Struktura kryształu

Często słysząc wypowiedź zastanawiamy się „kto to mówi?” Spróbujmy coś zmienić w podejściu i pozostawiając nie rozstrzygniętą kwestię ‚kto?’ zgadnąć ‚o kim’? No więc o kim mowa? Kim są ci, którzy muszą stanąć przed opinią publiczną, nie tylko się odciąć, ale również złożyć rachunek sumienia dlaczego taką osobę, tak zachowującą się, powołali na tak intratne stanowiska. I odpowiedzieć na pytanie czy to na pewno jest tak, że ta osoba działała samodzielnie i stanowi wyjątek…

O kimże, ach o kimże tu mowa? A właśnie, że nie. Nie o panu Banasiu, który ostatnio jest na ustach wszystkich. Przed opinią publiczną muszą stanąć panowie Marcin Kierwiński, Jarosław Szostakowski i Rafał Trzaskowski, ponieważ niestety, z ustaleń prokuratury w różnych sprawach widzimy, że tego typu przypadki w Platformie nie są niestety rzadkością. Trudno podejrzewać, żeby Sebastian Kaleta, bo to on trzęsąc się z oburzenia opowiadał o ustaleniach prokuratury. Musiał skoncentrować się na tych, konkretnych ustaleniach prokuratury, bo w innych sprawach prokuratura nie ustaliła nic. Zdecydowanie mniej czasu wymaga chociażby nauka czytania niż sprawdzanie oświadczeń majątkowych czołowych polityków partii rządzącej powoływanych na kierownicze stanowiska w instytucjach państwowych. Dlatego domniemywać wypada, że gdyby burmistrz z ramienia PO najpierw wstąpił do PiS-u, a dopiero później rozpoczął działalność, to nikt niczego by nie zauważył. Aż do emisji „Superwizjera”.

Burmistrz W. w W. w W. został przyłapany na podejmowaniu kilkuset tysięcy złotych przez okienko samochodu. Gdy w grę wchodzą kwoty wielokrotnie wyższe, kilkumilionowe, wtedy odbywa się to zupełnie inaczej. Jak? Oddajmy głos pryncypałowi malwersantów:

W chwili, w której dotarły do mnie jako Szefa Krajowej Administracji Skarbowej informacje o potencjalnych nieprawidłowościach dotyczących osób pracujących w strukturach Ministerstwa Finansów, natychmiast podjąłem decyzję o ich odwołaniu z zajmowanych stanowisk i rozwiązaniu z nimi stosunków pracy. Nastąpiło to na kilka miesięcy przed opisywanymi w artykule zatrzymaniami.

Domniemanie, że chodziło o odwołanie potencjalnych nieprawidłowości nie jest pozbawione podstaw, ponieważ w chwilę po tym, jak informacje o nich dotarły do Banasia jako szefa, wszyscy zamieszani w sprawę urzędnicy zostali zwolnieni z pracy z zachowaniem prawa do odprawy. Prokuraturze ich wyczynami także nie zawracano głowy.

Parafrazując słowa byłej p. premier „Te odprawy im się po prostu należały za ciężką, nieuczciwą pracę przy wyłudzaniu VAT-u w Ministerstwie Finansów”. Dlaczego w tym przypadku Sebastian Kaleta nie wspomina o tych, którzy powinni stanąć przed opinią publiczną? Niewykluczone, że ma to związek z liczbą nazwisk, które należałoby wymienić. Pewne jest natomiast, iż te osoby ani nie działały samodzielnie, ani nie stanowiły wyjątku. Ba, były nawet nagradzane!

Andrzej S., naczelnik III Urzędu Skarbowego Warszawa-Śródmieście, który miał brać udział w grupie wyłudzającej VAT, kilka miesięcy przed aresztowaniem otrzymał brązową odznakę Zasłużony dla Krajowej Administracji Skarbowej.

Pikanterii sprawie dodaje fakt,

że Andrzej S. otrzymał medal za zasługi dla skarbowości, choć od dawna przewijał się w materiałach śledztwa, które wszczęto już w grudniu 2017 r.

Warto odnotować, że nieuczciwość nieuczciwości nierówna. Działacz opozycji posądzony o działania sprzeczne z prawem musi gęsto tłumaczyć się organom ścigania, komisjom, mediom. Będący w podobnej sytuacji przedstawiciel władzy wydaje oświadczenie, w którym oświadcza, że jest niewinny i nie złamał prawa. I nikomu nawet do głowy nie przyjdzie kwestionowanie prawdziwości takiej deklaracji. Nawet zeznawać nie musi, bo wszystko jasne. No i z ustaleń prokuratury widzimy, że nie było czego ustalać.

W związku z zarzutami formułowanymi przez stację TVN S.A. oraz inne media, które dyskredytują moją osobę jako Prezesa Najwyższej Izby Kontroli, a wcześniej jako Szefa Krajowej Administracji Skarbowej oraz Ministra Finansów niniejszym oświadczam, że: Wszystkie moje nieruchomości nabyłem na podstawie aktów notarialnych w sposób uczciwy i zgodny z prawem, w tym również kamienicę, która stała się powodem ataku na moją osobę.

Niepokój budzi co innego, na co zwrócił uwagę sam premier Morawiecki. Otóż okazuje się, że W dużych instytucjach, gdzie jest zatrudnionych tysiące, czasami dziesiątki tysięcy ludzi, przecież nie można dokładnie określić, co w którym kącie jakiego pokoju, jakiego typu brudy czy nieczyste sprawy się zgromadziły.

Nie od dziś wiadomo, że najciemniej jest pod latarnią…

 

PS.
Gamoń mianowany na stanowisko lidera koalicji populistycznej zamiast wskazać kandydata na prezydenta czeka aż Donald Tusk łaskawie raczy wreszcie podjąć decyzję o kandydowaniu. Z kolei jeśli chodzi o przyszłość samego gamonia to prędzej wylecą z partii ci, którzy kwestionują jego przywództwo niż on zrezygnuje. Murem za nim stanęły łamagi z zarządu i nowy nabytek, Barbara Nowacka. Wszyscy ci utalentowani działacze działając wspólnie i w porozumieniu doprowadzą do klęski każdego kandydata. Mają wprawę.

Dodaj komentarz


komentarzy 5

  1. Być może Morawiecki naprawdę nie wiedział jaką dolę musieli odpalić pisim. Być może szanowny prezes nie podzielił się z nim tą wiedzą.Bidulek, a tak się starał!!

    p.s. Przez ostatnie prawie 3 dni w naszym mieszkaniu było nad-ruchliwie, nad-gwarno, nad-śmiechliwie bo albo było tylko dwóch wnuczków, albo przychodzili z dwojgiem kuzynostwa. Czwórka dzieci (4,6,9,11 lat) to prawie jak kataklizm, bo co rusz któreś potrzebuje czego innego. Dlatego nie miałam pojęcia o tym, co w świecie nad Wisłą się działo. Do teraz.

    To wszystko spokojnie się nie zakończy.