Głos zaczyna być słyszalny

Portal, który prowadzi dziennikarskie śledztwa, sprawdza fakty, monitoruje rzeczywistość i opowiada bajki, zainicjował cykl artykułów, w którym stara się nieco podbarwić rzeczywistość dowodząc, że wcale nie jest tak, jak jest, lecz inaczej zgoła.

W ostatnich wyborach to kobiety miały dominujący głos. W głosowaniu wzięło ich udział więcej niż mężczyzn. I choć w parlamencie będą w mniejszości, to jednak ich głos zaczyna się wreszcie liczyć. Zaprosiliśmy naukowczynie, liderki opinii, aktywistki, ekspertki, aby podzieliły się swoimi refleksjami na temat wyborów i oczekiwanej zmiany w Polsce. Jakie kwestie są dla nich najważniejsze? Co w pierwszej kolejności chciałyby zmienić w kraju? Kogo i co wybierają Polki?

100 dni przed wyborami Polki były antypisowskie. Piotr Pacewicz na podstawie sondażu Ipsos dla OKO.press i Tok przekonywał, że im więcej list, tym większe zwycięstwo, a kobiety generalnie popierają KO, a nie PiS.

W wyborach Polek suma mandatów dla trzech list opozycji urosłaby w porównaniu z dwiema listami: z 248 (dla KO i Lewicy) do 263 mandatów (dla KO, Lewicy i Trzeciej Drogi). Razem z „Trzecią Drogą” koalicja demokratów wybieranych przez Polki spycha prawicę poniżej 200 mandatów.

Wynika to z tego, że Polki

półtora raza częściej wybierają KO (37 do 24 proc.) i dwukrotnie częściej Lewicę (10 do 5 proc.). Trzecia Droga jest genderowo neutralna (po 7 proc.).

Preferencje wyborcze

Wybory zweryfikowały te opowieści. Się okazało, że Polki (albo Poli jak kto woli) częściej głosowały na PiS niż na KO. Mimo że 36,5% kobiet poparło Kaczyńskiego, a 33% Tuska, to tytuł głosi, że »To Polki pogoniły Kaczyńskiego. W Sejmie wybranym przez Polaków PiS rządziłby z Konfederacją«. Jeśli Lewica na pewno, a KO być może są prokobiece, to Trzeciej Drodze, a zwłaszcza jej ludowej odnodze, jest pod tym względem znacznie bliżej do PiS-u niż do reszty opozycji. To przecież Trzecia Droga optuje za referendum w sprawie aborcji, zaś prezes PiS przekonuje, że referendum nie ma sensu, bo aborcja nie jest zakazana. Ja nie chcę przesadzać, ale to niemalże na każdym rogu w Warszawie i w wielu różnych miejscach można załatwić, nikt tego nie zwalcza, więc robienie referendum w takich sprawach miałoby sens wtedy, gdybyśmy na przykład zażądali, żeby z tym zdecydowanie skończyć. Nie można wykluczyć, że Tusk z rozpędu także i to referendum by unieważnił.

Socjolożka Julia Kubisa oczekuje od ugrupowań popartych w większości przez kobiety oraz ich partnerów, że będą zachowywały się inaczej, niż zadeklarowały.

Dziś widać, kto od początku stał po stronie kobiet, a kto przez te siedem lat musiał sobie trochę przemyśleć, by w końcu dojść do stanowiska „aborcja do 12 tygodnia ciąży na żądanie”. Dlatego też oczekuję, że sformowany przez Koalicję Obywatelską, Trzecią Drogę i Nową Lewicę rząd będzie umiał stanąć na wysokości zadania – zamiast „światopoglądowych” uników zbuduje kompleksową politykę społeczną, w której życie i zdrowie kobiet będą kluczowe. Podobnie jak życie i zdrowie mężczyzn.

Kobiety przy urnach wyraźnie dały do zrozumienia, że zadowala je status quo, w przeciwnym razie poparłyby tych, którzy  od początku stali po ich stronie, a nie katolickich ortodoksów. Aż 43% pań zagłosowało na partie konserwatywne, a ledwie 33,1% na prokobiece. Ich partnerzy okazali się jeszcze bardziej przekonani, że im mniej ich partnerki będą miały praw, tym lepiej. Na konserwatystów, od skrajnych po umiarkowanych, postawiło aż 59,4% panów. Zaklinanie rzeczywistości przez Pacewicza tego nie zmieni.

