Kontekst aktu małżeńskiego

Prezydent Andrzej Duda dokonał heroicznego czynu, popisał się aktem odwagi, brawurą, której nikt się po nim nie spodziewał. Podpisał otóż ustawę o in vitro. Uczynił to mimo stanowczej prośby przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski arcy biskupa Stanisława Gądeckiego, by tego pod żadnym pozorem nie czynił.

Zwracam się z uprzejmą prośbą o odmowę podpisania ustawy z dnia 29 listopada 2023 r. o zmianie ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych i przekazanie jej do ponownego rozpoznania przez Sejm lub skierowanie jej do Trybunału Konstytucyjnego.

Jeśli chodzi o tak zwane zapłodnienie pozaustrojowe, to

Episkopat wielokrotnie zabierał głos w sprawie zapłodnienia pozaustrojowego, które – podkreślmy – nie jest metodą leczenia niepłodności. Na temat prób in vitro wypowiadał się już dawno temu papież Pius XII.

Kościół Katolicki charakteryzuje się nieziemską odpornością na upływ czasu, postęp nauki i rozwój cywilizacji. Niestety, Andrzej Duda, który jest p.rezydentem, nie przychylił się do stanowczej prośby pozbawiając tym samym środków do życia hochsztaplerów leczących niepłodność za pomocą zapłodnienia ustrojowego poprzedzonego żarliwą modlitwą, nakładaniem względnie wkładaniem rąk i innych organów, badaniami, obserwacjami, słowem za pomocą tak zwanej naprotechologii. Czym jest ta zgodna w stu procentach z wolą bożą metoda odznaczająca się niemal zerową skutecznością wyjaśni Jacek Szulc, ginekolog z Przychodni św. Zofii z niemal 30-letnim doświadczeniem, ekspert diagnostyki niepłodności.

Naprotechnologia bazuje na modelu Creightona, czyli m.in. na diagnostyce i obserwacji wydzieliny pochwowej, zmieniającej się pod wpływem hormonów w cyklu kobiety. Dzięki temu modelowi pacjentka poznaje funkcjonowania swojego organizmu pod względem hormonalnym. Panie, które nauczyły się tego sposobu postępowania, potrafią z dużą dokładnością określić, kiedy mają dni płodne czy niepłodne. W naprotechnologii monitorujemy zmiany hormonów w cyklu, np. estrogenów, progesteronu, hormonów przysadki i badając konkretne ich poziomy w konkretnej fazie i dniu cyklu, jesteśmy w stanie określić, czego w nim brakuje. Dzięki obserwacjom możemy zobaczyć, że pacjentka ma problem np. z przedwczesną luteinizacją komórek jajowych, czy problemy związane z toczącymi się w organizmie stanami zapalnymi, zaburzeniami hormonów, np. nadmiernym wydzielaniem prolaktyny. Możemy również określić niedobory progesteronu w II fazie cyklu, która może odpowiadać za poronienia, pojawianie się torbieli, itp.

Jak widać nauka jest niezbędna do uwiarygodnienia nienaukowej metody. Jaka jest jej skuteczność? Ujawnia to Marta Pawlak po konsultacji merytorycznej z lek. Beatą Wańczyk-Dręczewską na portalu medonet. To znaczy na pewno by ujawniła, gdyby skuteczność była zdecydowanie większa od zera, a tak nie ma po prostu o czym mówić. Więcej informacji można znaleźć na portalu Dziennika Gazety Prawnej. PiS zrezygnowało z in vitro w 2015 roku zastępując je naprotechnologią, dla niepoznaki przechrzczoną na Programem Kompleksowej Ochrony Zdrowia Prokreacyjnego w Polsce.

Program Kompleksowej Ochrony Zdrowia Prokreacyjnego został uruchomiony w 2016 roku. Przez dwa lata Ministerstwo zainwestowało niespełna 30 mln zł w sprzęt i adaptację pomieszczeń. Pierwsze pary przystąpiły do badań diagnostycznych w 2017 roku, co kosztowało budżet państwa 46 650 zł. W 2018 roku na ten cel przeznaczono 809 tys. zł.

