Podatek od nieudolności

Dlaczego służba zdrowia nie może być prywatna i działać w oparciu o system ubezpieczeń zdrowotnych? Odpowiedź jest prosta i była udzielana wielokrotnie — jeśli pracownik sam opłaca składkę zdrowotną, a za udzieloną mu pomoc płaci ubezpieczyciel tej placówce, która jej udzieliła, to nikogo nie stać na leczenie. To jest aż za bardzo oczywiste, więc nie należy zadawać głupiego pytania ‚dlaczego?’ Diametralnie odmienna jest sytuacja wtedy, gdy pracownik opłaca składkę u państwowego monopolisty-płatnika, który kontraktuje usługi medyczne po uważaniu w państwowych placówkach płacąc za nie bez oglądania się na jakość świadczeń i faktycznie ponoszone koszty. Tylko (i wyłącznie) taki system finansowania gwarantuje intensywny rozwój placówek, które stać na zatrudnianie wysokiej klasy specjalistów i wykwalifikowanego personelu medycznego oraz inwestowanie w najnowocześniejszy sprzęt. Tylko w takim systemie Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, ewenement na skalę światową, ma racje bytu i tylko on umożliwia udzielanie pomocy medycznej na bieżąco, a kolejki do lekarzy specjalistów, jeżeli gdzieś się nawet zdarzą, to nie przekraczają kilku, góra kilkunastu, w ekstremalnie skrajnych przypadkach kilkudziesięciu miesięcy.

Z uwagi na to, że ten system jest najlepszy z możliwych, żadna partia, od liberałów po neobolszewików, którzy są jego pomysłodawcami i twórcami, nie ośmieliła się go zmienić. Jeżeli coś funkcjonuje dobrze, na przykład system emerytalny, to to trzeba koniecznie zreformować. Natomiast czegoś, co działa źle tykać pod żadnym pozorem nie należy. Dlatego gigantyczny reformator wpierw w kampami wyborczej obiecywał likwidację NFZ-tu, później jego podział na mniejsze, konkurujące ze sobą NFZ-ki, a po zdobyciu władzy nie zrobił nic poza poobsadzaniem swoimi ludźmi kluczowych stanowisk. Jego następcy próbowali łatać dziurawy system, ale koncentrowali się głównie na wyprowadzaniu z niego pieniędzy na przykład przez zastąpienie in vitro naprotechnologią. Poza tym

Wydatki na leczenie z budżetu państwa będą w ciągu kolejnych 10 lat mniejsze o 71 mld zł. Do tego rząd zabierze z funduszu zapasowego NFZ 6 mld zł. Według rządu pacjenci na tym nie ucierpią, bo planowane zmiany są „jednoznacznie pozytywne”.

Każdy musi uczciwie przyznać, że trudno sobie wyobrazić bardziej niezależne od kaprysów władzy, sprawniejsze, sprawiedliwsze systemy. Dopiero po likwidacji OFE emeryci wreszcie mają za co spędzać czas pod palmami w Egipcie. Po reformie Łapińskiego służba zdrowia nabrała wiatru w żagle i znalazłszy się na równi pochyłej z roku na rok wspina się na coraz wyższy poziom. Nikt, żaden potrzebujący nie jest pozostawiony sam sobie, bez pomocy, leczenia, terapii. Chyba, że jest, ale wtedy sam jest sobie winien, ponieważ nieodpowiedzialnie postanowił zachorować na rzadką chorobę, której leczenie kosztuje krocie, a która nie została ujęta w wykazie terapii objętych refundacją. Oczywiście są kraje, gdzie nawet takie choroby się leczy, ale tam obok państwowej, powszechnej służby zdrowia działa prywatna i pacjent ma wybór. W Polsce też można by ten problem rozwiązać — ubezpieczyciel finansuje podstawowy koszyk świadczeń, a drogie, specjalistyczne leczenie jest współfinansowane przez państwo. Wyszłoby znacznie taniej niż utrzymywanie socjalistycznego molocha płatnika-monopolisty. Na dodatek pieniądze zostawałyby w polskim systemie zdrowotnym. Niestety, nie ma w Polsce polityków, którym zależy na tym, żeby pieniądze zostawały w kraju. Dlatego transfer pieniędzy zagranicę żadnemu nie spędza snu z powiek.

Co jakiś czas można w sieci znaleźć dramatyczne apele o pomoc w opłaceniu drogiej terapii.

Jedyny ratunek to lek, na który muszę zebrać środki. Bez pomocy ludzi dobrej woli mojego celu nie osiągnę. Mam tylko niewielką rentę, mieszkam z rodzicami, dzięki czemu jestem w stanie funkcjonować. 84-letni tato woził mnie na wlewy.

Wymagane kwoty niejednokrotnie przyprawiają o ból głowy. Narodowy Fundusz Zdrowia oraz władza odmawiając finansowania z premedytacją skazuje wielu chorych na śmierć, choć deklaruje, że chroni życie, którego jeszcze nie ma (i nie wiadomo czy będzie) od poczęcia. Z jej punktu widzenia najgorsze bowiem w zrzutkach na leczenie jest to, co uwiera każdą władzę — że gdzieś istnieją pieniądze, na których nie można położyć łapy. Gigantycznemu reformatorowi udało się, znalazł sposób jak ograbić pracowników z gromadzonych przez dekadę składek emerytalnych. Obecna władza także nie wypadła sroce spod ogona, choć zadowoliła się ledwie 20%. Andrzej Duda, który jest p.rezydentem, czym prędzej podpisał ustawę opodatkowującą zbiórki na leczenie. Chwała mu za to.

Jeśli nabywca jest zaliczony do trzeciej grupy podatkowej (najdalsi członkowie rodziny i osoby niespokrewnione), wtedy limity wyniosą 18 tys. 060 zł od jednej osoby oraz 54 tys. 180 zł od wielu osób. Innymi słowy: jeżeli organizator zbiórki publicznej — np. przez serwis zrzutka.pl — otrzyma darowizny wyłącznie od niepowiązanych rodzinnie z nim osób, to podatek zapłaci, jeżeli suma wszystkich wpłat przekroczy próg 54 tys. zł z kawałkiem. Nie ma znaczenia tutaj fakt, że np. żaden z darczyńców nie wpłaci sam 5308 zł.

Zacytowana wyżej pani na terapię potrzebowała 91.800 zł. Od lipca (wtedy ustawa wchodzi w życie) będzie potrzebowała 114.750 zł. P.rezydent swego czasu wspominał o dojnej ojczyźnie. Teraz objął nad nią patronat.

Dodaj komentarz