Proszę pani bo ona pokazała!

Joanna Lichocka z triumfującym uśmiechem siadając pokazała p. marszałek sejmu środkowy palec. Środkowy dlatego, że z której by strony nie liczyć zawsze jest trzeci. Opozycja jak zwykle zatrzęsła się z oburzenia. Ci, którzy na co dzień nie potrafią na czas zjawić się w sejmie czy na obradach komisji żeby wziąć udział w głosowaniu, gdy chodzi o bicie piany zawsze są zwarci i gotowi. Okrzykami domagali się „kultury”, ryczeli, że „to jest przykład pogardy”. A problemy związane z tą sytuacją można dostrzec dwa. Po pierwsze jest to gest naszego sojusznika zza oceanu. Rodzimy, narodowy, od kilkudziesięciu lat zwany gestem Kozakiewicza, nie wykorzystuje palca, którego z daleka można nie dostrzec. Po drugie pogarda jest uczuciem ze wszech miar naturalnym. Trudno jej nie odczuwać wobec ludzi, którzy przegrywają każde głosowanie i każde wybory. Gdybyż jeszcze sami mieli nienaganne maniery. Akurat ten gest uznali za wulgarny, choć bez użycia rąk PiS podobne wykonuje nie tylko podczas praktycznie każdego głosowania, ale także pod adresem instytucji unijnych. Wystarczy wspomnieć wyraz triumfu po przyjęciu ustawy kagańcowej, czy poinformowanie TSUE, że nie ma prawa zajmować się polskimi sądami i nakładać kar. Rzecznik polskiego rządu Piotr Müller poinformował przecież na Twitterze, że

Rząd w piśmie przesłanym dziś do TSUE wskazuje, że wniosek KE o środki tymczasowe jest niedopuszczalny. Wnioskowane środki zmierzają do zawieszenia jednej z izb konstytucyjnego organu RP jakim jest Sąd Najwyższy. Są również rażąco sprzeczne z zasadą nieusuwalności sędziów.

Otrzymawszy takie wyjaśnienia od polskich genialnych magistrów, profesorowie zasiadający w Trybunale Sprawiedliwości nie odważą się powstrzymywać PiS-u przed przejęciem Sądu Najwyższego. Bowiem wyższość nieuka polega właśnie na tym, że dla niego nie ma rzeczy niemożliwych. Nie przestrzega reguł, bo często po prostu nie ma o nich zielonego pojęcia, nie dotrzymuje umów i zobowiązań, bo ich nie rozumie i nie wie, że tak trzeba. Autorytetom prawniczym natomiast w utytułowanych głowach nie może się pomieścić, że można ich nieziemski wysiłek intelektualny zbywać wzruszeniem ramion i przekonywać, że sąd nie ma prawa wydawać wyroków. Gdy zaś już w końcu po długim czasie coś postanowią, to albo to będzie musztarda po obiedzie, albo zostanie zignorowane. Bo „wy nie macie prawa, bo w Polsce jak kto chce”. Kres cywilizacji rzymskiej położyli barbarzyńscy, a nie uczeni. Unia Europejska najwidoczniej chce sprawdzić, czy da się powtórzyć ten wyczyn. Przy czym Hunowie stanowili brutalną siłę, a współczesne warchoły ze wschodu są mocne jedynie w gębie, święcie przekonane, że nikt im nic nie zrobi. Jak dotąd nie bezpodstawnie.

W tym całym rozgardiaszu umyka uwadze pogarda z jaką wszystkie strony sporu, a także media, traktują zwykłych ludzi i siebie nawzajem. Bo czymże jeśli nie kpiną z inteligencji odbiorcy jest odpieranie zarzutów przykładami z przeszłości? Gdy przemówieniu Andrzeja Dudy towarzyszyły okrzyki i przekleństwa czynniki partyjno-rządowe i sprzyjające im media zawrzały oburzeniem. Telewizja TVN24 przypomniała jak zachowywali się zwolennicy obecnej władzy na spotkaniach z prezydentem Komorowskim i na cmentarzach. Politycy PO tchórzliwie zarzekają się, że z przeciwnikami Dudy nic ich nie łączy, co na pewno pomoże ich kandydatce na prezydenta. A przecież nie tu jest pies pogrzebany. Co z tego, że ktoś kiedyś postąpił niewłaściwie? Jakie to ma znaczenie tu i teraz? Jaki problem udało się w rozwiązać wskazując analogie? Z drugiej strony czy sami nie daliśmy się aby opętać tropicielom precedensów? Czy prywatnie zamiast odnieść się do zarzutu nie robimy szybkiego przeglądu przewin partnera? Czy na zwrócenie uwagi, że „zupa jest przypalona” nie odreagowujemy w stylu „a ty nigdy po sobie nie sprzątasz, nie wynosisz śmieci i nie zmieniasz gaci”?

