Tani populizm drogo kosztuje

Naprzeciw siebie stanęły dwie siły. Jedna destrukcyjna, zaborcza, druga teoretycznie postępowa, demokratyczna. Stoją tak i mierzą się złowrogim wzrokiem. Pierwsza mając władzę, bez skrupułów i żenady sięga do skarbca starając się w mniej lub bardziej zawoalowany sposób na wzór rosyjskich oligarchów stworzyć własne elity finansowo-biznesowe. Opornie to idzie, ponieważ niemoty zamiast gromadzić i powiększać powierzony im kapitał bezmyślnie go trwonią. Niejako przy okazji i zupełnie mimochodem prowadzi gospodarkę rabunkową pod byle pretekstem, a często bez, eksploatując środowisko naturalne. Druga siła deklaruje umiarkowanie, przestrzeganie prawa, choć w populizmie w niczym nie ustępuje pierwszej, a bywa, że nawet ją przewyższa.

I oto ni stąd ni zowąd, znienacka pojawia się miedzy nimi rycerz nieskalany na olśniewająco białym koniu wyczulony na punkcie krzywdy ludzkiej tak bardzo, że gdy krzywdzono dzieci pod samym jego nosem nie kiwnął w ich obronie palcem. Pojawia się i i dziwy prawić zaczyna. Posłuchajmy chwilę: Nie damy sobie wmówić więcej, ze dzisiaj jak na wojnie musimy opowiedzieć się po jednej lub po drugiej stronie. Że jak na wojnie musimy wybrać front. Musimy być albo za jedną stroną, albo za drugą stroną. I znów się podzielić.

Przerwijmy na chwilę słuchanie by spróbować wyjść z podziwu nad niezgłębioną, czyli bezdenną głębią tych słów. Polska podzieliła się na dwa obozy, ale nie opowiemy się po żadnej ze stron. Dlaczego? Ano dlatego, że jak się opowiemy, to wzmocnimy (teoretycznie) jedną, a nie o to przecież chodzi. Słuchajmy dalej: My nie chcemy wojny polsko-polskiej polityków. Chcemy wspólnoty. Bo na taką właśnie wspólnotę umówiliśmy się w tej konstytucji [tu została podniesiona w górę czerwona książeczka nosząca tytuł „Konstytucja Rzeczpospolitej Polskiej”]. My, w przeciwieństwie do innych, nie jesteśmy tak łatwo zdolni do rezygnacji z wartości za kolejne stołki. Jeśli my budujemy koalicję, to nie dlatego, żeby garstka naszych kolegów dostała się w te czy inne miejsce, ale dlatego, że marzymy o jednej koalicji Polek i Polaków. To nasza koalicja

Jeśli komuś wydaje się, że rycerz na tym poprzestał, to nawet olśniewająco biały koń by się uśmiał. Najpierw zapowiedział, że chce zasiąść na stołku premiera: Chcę być i będę premierem. Po czym oznajmił, że W przeciwieństwie do innych nie jesteśmy zdolni do rezygnacji z wartości za stołki. Jakich wartości? Ano chociażby możliwości wypłacania swoim dodatków, które im się po prostu należą „za ciężką i uczciwą pracę”. Dumni jesteśmy przede wszystkim z solidarności przez małe ‚s’ i takiej solidarności nam w Polsce brakuje. O taką solidarność będziemy walczyć — o solidarność dnia codziennego, bo tego jest w Polsce deficytnawijał rycerz nie zdradzając ani słowem z kim chciałby być solidarny, skoro odbiera głosy prodemokratycznej stronie wzmacniając siły antydemokratyczne.

Perfidne oszustwo polega na tym, że nasz rycerz nie jest, bo nie może być spoiwem, zwornikiem, ponieważ sam należy do jednej ze stron. Mimo, że w populizmie nie ma sobie równych, to nie jest w stanie przeciągnąć na swoją stronę ani jednego wyborcy obozu, który dewastuje kraj. W ten sposób deklarując przywiązanie do wartości wbija nóż w plecy sił prodemokratycznych kradnąc im wyborców.

W tej sytuacji bohatera naszej opowieści można odbierać jako nieszkodliwego marzyciela o zapędach narcystycznych, który uwierzył że jest cieszącym się ogromną popularnością i poparciem mężem opatrznościowym z misją do wypełnienia. Jednak więcej przemawia za tym, że jest szczwanym lisem, który próbuje uszczknąć dla siebie kawałek tortu bez oglądania się na konsekwencje. Prawdziwy lider nigdy nie pali za sobą mostów, nie deklaruje, że z nikim nie będzie wchodził w układy, bo to niepoważne. Nie ma ludzi nieomylnych, programów jedynie słusznych, choć partia rządząca na każdym kroku zapewnia, że właśnie ona ma patent na nieomylność i rację. Dlatego zwłaszcza na początkowym etapie, niecały miesiąc po zjeździe założycielskim, należy zachować umiar i rozsądek. Kolejną przesłanką jest populizm podniesiony do potęgi entej. „Program partii” to zebrane razem i proporcjonalnie powiększone propozycje i obietnice pozostałych ugrupowań.

