Kongres, regres, podział

Ludzie dzielą się. To skutek uboczny mnożenia się. Ponad siedem miliardów ludzi, którzy nie mogą stanowić całości, jednego organizmu realizującego cele, rozwiązującego problemy dotyczące wszystkich, jak na przykład globalne ocieplenie, zatrucie środowiska, głód. Nie. Ludzie dzielą się. Najpierw z grubsza ze względu na kolor skóry. Potem bardziej szczegółowo ze względu na narodowość, wyznanie. I dzielą się nadal, a podziały przebiegają wzdłuż, w poprzek i na ukos.

Jakiś czas temu odkryto, że – wbrew temu co naucza to i tamto starożytne pismo – kobieta jest także człowiekiem. A skoro tak, to powinna być traktowana i wynagradzana tak jak człowiek, a nie jak niewolnik. I jest to oczywiste i bezdyskusyjne, choć nie dla wszystkich wystarczające. Bowiem niektóre panie odkryły, że ludzi dzieli nie tylko to, co nie łączy, ale także płeć. A skoro tak, to dyskryminowaną dotąd połowę, czy raczej kilka jej przedstawicielek, należy dla równowagi uprzywilejować.

Równe prawa to nie przywilej, to norma – zakrzyknie ktoś przytomnie i będzie miał absolutną rację. Nie o to jednak chodzi. Zrównanie praw to – jak mawiał wybitny polski patriota, mąż stanu i wizjoner – oczywista i bezdyskusyjna oczywistość. Problemem jest to, z czym akurat Donald Tusk nie ma żadnego problemu, czyli „suwak”. Otóż szef rządu zapowiedział, że powstanie projekt zmiany przepisów zakładający budowanie list wyborczych w wyborach do parlamentu tzw. metodą suwakową – naprzemienne umieszczanie na listach mężczyzn i kobiet. Taki projekt przygotujemy, nie mam z tym żadnego problemu – zapewnił. I trudno nie dać wiary naszemu ukochanemu premierowi, bo od pięciu lat on nie ma z niczym problemu, a my ze wszystkim coraz większe.

Co oznacza ta propozycja, która jest pokłosiem tak zwanego parytetu, systemu znanego za komuny pod nazwą „punkty za pochodzenie„? Ano to, co i wtedy – na listy dostaną się nie ci, którzy spełniają kryteria merytoryczne lecz ci, którzy spełniają kryteria przynależności. Jak to się ma do definicji dyskryminacji ze względu na płeć*, skoro mężczyzna spełniający wszelkie wymogi, kompetentny, wykształcony będzie musiał ustąpić miejsca kobiecie, bo na liście musi znajdować się określony odsetek osobników określonej płci? Po co, skoro kobiety są (podobno) lepiej wykształcone, a niektóre nawet potrafią coś tam coś tam? Dlaczego, skoro stanowiąc ponad połowę populacji nie chcą zagłosować nawet na te kandydatki, które na listach już są? Dlatego domagają się przywilejów?

Ale to nie wszystko. Panie poszły za ciosem i stwierdziły, że dość tego. Nie może być tak, że w zarządach spółek skarbu państwa zasiadają pociotki, wujkowie, synowie, stryjowie, i inni krewni w linii męskiej. Najwyższy czas, by i tu wprowadzić zasadę, że stanowisko należy się także ciotkom, stryjenkom, wujenkom, córkom i nawet teściowym. Bo pora najwyższa skończyć z fikcją – spółki skarbu państwa nie są obsadzane ze względu na kompetencje, lecz ze względu na proweniencje. Więc dlaczego nie umieścić w nich tyle samo pań, co panów? A gdy kobiet będzie w zarządzie więcej, to i prawdopodobieństwo, że któraś zna się na tym czym kieruje będzie zdecydowanie większe.

Gdy tak to wszystko poskładać do kupy, to wszystko zaczyna się kupy trzymać i łatwo przychodzi zrozumieć dlaczego Donald Tusk „nie ma z tym żadnego problemu”. Pięć lat udowadniał, że nie ma problemu z niczym, co naszą kulawą demokrację kaleczyło. To oczywiste. A poza tym jak można mieć kłopot z czymś, co na nic nie będzie miało wpływu? Jaką z tego „suwaka” korzyść odniesie Bogumiła Kiełbasa z Rożna nad Bzdurą? Przecież o obecności na listach decyduje lider partyjny. Jakiż to dla niego problem umieścić na liście towarzyszki, na które nie zagłosuje pies z kulawą nogą? A spółki skarbu państwa? Co za różnica, czy „desygnuje” się szwagra czy szwagierkę?

Dlaczego drogie panie nie walczą o parytet uczciwie? Dlaczego domagają się, by ów regulował tylko dostęp do koryta? Jeśli już, to niech reguluje wszystko – od pracy w kopalni, kamieniołomach, hutach i fabrykach po loty kosmiczne. Tak będzie i uczciwie i sprawiedliwie.

Na koniec trudno się oprzeć wrażeniu, że kobiety pozazdrościły prezesowi partii paraexposé i postanowiły udowodnić, że w opowiadaniu bajek nie są wcale gorsze. Przekonywały więc gospodynie domowe, że lepiej postawić wiatrak niż budować elektrownię atomową. Wysokie rachunki za prąd są bolączką wielu gospodarstw domowych – Kongres jest świetną okazją, by uświadomić wielu paniom, że mają alternatywę, a ich domy mogą uniezależnić się od konwencjonalnej energii elektrycznej na korzyść odnawialnych źródeł energii zlokalizowanych blisko nas, odbiorców energiiuświadamiała paniom Ewa Kurdyła z Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej. Ale żadnego konkretu nie podała. Nie przedstawiła także wyliczenia kosztów – ile wiatraków należy zbudować, żeby uzyskać moc jaką oferuje elektrownia atomowa. I co zrobić gdy wiatru nie ma. Włączyć świeczkę? Zapalić ognisko i upiec kiełbaski?


* Dyskryminacja ze względu na płeć oznacza wszelkie zróżnicowanie, wyłączenie lub ograniczenie ze względu na płeć, które powoduje lub ma na celu uszczuplenie albo uniemożliwienie jednej z płci przyznania bądź korzystania na równi z drugą płcią z praw człowieka oraz podstawowych wolności w dziedzinach życia politycznego, gospodarczego, społecznego, kulturalnego, obywatelskiego i innych. W skrócie jest to nierówne traktowanie kobiet lub mężczyzn ze względu na ich przynależność do danej płci, które nie jest uzasadnione obiektywnymi przyczynami. (źródło: Sieć Równości, portal o tolerancji i równym traktowaniu)

Dodaj komentarz