W pierwszym roku funkcjonowania programu diagnostykę przeszło 1289 par. Cały proces zakończył się sukcesem w przypadku 70 z nich. Oznacza to, że skuteczność programu wynosi 5 proc. a urodzenie jednego dziecka to koszt ponad 440 tys. zł., a biorąc pod uwagę koszty samej diagnostyki – 12 tys. zł.

Trudno połapać się w kosztach, ale widać, że naprotechnologia to wyrzucanie pieniędzy w błoto. Decyzja p.rezydenta ukróci uprawianie hochsztaplerki za publiczne pieniądze. Tym bardziej, że według Episkopatu dawanie złudnej nadziei to jedna z podstawowych wartości chrześcijańskich, ponieważ niezbywalne prawa dzieci nabywają zanim w ogóle zostaną poczęte.

Drugi z naszych argumentów odwołuje się do prawa dziecka, aby być powołanym do życia w wyniku aktu małżeńskiego jego rodziców, a nie w efekcie technicznej procedury za pośrednictwem osób trzecich, których działanie zapewnia powodzenie zabiegu. W encyklice Evangelium vitae z 1995 r. papież Jan Paweł II wskazywał, że techniki sztucznej reprodukcji są „nie do przyjęcia z punktu widzenia moralnego, ponieważ oddzielają prokreację od prawdziwie ludzkiego kontekstu aktu małżeńskiego”. Papież tłumaczy zatem, że poczęcie dziecka nie może być zastąpione techniczną procedurą, gdyż w takiej optyce dziecko staje się niejako „produktem” stworzonym w laboratorium.

Naprotechnologia opiera się na pośrednictwie osób trzecich, ale trudno spodziewać się logiki od faceta na co dzień paradującego w sukni i powołującego się na słowa człowieka, który o istnieniu hormonów wie dzięki nauce, a nie z Biblii.

Trzeci argument przypomina, że dziecko nie jest rzeczą, do której ktoś miałby prawo posiadania. Dziecko zawsze jest darem, a małżonkom nie przysługuje prawo do posiadania dzieci, a jedynie „prawo do podjęcia takich aktów naturalnych, które same przez się są przyporządkowane przekazywaniu życia” (Donum vitae, II.8). Pragnienie dziecka nie może usprawiedliwiać jego „produkowania”, podobnie jak niechęć wobec dziecka już poczętego nie może usprawiedliwiać porzucenia go lub zniszczenia (Dignitas personae, 16).

To wszystko święta prawda, zaś rozwiązanie problemu bezpłodności znajduje się w Piśmie Świętym. Sposób jest banalny. Zamknął Pan kobiecie łono? Nie szkodzi. Saraj, żona Abrama zaproponowała mężowi proste wyjście z sytuacji1):

Ponieważ Pan zamknął mi łono, abym nie rodziła, zbliż się do mojej niewolnicy; może z niej będę miała dzieci. Abram usłuchał rady Saraj. Saraj, żona Abrama, wzięła zatem niewolnicę Hagar, Egipcjankę, i dała ją za żonę mężowi swemu Abramowi

W identyczny sposób rozwiązała problem Rachela, żona Jakuba. Ponieważ także miała kłopoty z zajściem w ciążę, więc rzekła do męża2):

Mam niewolnicę Bilhę. Zbliż się do niej, aby urodziła dziecię na moich kolanach; chociaż w ten sposób będę miała od ciebie potomstwo. Dała mu więc swą niewolnicę Bilhę za żonę, i Jakub zbliżył się do niej. A gdy Bilha poczęła i urodziła Jakubowi syna, Rachela rzekła: Bóg jako sędzia otoczył mnie opieką; wysłuchawszy mnie dał mi syna

Ponieważ metoda doskonale się sprawdziła, małżonkowie zabieg powtórzyli

Niewolnica Racheli, Bilha, znowu poczęła i urodziła Jakubowi drugiego syna

Oczywiście problemem we współczesnym świecie może być niedobór niewolnic, ale można przecież poprosić parafiankę. Któraś na pewno zgodzi się uświadomiwszy sobie jak zbożny jest cel operacji.


1) Rdz 16:2 i n., BT.
2) Rdz 30:3 i n., BT

Dodaj komentarz