Owszem, PO wybrała awansem, wbrew prawu, trzech nadmiarowych sędziów do Trybunału Konstytucyjnego. Tak, okazała wtedy pogardę. Ale czy można tym usprawiedliwić przejęcie całego Trybunału Konstytucyjnego? Owszem, koalicja PO zachowywała się arogancko, triumfowała gdy udało jej się przepchnąć jakąś kontrowersyjną ustawę. Kto dziś pamięta jak dumni byli z siebie jej członkowie gdy wbrew stanowisku rządu przeszło rujnujące budżet zniesienie limitu dochodu dla tak zwanego becikowego. Ale czy to oznacza, że można przekształcić sejm w piaskownicę, w której silniejszy nie musi liczyć się z nikim i z niczym tylko dlatego, że ktoś już kiedyś próbował to zrobić?

Media pianę biją, bo z tego żyją. Ale politycy? Dlaczego rozdzierają szaty piętnując u innych to, co sami robią? Zwłaszcza że mogą sami złemu zaradzić, są przecież ciałem ustawodawczym! A może nie o to chodzi by złowić króliczka, ale by gonić go? Zrobić można raz, robić w nieskończoność. Dlatego problemów nie rozwiązuje się lecz się z nimi walczy. Na szczęście walczących też nie rozlicza się z wyników ich walki. A przecież nikt o zdrowych zmysłach nie uwierzy, że złodziejowi wrzeszczącemu na całe gardło „łapać złodzieja!” chodzi o rozwiązanie problemu kradzieży. Posłanka Lichocka zrozumiała, że opinia publiczna może być wprowadzona w błąd również przez ten przekaz tego przemysłu nienawiści Platformy Obywatelskiej, więc zapragnęła przeprosić. Chciałabym wszystkich tych, którzy poczuli się dotknięci tym gestem, niezamierzonym, przeprosić wyrazić słowa ubolewania, że poprzez ten ruch ręką dałam asumpt do takiego ataku na Prawo i sprawiedliwość i na mnie. Kim są ci, którzy poczuli się dotknięci ujawniła  marszałek Witek: „obrazić może wyłącznie ktoś, na kim nam zależy, komu ufamy, z kim się liczymy”.

Destrukcyjne skutki takiego bicia piany, przerzucania się odpowiedzialnością, usprawiedliwiania niegodziwości, wywiera wpływ na wszystkich. Kosiniak-Kamysz nie będzie prezydentem wszystkich Polaków, ale chce nim być. Ja chcę być prezydentem nie tylko wszystkich Polaków, ale dla wszystkich Polaków. Chcę przywrócić nadzieję na państwo, które będzie autentycznie zarządzane przez obywatela. Nie zauważył, że państwo autentycznie jest zarządzane przez obywatela Kaczyńskiego już od dłuższego czasu? Chcę oddać władzę w ręce obywateli, chcę rewolucji obywatelskiej, która jest dzisiaj potrzebna. Zwykle przywódca rewolucji po jej wygraniu zostaje prezydentem. Kosiniak-Kamysz nie płynie z prądem, on zrobi odwrotnie i najpierw zostanie prezydentem, a dopiero potem stanie, czy raczej chce stanąć. Nie ma jednak gwarancji, że po wyborach nie odechce mu się stawania.

Dziś wchodzi w życie ustawa umożliwiająca przejęcie przez władzę Sądu Najwyższego, ostatniego bastionu niezależności. Czym zajmuje się opozycja i media? Gestem triumfującej posłanki Lichockiej.

 

Dodaj komentarz