A to Polska właśnie…

W dużym mieście na południu Polski zdarzył się wypadek. Miasto jest stolicą województwa, które od jakiegoś czasu, ściślej od stycznia 1999 roku, jest postrzegane jako mało polskie. Nie dlatego, że Kraka, ani ze względu na smog wawelski. Po prostu dawno temu było stolicą kraju, a potem przestało nią być. Nie oznacza to oczywiście, że stolicę należy tu na powrót przenosić. Byłoby to posunięcie w obecnej sytuacji niecelowe, które odbiłoby się rykoszetem oraz czkawką. Wiadomo bowiem nie od dziś, że jeśli do Warszawy wyjedzie poseł wybrany tutaj, to nie tylko w stolicy wzrasta średni poziom inteligencji. W Małopolsce również.

No więc wydarzył się wypadek. Tramwaj wjechał w autobus, który wjechał na rondo mimo, iż kierowca widział, że nie będzie w stanie go opuścić. Ponieważ światła są tak sprytnie zaprogramowane, że jak motorniczy nie pociśnie, to nie jest w stanie przejechać za jednym zamachem całego rozległego ronda, więc przycisnął licząc, że autobus zdąży zjechać. Nie zdążył. I to jest pierwszy dowód na to, że to żadne małopolskie, ale bardzo polskie miasto. Ponieważ tak działających świateł zapewne nie ma w całej Europie, a może i na świecie.

Wyobraźmy sobie skrzyżowanie. Skrzyżowanie najłatwiej sobie wyobrazić w urzędzie lub innym gmachu użyteczności publicznej, a także w placówkach oświatowych oraz medycznych. Wystarczy spojrzeć na ścianę obok lub zamiast orła, względnie nad nim. Spoglądając na poglądowy model wyobraźmy sobie, że na linii poziomej po obu stronach naprzeciw siebie stoją tramwaje jadące prosto. Jeden z nich, ten po prawej ma zielone światło i przejeżdża skrzyżowanie, drugi, ten po lewej nie, bo ma czerwone światło. Czy widział ktoś gdzieś sprytniejsze rozwiązanie?

Na tym skrzyżowaniu zresztą nie ma samochodów. Krzyżują się tu wyłącznie tory tramwajowe. Ale światło czerwone zapala się bez względu na to, czy tramwaj jest, czy go nie ma. Błądząc wzrokiem w oczekiwaniu na wehikuł w pewnym momencie mimowolnie staje przed oczami Mickiewicza relacja ze spotkania kupca ze zbójami. Dawniej bowiem zbójcy pobierali nielegalnie myto na duktach, gościńcach i drogach wszelakich. Dzisiaj, w państwie prawa, czyni to oficjalnie i legalnie policja państwowa, która w stoi sobie w miejscu nie rzucającym się w oczy tam, gdzie światło nie reguluje niczego, bo ruchu nie ma. Kto zniecierpliwiony bezsensownym czekaniem przechodzi na czerwonym świetle jest zatrzymywany, pouczany, że to bardzo niebezpiecznie („a gdyby to pana matka…” etc.) i kasowany. Bo kto na czerwonym przechodzi, ten sam sobie szkodzi. Głównie finansowo. Że w XXI wieku światła powinny dynamicznie dostosowywać się do sytuacji na skrzyżowaniu? Przecież dostosowują się! Tyle, że nie do sytuacji na skrzyżowaniu, lecz do opłakanej sytuacji budżetu.

Ale to nie koniec cudów w największym mieście małopolskim. Światła ustawiono nawet tam, gdzie nic nie jeździ! To rozwiązanie można śmiało zaliczyć do czołowych osiągnięć małopolskiej instytucji zajmującej się instalacją i programowaniem sygnalizacji świetlnej. Ale to wcale nie jest ostatnie słowo, bo są też światła na przejściach dla pieszych przez tory tramwajowe. Nie zatrzymują jednak pieszych na czas przejazdu tramwaju, ale tramwaj. Żadnego pieszego w okolicy, bo wszyscy dawno przeszli, a tramwaj sobie stoi i przepuszcza przelatujące muchy. Taka organizacja na pewno wywrze niezapomniane wrażenie na chrześcijańskiej młodzieży, która zwali się tu na zapowiedziany przez papieża spęd. Co prawda ta młodzież jest z cudami za pan brat, ale nie takimi!

Wracając do wypadku. Ponieważ zablokowane zostało rondo tramwaje nie jeździły, a autobusy kierowane były objazdem. Ale choć pasażerowie nie mieli jak się z zablokowanego ronda wydostać,  to żaden autobus nie zatrzymywał się, żeby ich zabrać. Wynika z tego, że transport publiczny nie służy wożeniu pasażerów tylko przemieszczaniu się pojazdów. Warto jeszcze wspomnieć o dzielnych funkcjonariuszach policji państwowej, którzy nie potrafią nawet kierować ruchem. Młoda policjantka samochody na rondo wpuszczała, a młody policjant w tym samym czasie także wpuszczał. Chwilę trwało, zanim udało im się skoordynować ruchy…

 

Dodaj komentarz


komentarze 2

  1. Myślę, że w sprawie świateł spojrzałeś na problem z niewłaściwej strony. Za każdą taką instalację należy zapłacić. Instalującemu. Im więcej nonsensownych, tym grosz łatwiejszy, odpowiedzialność mniejsza.

    A co do policjantów, to miej wyrozumiałość dla młodości. Często trzeba trochę doświadczenia by ruchy skoordynować.;-)