Nie ma pośpiechu

Często zdarza się, że nie ma na nic czasu, bo terminy gonią, a pracy jest co niemiara. Po polsku nazywa się to deadline. Istnieje jednak bardzo proste rozwiązanie. Z problemem można uporać się bez wysiłku stosując prostą zasadę, zgodnie z którą co masz zrobić dzisiaj zrób jutro, będziesz miał dzień wolnego. Według portalu oko.press z tego sposobu skorzystała właśnie niedoszła koalicja KO Trzecia Droga Lewica. Przed wyborami była dogadana, zgrana i bardziej zjednoczona niż prawica. Podobno nawet bardziej niż Zjednoczone Stronnictwo Ludowe i Polska Zjednoczona Partia Robotnicza. Jednomyślność była tak wielka, że nikt nie miał wątpliwości, iż to Tusk powinien zostać premierem. Minął tydzień od wyborów i »Ogłoszenie Tuska kandydatem koalicji na premiera odłożone na jutro«.

Choć więc dogadali się przed wyborami, to po wyborach nadal nie wiedzą, nie są pewni czy Tusk powinien zostać premierem, Kosiniak-Kamysz wicepremierem (a przecież należy mu się jak świni koryto za umożliwienie PiS-owi zwycięstwa), Szymon Hołownia marszałkiem Sejmu, a Magdalena Biejat Senatu. Według Michała Kobosko Trzecia Droga jest trzecią siłą w Sejmie i już z tego powodu jej się należy. My jesteśmy drugą siłą polityczną jeżeli chodzi o opozycję demokratyczną, drugim ugrupowaniem, po Koalicji Obywatelskiej, osiągnęliśmy bardzo poważny wynik w wyborach, ponad 3 miliony wyborców wybrało Trzecią Drogę, w związku z tym jest oczywiste, że jeżeli mamy ponosić współodpowiedzialność, a uważamy, że to powinno być naturalne, za sprawy kraju, no to ona się wiąże, jak powiedziałam, z ogromną odpowiedzialnością, ale także z takim naszym usytuowaniem w tej koalicji rządowej, które będzie odpowiadało na decyzje wyborców. Na pytanie czy Donald Tusk odda Trzeciej Drodze stanowisko marszałka Sejmu Kobosko odparł, że to jest jeden ze scenariuszy. Ja nie chcę używać takiego określenia, że nam coś odda. To jest element negocjacji, które jeszcze na pewno nie weszły w fazę finałową, myślę, że w tym tygodniu się odbędą. One będą dotyczyły najważniejszych stanowisk w tym nowym układzie koalicyjnym, czyli premiera, czyli marszałka Sejmu, marszałka Senatu, wicepremiera czy ewentualnie wicepremierów i o tym w tej chwili rozmawiamy. Bo dogadani to myliśmy przed wyborami, ale tak na niby, żeby wyborcy uwierzyli, że choć nie potrafiliśmy dogadać się w sprawie jednej listy, a dogadanie paktu senackiego zajęło rok, to koryto obsadzimy szybko i sprawnie.

We wrześniu wieszczyliśmy złowieszczo, że rozmowy koalicyjne będą trwały mniej więcej tyle, ile trwało dogadywanie się w sprawie wspólnej listy i uzgadnianie paktu senackiego, czyli zakończą się mniej więcej w okolicach maja. Niestety, nie wzięliśmy pod uwagę czynnika, który można określić mianem „prezydencki”, ponieważ wcześniej zakończy je właśnie Andrzej Duda, który jeszcze jakiś czas będzie p.rezydentem, zarządzając nowe wybory. W ostateczności Trzecia Droga poświęci się dla sprawy i kraju i utworzy rząd z PiS-em, który poprowadzi Polskę ku świetlanej przyszłości. Bo nadzieja na to, że rząd opozycyjny, to będzie rząd na miarę marzeń i oczekiwań, że spełni pokładane w nim nadzieje, że sprawnie i szybko przeprowadzi sanację kraju zdaje się coraz bardziej płonna. Czy można jednak mieć pretensje do karierowiczów, którzy własne kariery przedłożyli ponad interes kraju? Którzy według mediów są tak kiepskimi i pozbawionymi charyzmy liderami, są tak mało wyraziści, że startując wspólnie na jednej liście straciliby „tożsamość”, cokolwiek to pojęcie w ich przypadku znaczy?

Niejaki Patryk Jaki, którego polski naród uczynił europosłem, a który przed wyborami ostrzegał przed Unią, która wraz z opozycją zamierza karmić Polaków robakami, po wyborach nagle i niespodziewanie zasmakował w nich. Do tego stopnia, że wraz z innymi przedstawicielami niezwykle prawych i nieziemsko sprawiedliwych poparł w Parlamencie Europejskim rezolucję zgodnie z którą „rośnie potencjał białka pochodzącego z owadów, przeznaczonego do spożycia przez ludzi przeznaczonego do spożycia przez ludzi, a zwłaszcza do żywienia zwierząt”. ‚Za’ oprócz Jakiego zagłosowali między innymi Joachim Brudziński, Beata Kempa czy Beata Szydło. Podobno pomylili się. To akurat nie jest niczym niezwykłym, bo oni wszyscy są jedną wielką pomyłką.

Doskonałą ilustracją tezy, że ludzie nieokrzesani, opryskliwi (niem. rau) nie cieszą się poważaniem i zaufaniem jest partia rządząca, która głównie głosami wsi ponownie wygrała wybory, ale nikt nie pali się do wchodzenia z nią w sojusze i z tworzenia rządu. Jeśli PiS nie jest w stanie przekonać do siebie nawet rodaków z innych partii, to jak przekona kogokolwiek spoza Polski?

Dodaj komentarz