Ustawiczna uporczywość

Od dawna wiadomo czym jest nękanie. Ale to słowo brzmi trywialnie i niepoważnie. Dlatego w poważnej prasie nie ma mowy o nękaniu, lecz o stalkingu. To pozwala sprawę dogłębnie wyjaśnić i to tak, że ho ho! Stalking – uporczywe nękanie — brzmi tytuł artykułu na ten temat na portalu Infor.pl. Skoro stalking to nękanie, które z samej definicji jest uporczywe, choć także uciążliwe, to dlaczego nie można po prostu napisać o nękaniu? Nie można! I to z oczywistych przyczyn. No bo jak brzmiałby tytuł? „Nękanie — uporczywe nękanie”? Na pierwszy rzut oka widać, że brzmiałby niepoważnie, wręcz infantylnie. Poza tym każdy wie co to jest ‚nękanie’. Lecz tylko prawnicy wiedzą co to jest i w jakich okolicznościach zachodzi ‚uporczywe nękanie’. Zerknijmy na wspomniany portal:

Nękanie polega najczęściej na celowym, uporczywym i długotrwałym działaniu skierowanym przeciwko danej osobie, którego celem jest upokorzenie i dezorganizacja jej życia. Czynność sprawcza w przypadku tzw. stalkingu polegać ma na uporczywym nękaniu innej osoby lub osoby dla niej najbliższej, wzbudzające u niej uzasadnione poczucie zagrożenia lub istotnie naruszać jej prywatność.

Dwa zdania i wszystko jasne. Nękanie polega najczęściej na uporczywym działaniu, a stalking na uporczywym nękaniu. Jaśniej się nie da. Choć niezrozumiałe jest uporczywe trzymanie się języka angielskiego. Można by definicje prawne wzbogacić o słowa francuskie, włoskie, niemieckie, rosyjskie, a nawet chińskie. Nabrały by wyrazu i głębi. Niestety w tym konkretnym przypadku na całej linii zawiódł ustawodawca, wprowadzając do Kodeksu karnego pojęcie „nękanie”, a nie „stalking”.

Art. 190a.

§ 1. Kto przez uporczywe nękanie innej osoby lub osoby jej najbliższej wzbudza u niej uzasadnione okolicznościami poczucie zagrożenia lub istotnie narusza jej prywatność, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.

Po co w paragrafie masło maślane? To proste i nieskomplikowane. Chodzi o to, że nękanie jest jasno określone. Nękać znaczy «ustawicznie dręczyć kogoś». Wprowadzając pojęcie „uporczywe nękanie” ustawodawca uznał, że ustawicznie to za mało, by kogoś oskarżyć i skazać, ponieważ ustawiczne dręczenie musi być dodatkowo uporczywe, by można było mówić o przestępstwie. To z kolei pozwoli umorzyć większość postępowań. Bo co prawda sprawca dręczył ofiarę miesiącami, wzbudzał w niej poczucie zagrożenia, groził i napastował, ale nie robił tego uporczywie. Ponieważ uporczywy to «trudny do usunięcia, utrzymujący się długo lub ciągle powtarzający się». A w omawianym przypadku łatwo było przyczynę usunąć, ponieważ wystarczyło zmienić telefon, mieszkanie, nazwisko, miasto względnie kraj zamieszkania aby nękaniu położyć kres.

Tak jednoznaczne, zrozumiałe, klarowne prawo stawia Polskę w czołówce demokratycznych państw prawa. Wyprzedzamy takie potęgi o ugruntowanym poszanowaniu legalizmu jak Białoruś, Kuba, Korea Północna, a nawet Rosja Radziecka.

Wyobraźmy sobie, że sprzedajemy samochód. Z kupcem spisujemy umowę i zastrzegamy w niej pewne warunki. Ilekroć nowy właściciel samochodu zamierza go uruchomić, tylekroć zjawiamy się u niego z umową w ręku i każemy mu się z nią zapoznawać. Czy takie działanie można zaliczyć do kategorii ‚uporczywe nękanie’? Ktoś powie, że taki wyssany z palca przykład jest kompletnie absurdalny i bez sensu. Czy aby na pewno? Przecież to strażnicy stojący na straży prawa, zwanego autorskim, zrównali ściąganie plików z Internetu z kradzieżą samochodu. W tym przypadku jednakże chodzi o coś innego. Drogą kupna weszliśmy w posiadanie produktu zwanego oprogramowaniem komputerowym. Podczas jego instalacji mamy obowiązek zapoznać się i zaakceptować warunki licencji, czyli korzystania z produktu. Te warunki to nierzadko kilka bitych stron bełkotliwego żargonu prawniczego, czasami w obcym języku.

