Przepis jak wyjść na durnia

Jak wiadomo lider partii w oczach jej członków ma zawsze rację i nigdy się nie myli. Dlatego dziennikarz zadając szeregowemu członkowi partii pytanie ma obowiązek poinformować w sposób jasny, zrozumiały i nie pozostawiający żadnej wątpliwości, że cytuje wypowiedź pryncypała. W przeciwnym razie zarówno pryncypał jak i członek mogą łacno wyjść na durniów. Niestety, do programu „Rozmowa Piaseckiego” pofatygował się Dariusz Rosati i wyszedł. Oczywiście przez prowadzącego.

Konrad Piasecki zacytował Dariuszowi Rosatiemu przepis na poradzenie sobie z inflacją: Bank centralny pilnujący tego, co ma zapisane w konstytucji, zaprzestanie nieograniczonego wydawania pieniędzy tam, gdzie jest interes polityczny. Wprowadzenie tej żelaznej logiki przyniesie szybko pozytywne wyniki. W ciągu dwóch lat Polska będzie w gronie 5-6 państw w Europie o najniższej inflacji. Zacytowawszy prowadzący zapytał: Da się takie zapowiedzi traktować serio? Dariusz Rosati kategorycznie zaprzeczył. Nie! — odparł — Nie! Zresztą jesteśmy już do tego przyzwyczajeni, prawda? Prezes Glapiński składa rozmaite deklaracje, ale głównie opowiada, to jest gawędziarz taki…

W tym miejscu Konrad Piasecki poinformował Dariusza Rosatiego, że to jest deklaracja Donalda Tuska. I wtedy, ni stąd ni zowąd, znienacka wylazło szydło z worka, a rozmowa przybrała postać skeczu kabaretowego w miarę jak Rosati wychodził na coraz bardziej kompletnego durnia.
— Da się takie zapowiedzi traktować serio?
— Nie! Nie! Zresztą jesteśmy już do tego przyzwyczajeni, prawda? Prezes Glapiński składa rozmaite deklaracje, ale głównie opowiada, to jest gawędziarz taki…
— Tylko że to jest deklaracja Donalda Tuska.
— Nie! Nie! Ale… No ale o czym mówimy?
— No Donald Tusk mówi o tym jaki on ma przepis na ograniczenie inflacji.
— Żeby co? A to przepraszam, ja nie zrozumiałem co pan powiedział. Ja myślałem, że pan cytuje dokument NBP.
— Nie, cytowałem Donalda Tuska. Bank centralny pilnujący tego, co ma zapisane w konstytucji.
— Oczywiście!
— Jak rozumiem podwyższający stopy. Zaprzestanie nieograniczonego wydawania pieniędzy tam, gdzie jest interes polityczny. Wprowadzenie żelaznej logiki przyniesie szybko pozytywne wyniki.
— Tak! Tak!

Użycie słów „myślałem” przez Rosatiego i „rozumiem” przez Piaseckiego wydaje się bardzo grubym nadużyciem. Jednak poseł, od którego zależą losy milionów, a który kieruje się w ocenie nie sensem, logiką, wypowiedzi czy przepisu, lecz koncentruje na autorstwie, jest zdecydowanie bardziej groźny niż nierozgarnięty redaktor. Dzięki Rosatiemu nareszcie zrozumiałe stało się dlaczego posłowie bardzo często popierają buble prawne i są przeciwni sensownym uregulowaniom. Po prostu tak jak Rosati nie zaprzątają sobie głowy dociekaniem, czy przepis ma sens, czy jest korzystny. Gdy lider nie sufluje im co mają o sprawie myśleć i zdani są na siebie, to swój osąd sprowadzają do sprawdzenia kto jest autorem i na tym poprzestają. Nie marnują czasu na zapoznanie się z przepisami, nie próbują ich zrozumieć. Doskonałym przykładem są przepisy napisane po to, by Kaczyński nie musiał płacić pomówionemu Sikorskiemu zadośćuczynienia. Opozycja pastwiła się nad nimi dopóty, dopóki nie okazało się, że je poparła. Wtedy natychmiast umilkła.

Innym przykładem jest niezadowolenie rolników, którzy po ośmiu latach wreszcie dostrzegli, że władza, którą popierali, jest nieudolna. W końcu przyznali, acz bardzo niechętnie, że nie tyle „une dajo” co „une dojo” i o nich, chłopów polskich, co to żywio y bronio, nie dbajo, choć obiecali dbać. Gdy ukraińskie zboże płynęło do Polski szeroką strugą owszem, ostrzegali, ale nie protestowali, bo mini ster właściwy do spraw rolnictwa obiecał im wyższe ceny. Gdy ceny spadły zamiast wzrosnąć, chłopski rozum podpowiedział im, że coś jest nie tak. Skrzyknęli się, wsiedli na traktory i nuże protestować. Mogą sobie na to pozwolić, bo pobierają dopłaty do paliwa. Władza, która z politowaniem przyglądała się ich poczynaniom przestała ich lekceważyć dopiero, gdy zagrozili, że już jej nie będą popierali. Nawet prezes poważnie potraktował te deklaracje, ale przeraził się dopiero, gdy uświadomił sobie, że zmiana władzy byłaby niekorzystna dla Ukrainy, ponieważ tylko PiS ją wspiera. Żeby unaocznić jak bardzo, ogłosił zakaz wjazdu wszelkich technicznych produktów spożywczych od technicznego zboża poczynając poprzez techniczny miód, maliny, mięso, na technicznych koniach kończąc. I zapowiedział dopłaty. Do kwintala, hektara, tony, litra, bez mała całej produkcji rolnej. Następną decyzją będzie odroczenie terminu żniw do czasu opróżnienia silosów i elewatorów.

To nie jest śmieszne. Oznacza, że mamy w Polsce partie wodzowskie, z nieomylnymi wodzami otoczonymi bezmyślnymi potakiwaczami. To niczego dobrego nie wróży.

Dodaj komentarz