Dobrze by było gdyby środowiska kobiece i zniewieściałe pogodziły się z tym werdyktem wyborczyń oraz wyborców i powstrzymały się od atakowania koalicji, która będzie miała do ogarnięcia dużo poważniejsze problemy. W sprawie aborcji wystarczy na początek konsekwentne egzekwowanie istniejącego prawa i ewentualnie przywrócenie starego „kompromisu”. Czas na radykalne zmiany przyjdzie później. Najpierw trzeba fanatycznych nieuków przekonać, że zygota, zarodek to nie człowiek.

Odchodzący rząd, który nie kwapi się oddać władzy, ponieważ ma p.rezydenta i nie zawaha się go użyć, przygotował szereg min i pułapek, które nowa władza będzie musiała rozbroić. Najpilniejszymi sprawami są oczywiście budżet, gigantyczne zadłużenie, deklaracja, że nic co PiS dało i obiecało nie zostanie odebrane i realizacja obietnic wyborczych. Co prawda tak zwany konkret nr 9 stanowi, że

Aborcja do 12 tygodnia ciąży będzie legalna, bezpieczna i dostępna. Żaden szpital działający w ramach z NFZ nie będzie mógł zasłonić się klauzulą sumienia i odmówić zabiegu. Decyzja musi należeć do kobiety.

Ale to deklaracja patykiem na wodzie pisana, ponieważ Koalicja Obywatelska wraz z Lewicą mają zbyt mało głosów, żeby to przeforsować, a Trzecia Droga ramię w ramię z PiS-em takie uregulowania odrzucą.

Włosy na głowie jeży forsowana przez Unię równość płci na uczelniach wyższych. W czasach minionych przyznawano punkty za pochodzenie preferując w ten sposób ludzi słusznie urodzonych, a nie uzdolnionych, teraz z kolei o awansie ma decydować płeć. W tej sytuacji należałoby pilnie zreformować tryb przyznawania nagrody Nobla — co drugą powinna dostawać kobieta bez względu na wkład w naukę. Mówi socjolożka Julia Kubisa:

Mówię o aktywnej polityce równościowej, która widoczna będzie zarówno w decyzjach różnych resortów, jak i w końcu stworzy partnerskie warunki do dyskusji z instytucjami, które polityką równości i różnorodności zajmują się od dawna.

W ciągu ostatnich lat widzimy wielkie zmiany w tym zakresie w uniwersytetach i szkolnictwie wyższym. […] Obecnie większość uczelni ma, bądź jest w trakcie przygotowania Planów Równości Płci. Zarówno dlatego, że jest to wymóg finansowania przez Komisję Europejską, ale także dlatego, że taką potrzebę wyrażają uczelniane społeczności.

Plan Równości Płci (GEP) to

zestaw działań, których celem jest promowanie równości płci poprzez zmiany instytucjonalne i kulturowe w organizacjach zajmujących się badaniami i innowacjami. W nazewnictwie przyjętym przez Unię Europejską na określenie takich planów używany jest skrót GEP (Gender Equality Plan).

Nauką nie da się sterować odgórnie, nie da się zadekretować, że ma być tyle samo wybitnych naukowczyń co naukowców. Komuniści próbowali „dać szansę” i skutki okazały się fatalne. Unia postanowiła udowodnić, że da się osiągnąć dobrobyt wymuszając równość? Ale dlaczego tylko w firmach na kierowniczych stanowiskach, na uczelniach i w polityce, a nie wszędzie, w kopalniach — pół na pół górniczek i górników, w wojsku — tyle żołnierek co i żołnierzy, w liniach lotniczych — pół na pół pilotek i pilotów, a jak nie to likwidujemy linię, pół na pół zbrojarek-betoniarek i zbrojarzy-betoniarzy, murarek i murarzy, tynkarek i tynkarzy itp. itd. Jak promować, to promować równość powszechną a nie wybiórczą. Równoległe należy podjąć pracę nad żeńskimi odpowiednikami durnia, głupka i buca.

Dodaj komentarz