Konsultant i jego osoba

Agata Adamek z entuzjazmem zapowiadała rozmowę z Hubertem Hurasem, kierownikiem Oddziału Klinicznego Położnictwa i Perinatologii krakowskiego Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie i konsultantem wojewódzkim w dziedzinie ginekologii i położnictwa, który jest profesorem. Miała nadzieję, że dowie się chociażby po co do niego dzwonili nowotarscy specjaliści ze szpitala w Nowym Targu. Profesor zastrzegł, że nie można na razie mówić o błędzie lekarskim, gdyż trwa postępowanie wyjaśniające, postępowanie prokuratora. Kiedy postępowanie się skończy, będą opinie biegłych  i zostanie komuś postawiony zarzut, wtedy będziemy mogli komentować to, czy był to błąd lekarski, czy źle były decyzje podejmowanie. Na razie stała się wielka tragedia, ponieważ pacjentka umarła w mechanizmie wstrząsu septycznego, niewydolności wielonarządowej, należy współżyć (sic!) tutaj mężowi pacjentki, całej rodzinie, natomiast na razie jeszcze za wcześnie jest na stawianie jakichś jednoznacznych wyroków, ponieważ tak, jak powiedziałem sprawą zajmują się tutaj biegli z zakresu medycyny sądowej, położnictwa i ginekologii. No a co z telefonem?

Okazało się, że nie zadzwoniono ani do konsultanta, ani do jego osoby. Do konsultanta i do mojej osoby nie zadzwoniono tak, jak niektóre media, dziennikarze mówią, żebym udzielił zgody na zakończenie ciąży. To jest to absurd i wielkie pomówienie. Natomiast zadzwoniono na konsultację, przedstawiając stan pacjentki i prosząc po prostu o konsultację konsultanta wojewódzkiego, czyli osoby, która nadzoruje opiekę położniczą, zarówno w Małopolsce, jak i w innych województwach i w takim celu do mnie zadzwoniono i wysłuchano mojego zdania. Natomiast błędem jest twierdzenie jakoby poproszono o zgodę na zakończenie ciąży. Na czym polegała konsultacja? Jakie to było zdanie? Ja, ja, ja podjąłem jednoznaczną decyzję. Kazałem zakończyć, zakończyć tą ciążę w sposób bardzo radykalny. Jak więc widać konsultacja i zdanie to rozkazów wydawanie.

Konsultant powiedział coś jeszcze, choć nie wprost. Zwrócił mianowicie uwagę, że sytuacja zawsze we wstrząsie septycznym jest sytuacją, sytuacją dynamiczną, a pragnę przypomnieć, że taki zabieg wycięcia okołoporodowego macicy z dzieckiem, jest zabiegiem bardzo, bardzo trudnym i bardzo poważnym jeżeli chodzi o technikę jego wykonania. Jeśli specjaliści w nowotarskim szpitalu nigdy takich zabiegów nie wykonywali, to istniało duże ryzyko, że decydując się nań zaszkodzą zamiast pomóc. Mogli więc dojść do wniosku, że ze śmierci spowodowanej zaniechaniem łatwiej będzie się im wyłgać niż gdy im pacjentka umrze im na stole. Po to był telefon do konsultanta. Koledzy nie dzwonili po to, żeby podjąć decyzję o zakończeniu ciąży. Jeśli nie po to dzwonili, to po co i dlaczego konsultant nakazał im tę ciążę natychmiast zakończyć?

W innym szpitalu zoperowano pacjentowi oko. Zabieg zwie się witrektomia i polega na usunięciu ciała szklistego. Po zabiegu podaje się w charakterze wypełnienia gaz rozprężający względnie olej silikonowy. Gaz wchłania się sam, olej trzeba usunąć w kolejnej operacji. Pacjentowi usunięto olej, ale pozostała maleńka kropelka, która przesłania widok w postaci czarnej plamki. Gdy pacjent zwrócił na to uwagę lekarzowi ten wytłumaczył mu, że żeby usunąć wszystkie pozostałości oleju operacja musiałaby trwać kilka godzin, a na to nie ma ani czasu, ani ochoty. W zdrowym systemie coś takiego byłoby nie do pomyślenia. W przygotowanym przez towarzyszy socjalistycznym modelu, hołubionym przez liberałów i prawicę to lekarz jest panem i dyktuje warunki. W takim systemie nie chce pracować nikt, dla kogo pasją jest niesienie pomocy cierpiącym. Pacjenci są agresywni, bo czują się lekceważeni, lekarze odreagowują na nich przepracowanie. Lekarzy coraz bardziej brakuje, więc mogą liczyć na bezkarność w sytuacji gdy ukaranie jednego może skończyć się zamknięciem całego oddziału. Konsultant wojewódzki jednak nie widzi problemu. Na uwagę red. Adamek, że może to system prawny jest wadliwy, że może lekarze nie chcą w takim systemie funkcjonować prof. Huras stanowczo zaprzecza. Nie pani, to nie zgodzę się, pani redaktor ja w gabinecie mogę panią zaprosić pokazać pani setki podziękowań za uratowanie życia dziecka, uratowanie życia matki. No, skoro prof. Huras ma setki dowodów wdzięczności, to nikt nie powinien mieć powodu do zmartwień. Tak długo, jak długo nie będzie musiał skorzystać z opieki medycznej.