Zakupiony, nierzadko za spore pieniądze, produkt zawiera błędy i niedoróbki, które producent sukcesywnie poprawia oferując tak zwane łaty i uaktualnienia. Ich instalacja każdorazowo wiąże się z koniecznością zapoznania się i zaakceptowania warunków licencji, w przeciwnym razie poprawka, podkreślmy to — poprawka, czyli usunięcie usterki, nie zostanie zainstalowana! Czy takie działanie nie wypełnia znamion „uporczywego nękania”? Zwłaszcza, że użytkownik straszony jest drakońskimi karami jeśli nie dotrzyma któregoś z warunków. Producent natomiast nie ma żadnych powinności, nic nie musi. Wystarczy, iż poinformuje, że oferowany program „jest jaki jest”, że „dołożył starań”, żeby program działał poprawnie. Jeśli nie działa, to trudno, masz użytkowniku pecha. Nie musisz używać. No i — co najważniejsze — producent nie ponosi odpowiedzialności za żadne szkody, nawet wtedy, gdy o wadach i destrukcyjnym działaniu programu wie!

Prawo ewidentnie przestało być tworzone w celu chronienia obywateli przed nadużyciami, w celu uregulowania spornych kwestii, wyeliminowania niekorzystnych zjawisk. Służy wyłącznie określonym grupom interesu i władzy. Jest to niestety tendencja ogólnoświatowa, a Polska, która ma za sobą epizod komunistyczny nie zrobiła nic, by podnieść i wypracować standardy. Prawo jest tworzone na kolanie, byle jak, bez oglądania się na konsekwencje, niejasne, zagmatwane i często nielogiczne. A jednym z najjaskrawszych przykładów tworzenia prawa na korporacyjne zamówienie jest tak zwane prawo autorskie. W ciągu kilku lat ochrona „dzieł” została wydłużona o pół wieku. I to po śmierci twórcy! Ile dzieł wybitnych dzięki tej „ochronie” nie ujrzy nigdy światła dziennego nikt nie wie i pewnie mało kogo to obchodzi.

Dodaj komentarz


komentarzy: 1

  1. Czepiasz się!!! A najgorsze jest to, że czepiasz się w słusznej sprawie. Najgorsze jest to, że wskazujesz iż prawo stoi po stronie silniejszych, a nie słabszych, jednostkowych obywateli.

    Jeśli chodzi o samochód to przy sprzedaży go, nowy właściciel ma obowiązek wypowiedzieć umowę ubezpieczenia OC. Nie wypowie? Buch go karą, niech wie, że ubezpieczyciel jest ważny. To że w razie wypadku ubezpieczyciel nie zapłaci w pełni za szkody (co opisywał smok jaberwocky) nie ma znaczenia. Państwo stanęło po stronie dużo silniejszego.

    Czy ubezpieczenie zdrowotne (obowiązkowe dla pracujących, emerytów, rencistów) cokolwiek gwarantuje płacącemu obowiązkowe składki? A jak nie zapłaci, bo nie zarobił, to niech poczuje moc i wielkość kar. O dostępie do leczenia już nie mówię, bo…  A jak nawet weźmie pod uwagę, to zaraz pokaże się czarna ręka i wrzaśnie: nie pozwalam!!!!! Nie pozwalam na in vitro, ale na gwałty dokonywane przez kler nie reaguję. Tzn. mamy przepisy piętnujące, ale zgłaszać nie będziemy i nie jest to współuczestnictwo w zbrodni gwałtu na małoletnich.

    Przykłady można mnożyć. Nie znam, ale liczę na podpowiedź, gdzie państwo stanęło po stronie obywatela?