Kto ją hodował?

Wczoraj Henryka Bochniarz przekonywała, że sama przynależność do płci żeńskiej nobilituje człowieka i stanowi wartość dodaną. Mogła sobie na to pozwolić, ponieważ o Polskę i polski język na przestrzeni dziejów walczyli pradziadowie, dziadowie i ojcowie, a nie prababki, babki i matki. Można pokusić się o takie przepisanie historii, żeby liczba bohaterskich kobiet była zdecydowanie większa. Nie tylko Kopernik była kobietą, ale także Mieszko I, Władysław Jagiełło, Jan III Sobieski i Józef Piłsudski. Najpierw trzeba by jednak wymyślić żeński odpowiednik męskości i męża stanu. Napoleon był genialnym strategiem, ale Napoleonka kojarzy się z czym innym zgoła.

Henryka Bochniarz w przypływie szczerości przyznała, że ma kłopoty ze słuchem i to ją niepokoi. Ja jestem bardzo zaniepokojona tym, że nie słyszę na przykład o nazwiskach kobiet-wojewodów. Przecież to jest faktyczna władza w regionach. Myśmy mieli (sic!) chyba jedną marszałkinię w ubiegłym, w poprzednim wydaniu, zobaczymy jak będzie teraz w wyborach samorządowych, chyba ani jednej wojewodziny. Charakterystyczne dla kobiet wyzwolonych, choć ich paplanina sugeruje, że raczej nawiedzonych, jest to, że jak ognia unikają procedur demokratycznych. Im się po prostu stanowiska i funkcje należą i trzeba im je dać. Na listach nie należy umieszczać nazwisk w zależności od popularności i poparcia, ale na zasadzie suwaka, bo kobietom się należy. Wyborcy mówią „nie”, a feministki „a ja chcę!” Z drugiej strony żadnej działaczki nie obchodzi, czy kobiety chcą w ogóle pełnić taką czy inną funkcję. Jeśli nie chcą, to należy je zmusić, żeby chciały. Nieważne kompetencje, doświadczenie, wiedza, bo liczy się płeć. Jeśli sami swoi zostaną zastąpieni przez same swoje to będzie raj na ziemi i powszechna szczęśliwość. Rządy Beaty Szydło, Ewy Kopacz, Hanny Suchockiej to były bezsprzecznie najlepsze rządy w tysiącletniej historii Polski.

Pani minister, ministerka, ministra, ma pani tu preferencje? — zapytał dziennikarz. — Wie pan, ja myślę, że naprawdę to jest kwestia osłuchania i nie podejścia do tego na zasadzie fundamentalizmu. Tak jak wiele rzeczy wydawało nam się dziwnych teraz absolutnie jesteśmy z nimi oswojeni. Ja najczęściej używam ministra, ale czasami mówię pani minister i myślę, że nie na tym polega cała sprawa. Cała sprawa polega na tym, żeby autentycznie kobiety miały wpływ na to, co się dzieje, w tych najważniejszych dla nas decyzyjnych. Prezenterzy i reporterzy telewizji, która serwuje prawdę calusieńką dobę, a także wielu innych mediów, mogą mieć kłopoty ze sformułowaniem najprostszego zdania, wypowiedzeniem najgłupszej myśli, ale zawsze kroczą w awangardzie tych, którzy kaleczą język ojczysty. Nie jest problemem stosowanie żeńskich nazw dla funkcji i zawodów. Problemem jest łamanie zasad. W Ameryce bracia Warnerowie nie mieli problemu z odmianą rzeczowników i tworzeniem liczby mnogiej. W Polsce rzeczowniki się odmienia. Niech ci, którzy z uporem godnym lepszej sprawy tworzą potworki typu profesora, doktora, magistra, ministra, premiera, zanim zaczną je stosować niech je najpierw spróbują odmienić. I podzielą się ze słuchaczami, czytelnikami i widzami efektami swego wysiłku umysłowego.

Okazja

Dawno, dawno temu, gdy Tok było pierwszym radiem informacyjnym, a jego portal portalem opinii, w Popołudniu Radia TOK FM gośćmi Grzegorza Chlasty byli Monika Strzępka (reżyserka) i Paweł Demirski (dramaturg). Podcast został usunięty przez nowe kierownictwo, ponieważ w tym radiu dobra zmiana miała prapremierę na długo przed dojściem PiS-u do władzy. Usuwanie dokonań poprzedników i udawanie, że radio powstało dopiero po zmianie kierownictwa świadczy o kompetencjach i odwadze, a przerobienie medium gromadzącego wiernych słuchaczy na maszynkę do wyciskania pieniędzy z użytkowników o talencie i przedsiębiorczości. Przekonanie w ciągu 10 lat 35.000 jeleni, że jest za co płacić to osiągnięcie godne podziwu. Zwłaszcza, że tylko człowiek nie mający głowy na karku zrezygnowałby z zakupu płacąc w promocji o połowę więcej niż bez. W polecanym wariancie 151,20 zł zamiast 100,8 zł.