Nie obejdzie się bez dygresji. Po przedstawieniu programu przez czynniki partyjno-rządowe na konwencji partii rządzącej opozycja zawrzała oburzeniem. Jarosław Kaczyński, nie mając żadnego pomysłu na kampanię europejską, próbuje — kradnąc dobre postulaty opozycji — udawać, że PiS chce cokolwiek zmienić — grzmiał Borys Budka. Wtórował mu rzecznik partii Jan Grabiec, który przypomniał, że to, co dziś powiedział Jarosław Kaczyński, to jest realizacja postulatów zgłaszanych właśnie przez Platformę Obywatelską. Na to jak Filip z konopi wyskoczył szef klubu PO-KO Sławomir Neumann zapewniając, że… Będziemy przestrzegać przed tanim populizmem. Wyjaśnijmy czym prędzej w czym rzecz. Otóż jeśli PO proponuje 13 emeryturę, to jest to wyjście naprzeciw wyzwaniom XXI wieku, lecz jeśli to samo proponuje PiS to jest to tani populizm. Jeśli PO chce wypłacać 500 zł na każde dziecko, to jest to poważny program gospodarczy skracający dystans do najbogatszych krajów świata, ale jeśli to samo zaproponuje PiS to jest to tani populizm. Itd. itp.

Jeśli poważnie potraktować słowa Neumanna, to tanim populizmem jest nie tylko „program” Kaczyńskiego, ale także, w ogromnej mierze, naszego rycerza. Prawda jest jednak taka, że żadna licząca się siła nie może nawet spróbować zmierzyć się z wyzwaniami współczesności, ponieważ natychmiast straci poparcie. Damy, rozdamy, obniżymy podatki, wprowadzimy darmowe, opracujemy system dopłat, zwolnimy — to zna i rozumie każdy. Wyzwań współczesności nie rozumie nikt. I nie chce zrozumieć. Liczy się tylko tu i teraz, dziś i ewentualnie jutro. A gdy to wszystko runie? Gdy runie wskażemy winnych i od razu poczujemy się lepiej…

Warto zdawać sobie sprawę, że politycy nie rozdają swoich pieniędzy. Utrzymywani są przez podatników, ich pieniędzmi szastają. Bez pracy nie ma kołaczy. Kiedy ta prawda wreszcie dotrze zarówno do polityków chętnie rozdających nie swoje pieniądze, jak i wyborców chętnie je biorących? Stoimy w obliczu kryzysu energetycznego. Prąd będzie drożał, a rząd zamiast inwestować w nowe technologie rozdaje miliardy. Elektrowni atomowej jak nie było, tak nie ma, choć budować zaczęto już w czasach komuny, ale las pod szaloną inwestycję wycięto w pięć dni

Dodaj komentarz


komentarze 4

  1. Wenezuela to kraj kupiony tanim populizmem. Koszt dla państwa i narodu ogromny. Hitler kupił Niemców populizmem. Zapłacili za to ogromną cenę. Rosjanie kupieni populizmem równości itp. zapłacili cenę straszną. I płacą ją do dziś.

    A Polska? Polska stoi na granicy. W zależności od dokonanych wyborów w tym roku, następne będą mogły być albo z wystawianiem rachunków jak bywało u innych populistów albo tylko z bylejakością życia.

    1. @Zielony Kwiat
      Wybory? Naprawdę wierzysz w tę hucpę? Przemyśl temat kandydowania i finansowania tego. Przyjrzyj się takim efemerydom jak partia Palikota, Razem, Kukiz. Zastanów się komu posłużyło to że te twory zaistniały i skąd wzięli na to pieniądze???? Kto z tego że powstali, nie wszedł do Sejmu, pozwalając na prawie nieograniczoną władzę PO a później już na zupełne jedynowładztwo PiS?
      Czy Adolf zaistniałby bez przelewu na konto jego sztabu wyborczego od IG Farben?
      Wybory? Przecież to głosowanie na kilku ludzi wyznaczonych przez prezesa, przewodniczącego,   I Sekretarza KC dowolnej koterii zwanej partią, czyli głosowanie na prezesa, przewodniczącego….
      Ciekawe skąd na swój kongres założycielski wziął pieniądze Biedroń?
      Każdy polityk ma swojego sponsora.

      1. Jak na razie nic lepszego nie wymyślono. Były terrory, były królestwa, a teraz jest nieudolne naśladowanie starożytnych Greków. Nieudolne, bo obywatelem, który może wybierać nie był każdy mieszkaniec państwa – miasta. Niewolnicy, obcy, głosu nie mieli. Był wtedy też potrzebny odpowiedni status materialny. No i ówczesna demokracja dotyczyła niewielkich grup ludności.

        A dziś? Powołuje się na tamtą, inną demokrację i wymyśla demokrację ludową (demokracja pochodzi od słowa demos – lud), tworzy demokrację katolicką, demokrację parlamentarną, demokrację liberalną, demokrację bezpośrednią,

        I kto w świecie tak naprawdę rządzi? Jak zawsze – pieniądz. Pecunia non olet.

        1. Nie PIENIĄDZ, ajego właściciele czyli rodzina Rotschildów i ich banda, czyli mafia bankowa skupiona wokół FED, a istotą naszego zniewolenia jest dług(zadłużony jest i każdy Kowalski i każde państwo).
          Demokracja to ściema. Żyjemy w niewolnictwie.