A niby skąd mam wiedzieć?

Wczoraj przypomnieliśmy słowa p. premiera Mateusza Morawieckiego, który przekonywał, że przełożony nie musi wiedzieć co robią jego podwładni. Nie musi to mało powiedziane. Nie wolno mu! Przecież gdyby wiedział, to ponosiłby odpowiedzialność. Niestety, nie da się niczego nie widzieć, niczego nie słyszeć, o niczym nie wiedzieć w nieskończoność. W momencie, gdy informacje, które w ogóle zainteresowanego nie interesują, w jakiś sposób dotrą do jego uszu lub oczu, następuje przełączenie ze stanu nieświadomości w stan świadomości.

Puśćmy na chwilę wodze fantazji. Wyobraźmy sobie stróża nocnego, zwanego dzisiaj ochroniarzem,  którego zadaniem jest czuwanie i nadzór nad bezpieczeństwem obiektu. W pewnej chwili ktoś podkłada ogień. Stróż nic. Nie reaguje, bo o niczym nie wie. Co prawda przechodzący mimo krzyczą i ostrzegają, ale ochroniarz nic nie widzi i nic nie słyszy. Ogień trawi obiekt, przerzuca się na sąsiednie wysypisko śmieci i zakład utylizacji opon. Gdy już dłużej nie da się udawać, gdy nie tylko widać, słychać, ale i czuć, następuje gwałtowna zmiana stanu i nieświadomy dotąd stróż nagle staje się w pełni świadomy ogromu zagrożenia. Bez zbędnej zwłoki włącza syrenę alarmową, powiadamia służby i przystępuje do gaszenia płomieni polewając je wodą. Przybyły na miejsce przełożony ochroniarza stwierdza, że nie można go o nic obwiniać, ponieważ o niczym nie wiedział. A gdy tylko dowiedział się, to zaraz przystąpił do działania i nie krył kolegów-podpalaczy. Zachował się więc wręcz modelowo i zasługuje na medal. To kończy sprawę — zawyrokował. Nikt nie miał wątpliwości, że śledztwo w tej sytuacji jest zbędne.

PiS nadało służbie publicznej i wszelkim innym służbom nowy wymiar. Stare, barbarzyńskie zasady, zgodnie z którymi przełożony odpowiadał za swoich podwładnych i za wszystko, co dzieje się na powierzonym mu odcinku odeszły do lamusa. Teraz im mniej urzędnik państwowy wie, tym bardziej jest niewinny. Nowe zasady wyłuszczył Jarosław Gowin stawiając za wzór ministra Ziobrę i działającą pod jego nosem farmę trolli: Nie ma podstaw do dymisji ministra Zbigniewa Ziobry, bo nic nie wskazuje, by miał jakąkolwiek wiedzę o działaniach dyskredytujących niektórych sędziów. To rozumowanie z powodzeniem można rozszerzyć. Siły zbrojne na ten przykład nie reagowały, ponieważ nie miały jakiejkolwiek wiedzy, że jakiekolwiek wojska przekroczyły granice Polski. Służby sanitarne nie reagowały, ponieważ nie miały jakiejkolwiek wiedzy, że jakakolwiek padlina trafia do sklepów i na eksport. Przykłady można mnożyć.

Może nie wszystkim takie standardy przypadły do gustu. Może znajdują się tacy, dla których niewiedza nie jest okolicznością łagodzącą lecz wręcz przeciwnie, obciążającą i pogrążającą. Może. Ale z dużą dozą prawdopodobieństwa można uznać, że do tej kategorii nie zalicza się Lewica, która właśnie odniosła spektakularne zwycięstwo w wyborach i po długim okresie parlamentarnej banicji triumfalnie wróciła do Sejmu. Wróciwszy postanowiła kontynuować, a nawet twórczo rozwinąć pisowskie rozwiązania. O co chodzi? W minioną niedzielę, 27 października, portal tygodnika „Newsweek” opisał działalność farmy trolli. W działalności trolli nie ma oczywiście niczego nadzwyczajnego. Wręcz przeciwnie, w państwie, w którym nikt nic nie wie i jest z tegto dumny, to norma. Sęk w tym, że ta konkretna farma działała w czasie obu kampanii wyborczych, do Parlamentu Europejskiego i Sejmu, na rzecz posła Andrzeja Szejny.

Andrzej Szejna to wiceprzewodniczący SLD. Z biogramu przygotowanego przez portal wnp.pl dowiadujemy się, że

W wyborach parlamentarnych w 2015 również bezskutecznie kandydował natomiast do Sejmu z listy wyborczej Zjednoczonej Lewicy. 23 stycznia 2016 został wiceprzewodniczącym SLD. W 2018 z listy komitetu SLD Lewica Razem bezskutecznie kandydował do sejmiku świętokrzyskiego, a w 2019 z listy Koalicji Europejskiej bez powodzenia startował do Parlamentu Europejskiego.

Zgodnie z opisanymi wyżej regułami także i w tym przypadku nikt nic wie. Nic więc nie wie przewodniczący SLD Włodzimierz Czarzasty, w co łatwo uwierzyć, oraz oczywiście sam zainteresowany, w co uwierzyć trudniej. Sprawę przybliży lead materiału Konrada Szczygła z „Newsweeka”:

W niedzielę ujawniliśmy, że farma trolli Cat@Net działała podczas kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego oraz Sejmu na rzecz posła Andrzeja Szejny. Sprawdziliśmy w Państwowej Komisji Wyborczej sprawozdania finansowe SLD z kampanii do europarlamentu. Nie ma w nich śladu po zleceniach dla farmy trolli. Według Anny Godzwon, ekspertki ds. prawa wyborczego, takie działanie jest nielegalne. — Ani na rzecz posła Szejny działania, o których nie wiedział komitet wyborczy, nie powinny być podejmowane, ani tym bardziej poseł Szejna nie powinien ich finansować z własnej kieszeni lub innych źródeł, nieznanych komitetowi wyborczemu — tłumaczy.