No więc w radiu Tok Grzegorz Chlasta gościł Monikę Strzępkę (reżyserkę) i Pawła Demirskiego (dramaturga). Rozmowa miała burzliwy przebieg. Grzegorz Chlasta zadając niewygodne pytania wyprowadzał gości z równowagi. Ja się tak wkurwiłam, że aż osłabłam. Nawet kawy nie zaproponowali. Ja nie wytrzymam, chodźmy, Paweł. Ja nie wytrzymam tu. Takiego betonu… Ja nie mogę — nie mogła wytrzymać Strzępka. — To maniera dziennikarska — objaśnił Demirski. — Idiotyczna. Kto was hodował? Na jakiej grządce? Jestem przekonana, że większość słuchaczy chce udusić redaktora — podzieliła się przekonaniami reżyserka, ponieważ miała do tego prawo. Kilka tygodni później Ewę Wanat zastąpiła Kamila Ceran, a Chlasta sam odszedł. Aby mieć pełny obraz należy wspomnieć, że Strzępka myślała o Demirskim. Ja myślałam o Pawle: „Co za smutny chuj”, a on o mnie: „Co za głośna pizda”. Ale w końcu przyszła wiosna i ja mu zaczęłam mówić: „Boże, jaki ty jesteś zdolny”, a on do mnie: „Nie, to ty jesteś świetna”. Jakoś tak.

Postępowe media uczyniły z Moniki Strzępki niemal bohaterkę narodową. W styczniu 2022 roku wygrała konkurs na dyrektora Teatru Dramatycznego m.st. Warszawy i we wrześniu zaczęła pełnić funkcję. Z uzasadnienia:

Bezwzględna większość członków i członkiń komisji uznała, że kandydatura Moniki Strzępki spełnia przyjęte przez komisję kryteria oceny kandydata dotyczące wartości przedstawionego autorskiego programu realizacji zadań w zakresie bieżącego funkcjonowania i rozwoju Teatru Dramatycznego m.st. Warszawy.

Pod koniec listopada wojewoda Konstanty Radziwiłł w trybie rozstrzygnięcia nadzorczego unieważnił zarządzenie prezydenta stolicy o powołaniu Moniki Strzępki na stanowisko dyrektorki Teatru Dramatycznego. Jako ofiara pisowskiego reżimu pod koniec kwietnia 2023 roku decyzją sądu administracyjnego zostaje przywrócona na stanowisko dyrektorki. Po kolejnych kilkunastu miesiącach okazało się, że nie wystarczy być kobietą i pupilką środowisk kobiecych, trzeba jeszcze mieć umiejętności i doświadczenie, a krytykując PiS za prześladowanie ludzi o innym światopoglądzie samemu nie robić tego samego. Wyborcza:

Dyrektorka Monika Strzępka, ikona lewicy i feminizmu, jest oskarżana o działania przemocowe wobec pracowników i zwalnianie aktorów z powodów światopoglądowych. Ratusz zapowiada kontrolę.

Minęło kilka tygodni i

Nieudana misja dyrektorki Dramatycznego zakończy się 31 grudnia – poinformowały władze Warszawy. Chwilę wcześniej Monika Strzępka odwołała wyczekiwaną premierę „Heks”. Według informacji „Wyborczej” podczas prób do spektaklu mogło dochodzić do sytuacji noszących znamiona mobbingu.

Gdyby to był Strzępka, to co innego. A tak bierze w łeb cała narracja, wszystkie opowieści o wielkiej misji kobiet, roli jaką mają do odegrania. Że do piastowania stanowiska czy pełnienia funkcji nie są potrzebne żadne kompetencje, umiejętności, wiedza, bo samo bycie kobietą wystarczy aż nadto. Wyborcza ubolewa, choć powinna być dumna. Wielu dyrektorom lata zabiera to, co Strzępka osiągnęła w ciągu kilku miesięcy.

Obejmując teatr, Monika Strzępka miała za sobą wsparcie ogromnej części środowiska, a to grono tylko się poszerzyło, kiedy odwołał ją ze stanowiska PiS-owski wojewoda. Decyzja sądu otwierająca drogę powrotną na dyrektorski stołek dała jej ogromny kredyt zaufania. I nikt nie wnikał, czy wybitnej reżyserce wystarczy talentu do kierowania już nie tylko zmierzającym do premiery zespołem, ale również całą instytucją. […]

Klęska Strzępki jako dyrektorki teatru jest też krachem pewnej idei, którą utożsamiała – miała przecież wnieść na warszawskie salony ducha odnowy; teatr bez hierarchii, demokratyczną, równościową, feministyczną i otwartą strukturę. Miała zmienić model zarządzania na stojący jawnie w opozycji do reprezentowanego przez poprzedniego dyrektora Tadeusza Słobodzianka.

Jaki z tego morał? Ano taki, że jeśli walczy się o równość i równe prawa, to nie można jednocześnie różnicować i dzielić. Wszyscy jestesmy ludźmi, bez względu na płeć.

Dodaj komentarz