że Ukraina została podzielona na strefy, które poszczególne kraje będą mogły odbudowywać, czyli czerpać korzyści. Jednak zamiast ubolewać nad nieudolnością polskich władz, które nie potrafiły wynegocjować atrakcyjnych regionów szlocha przy okazji wywlekając zbrodnię sprzed bez mała wieku.

Polsce przypadł rejon od lat będący pod kontrolą Rosjan, w którym obecnie toczą się walki. Przypadek, propozycja…? Albo celowe działanie. I dowodzi tego „ukłon” Ukraińców w stronę Polaków wykonany w rocznicę Rzezi Wołyńskiej.

W tytule pada pytanie »dlaczego Ukraina po raz kolejny „wystawiła” Polskę?« Niestety, prawda jest taka, że to Polska, a ściślej Józef Piłsudski, raz a dobrze wystawiła Ukrainę wpychając ją w objęcia bolszewików i być może skazując na okrutną śmierć głodową nawet 10 milionów Ukraińców. Jeśli chodzi o Wołyń, to musimy w sposób stanowczy ten temat podnosić, jest to temat do przepracowania dla Ukraińców. Mamy świadomość sytuacji wojny, dlatego wykazujemy wsparcie i pomoc, ale też oczekujemy na zrozumienie strony ukraińskiej dla naszej wrażliwości i uderzenia się w pierś. Sprawa rzezi wołyńskiej to sprawa ciągle żywa w pamięci wielu polskich rodzin, także mojej.

Zupełnie inaczej sprawa się ma cała gdy chodzi o Polaków i ich bardzo niechwalebne czyny. W tym przypadku nie ma mowy nie tylko o żadnych przeprosinach, a problemy mają zarówno ci, którzy o nich mówią, jak i media, w których to robią. Przykładem z ostaniach dni jest p. prof. Barbara Engelking, która miała czelność w telewizji mówić jak było i co Żydzi, obywatele polscy bądź co bądź, sądzą o sąsiadach, prawdziwych Polakach. Szef IPN natychmiast skierował do nadawcy list, w którym zwraca uwagę na skandaliczne przekłamania i manipulacje. Co było przekłamaniem i manipulacją? Chociażby to, że

Zamiast rzetelnej, opartej na badaniach naukowych analizie relacji polsko-żydowskich, wiele miejsca w rozmowie poświęcono niemal wyłącznie kwestii rzekomego braku życzliwej atmosfery ze strony polskiej, niechęci Polaków do Żydów, likwidacji getta i szmalcownictwu

Zdumiewający zarzut doktora Karola Nawrockiego wobec profesor Barbary Engelking zawodowo zajmującej się tą problematyką. Szef KRRiT mgr Maciej Świrski błyskawicznie wszczął postępowanie w sprawie rozmowy na antenie. Całej masy pomniejszych oburzonych nawet wspominać nie warto. Niebywale trudno jednak nie dostrzec analogii między wzmożeniem, jakiego doznały instytucje państwowe po rozmowie Moniki Olejnik z Barbarą Engelking i wykrzywioną nienawiścią twarzą Piotra Jaconia. W obu przypadkach zła wola i pogarda dla prawdy stoją na bardzo zbliżonym, wysokim poziomie. Różnica polega tylko na tym, że w pierwszym przypadku instytucje państwa atakują naukowca i wolne medium, a naukowcy i postępowi dziennikarze stają w ich obronie, a w drugim zadziwiająco zgodnie reagują zarówno jedni jak i drudzy.

W cywilizowanym świecie nikomu do głowy nie przyjdzie zmuszać ustawą sąd do wydawania określonych orzeczeń. Wysłuchuje się także racji obu stron. W państwie PiS-u panują inne zasady. Tu wyroki są sprawiedliwe tylko wtedy, gdy są zgodne z oczekiwaniami. Nie jest potrzebne także słuchanie wyjaśnień drugiej strony. Wiadomo przecież, że oskarżony — w omawianym przypadku Daukszewicz — nie może mieć racji, więc po co tracić czas?

Dodaj komentarz