Aby mieć pełną jasność należy wspomnieć, że po odejściu p. Wojciecha Hermelińskiego Państwowa Komisja Wyborcza znalazła się praktycznie w całości w rękach czynników partyjno-rządowych. Tego przewodniczący SLD także zdaje się nie wiedzieć. Zachowuje się więc nie jak człowiek, którego ugrupowanie stanęło w obliczu utraty ponad dziesięciomilionowej subwencji, ale jak prominentny działacz partii rządzącej, któremu, mówiąc kolokwialnie, PKW może nagwizdać względnie skoczyć. Wzorując się na Morawieckim, Gowinie i innych politykach partii rządzącej oznajmia dziennikarce głosem nie znoszącym sprzeciwu: Proszę Pani, jeżeli mi Pan Szejna mówi, że nie zna tej firmy i nie współpracował z nią, to kończy sprawę.

Lewica w sejmie to koalicja trzech ugrupowań: Wiosny Roberta Biedronia, Razem Adriana Zandberga i Sojuszu Lewicy Demokratycznej Czarzastego. Odebranie subwencji to katastrofa. To podzielenie losu Nowoczesnej, która utonęła w długach wtapiając się w KO, i Razem, które przez drobny błąd w sprawozdaniu finansowym także straciło część subwencji. Teraz jednak sytuacja jest dużo gorsza niż przed wyborami, ponieważ koniec końców zarówno SLD jak i Razem te kilka milionów złotych rocznie przytulały. Zdumiewa tłumaczenie wiceprzewodniczącego, że trolle działały na jego rzecz w znanym z poprzedniego ustroju czynie społecznym. Nawet politycy partii rządzącej nie próbowali wmawiać ciemnemu ludowi, że podarowany przez bezdomnego maybach czy przez żołnierza AK budynek to nie jest korzyść materialna.

W tej sprawie zdumiewa nawet nie tyle niewiedza ile przekonanie, że nikt nie zorientuje się co jest grane. Oddajmy jeszcze raz głos „Newsweekowi”:

Od marca 2019 r., gdy Szejna rozpoczyna kampanię do europarlamentu, ten nieznany publiczności polityk, do tej pory nieaktywny na Twitterze, nagle zdobywa kilkuset obserwujących. Pod jego postami zaczyna się też wzmożony ruch. Jak wynika z analizy ISD Global, w udostępnianie postów Szejny angażuje się co najmniej 60 fałszywych kont (łącznie ponad 800 retweetów). Dodatkowo 90 fejkowych kont angażuje się w dyskusje. Bilans działań farmy na koncie Szejny to ponad 4500 tweetów, w których kandydat SLD został wspomniany lub oznaczony. W sumie posty trolli dotyczące Szejny potencjalnie mogły mieć ponad milion wyświetleń.

Na czacie farmy Cat@Net specjalnie dla Szejny powstał kanał: „lewicowe konta”. Trafiały tam wszystkie tweety, w których został oznaczony Szejna. Farma miała podgląd, gdzie na Twitterze mówiło się o Szejnie. Dzięki temu, błyskawicznie mogła reagować i włączać się w dyskusje. Dla podkręcenia ruchu do ataku przystępowały też fałszywe konta prawicowe. To patent farmy trolli Cat@Net na uwiarygadnianie kont i tworzenie ruchu: prawicowe konta krytykują lewicowe postulaty Szejny. Lewicowe im odpowiadają i tak rozpoczyna się sztuczna dyskusja.

Swego czasu Czarzasty zwrócił się z apelem do ministra Ziobry: Jeżeli pan o tym wiedział, powinien się pan podać natychmiast do dymisji. Jeżeli pan o tym nie wiedział, to znaczy, że pan niczego w tym ministerstwie nie kontroluje i też powinien się pan podać do dymisji. Czy dziś z takim samym apelem zwrócą się do Czarzastego koalicjanci? Jeżeli pan wiedział o tym co wyczynia pana zastępca, to powinien się pan natychmiast zrzec funkcji przewodniczącego. Jeżeli pan o tym nie wiedział, to znaczy, że pan niczego w partii nie kontroluje i tym bardziej powinien się pan zrzec tej funkcji.

Dostosowując stare porzekadło do wymagań współczesności można rzec, iż kto z cudzą niewiedzą wojuje, od własnej niewiedzy snadnie polec może.

Dodaj komentarz


komentarze 2

  1. Łgarz Morawiecki, papla Szydło dawali swoim ludziom nagrody. I to niemałe, bo taki Banaś w 2017 r dostał ponad 54 tys. zł. Czy to znaczy, że nie mieli pojęcia jak Banaś pracuje, czy dezorganizuje, oszukuje, albo może wszystko robi dobrze? I za to bezpojęcie dawali nagrody „bo im się należały”?

    Jeśli chodzi o braki śladów na włączenie się w różne akcje trolli, to być może należałoby przyjrzeć się działaniom z Moskwy. Może za to swoiste wsparcie będą mieli w Unii swojego człowieka, który będzie spłacał odpowiednio dług? Ale takimi sprawami powinien zainteresować się rząd i odpowiednie służby.