Nas, położników, rozlicza się aktualnie tylko i wyłącznie z powikłań. Nikt nie bierze sukcesów, nikt nie bierze na przykład to prowadziliśmy ciążę pięcioraczą, sześcioraczą jako jedyni w Polsce i nagle zdarza się jakieś zdarzenie niepożądane i już jesteśmy na ustach mediów i to spowodowało, że młodzi koledzy nie chcą wybierać tej specjalizacji. I dlatego trzeba koniecznie wybielać kolegów, którzy wybrali tę specjalizację tocząc ciężką walkę z sumieniem. Przekracza zdolność pojmowania konsultanta skojarzenie braków kadrowych z chorym prawem z jednej strony i patologicznym systemem z drugiej. Jest olbrzymi problem z, ze znalezieniem ludzi do pracy w szpitalach. Jeżeli ktoś wybiera tą specjalizację, ucieka do poradnictwa ambulatoryjnego, a także na przykład do pracowni ultrasonograficznej. Natomiast znaleźć kogoś, żeby kierował blokiem porodowym czy oddziałem patologii ciąży, to są aktualnie pojedyncze, pojedyncze osoby. Ja to mówię z punktu widzenia dużego ośrodka, a to, co się dzieje w szpitalach powiatowych, gdzie nie ma stałych składów dyżurowych, gdzie ordynator z zastępca są tylko pięć razy w tygodniu, no bo nie ma ludzi do pracy no to jest no bardzo, bardzo duży problem. I kto jest winny?

Choć trudno znaleźć kogoś, to nie ma obowiązku pracować w szpitalu. Nawet tam, gdzie nie ma stałych składów dyżurowych, ponieważ wybierając tą specjalizację, zdawałem sobie sprawę, że pracując w szpitalu, no, będę musiał wykonywać jakieś zabiegi, które, prawda, są zabiegami no bardzo traumatycznymi, czy to dla zespołu, czy to dla pacjentki. Zawsze, wybierając tą specjalizację, robiąc tą specjalizację, biorąc swoje przekonania, można zrezygnować z pracy w szpitalu, można pracować w poradniach, można pracować w pracowniach ultrasonograficznych i wtedy nie ma się kontaktu z takimi zabiegami. Żelazna logika. Można pracować, ale nie można winić systemu za to, że jak się podejmie decyzję zgodną z wiedzą lekarską, to trzeba się będzie później tłumaczyć z niej prokuratorowi.

Profesor ma poniekąd rację zrzucając winę na media. Na przykład „Fakt” przekonuje w tonie sensacyjnym, że dobrzy lekarze to tacy, którzy w porę zapobiegają terminacji ciąży.

To, co przeżyli ostatnio Paulina (30 l.) i Tomasz Sikora (29 l.) z Lipniaka (woj. lubelskie) można śmiało nazwać koszmarem. Kobieta została skierowana do szpitala, bo lekarka ginekolog w prywatnym gabinecie uznała, że jej pacjentka nosi w sobie martwy płód i trzeba go usunąć. Na szczęście, w ostatniej chwili inny lekarz zaczął mieć wątpliwości. Do podania pigułki wczesnoporonnej nie doszło i teraz państwo Sikorowie czekają na narodziny swego dziecka. A przez fatalną pomyłkę podczas pierwszej diagnozy mogli stracić ciążę.

Czy można się dziwić, że lekarze są bardzo powściągliwi w informowaniu o problemach, że czekają do ostatniej chwili skoro w sprawie śmierci kobiety i dziecka Fakt już nie jest taki pryncypialny i pewny siebie?

Przebywała na oddziale patologii ciąży. Ale dlaczego trafiła do szpitala i w jakim stanie było noszone przez nią pod sercem dzieciątko? To wszystko na razie owiane jest tajemnicą. Śledztwo w sprawie śmierci kobiety prowadzi prokuratura. W piątek, 26 maja w Dniu Matki odbyła się sekcja zwłok pani Doroty. Ma ona dać odpowiedź na najważniejsze pytanie: dlaczego?

Czy fakt, że w szpitalu im. Jana Pawła II w Nowym Targu nie ma nawet poradni patologii ciąży (jest poradnia patologii noworodka) ma w ogóle jakieś znaczenie?

 

PS.
Jeśli chodzi o psychiatrię dziecięcą jest jeszcze lepiej. »„Cztery lata czekania na wizytę, a nie wiem, czy córka przeżyje następny dzień”. Kogo stać na leczenie zdrowia psychicznego dzieci?«

Dodaj komentarz