Państwo tanie, tanie dranie

Pana Jana rozbolał ząb. Najbliższy wolny termin za darmo, czyli na NFZ, wypadał za tydzień. Trzy dni wytrzymał, ale w czwartym, po nieprzespanej nocy, złamał się i poszedł prywatnie. Mało nie zemdlał gdy dowiedział się ile to będzie kosztowało. W samą porę przypomniał sobie znajomego który przygotował kończącemu studia synowi w pełni wyposażony gabinet dentystyczny. Zadzwonił. Młodzieniec z początku opierał się, tłumaczył, że nie ma ani doświadczenia, ani wprawy, że nie podejmie się, ale pod wpływem próśb i błagań zgodził się, ale za połowę ceny. Najpierw znieczulił tak, że zdrętwiała nie ta połowa twarzy. Potem podczas wiercenia skaleczył dziąsło i policzek, po czym uznał, że ząb jednak nie nadaje się do leczenia i go wyrwał. Gdy po powrocie do domu znieczulenie puściło cała szczęka rwała bólem nie do zniesienia. Okazało się, że adept sztuki stomatologicznej wyrwał, a w zasadzie złamał, pozostawiając w dziąśle kawałki korzenia, nie ten ząb. Bolało też poranione dziąsło i skaleczony policzek. Oszczędności okazały się iluzoryczne.

Pan Stanisław postanowił pomalować mieszkanie. Długo szukał fachowców, aż znalazł ekipę, która zobowiązała się pomalować całe mieszkanie za jedną trzecią stawki. Zapłacił część w formie zaliczki, przekazał klucze, a z rodziną udał się na tygodniowy wypoczynek. Gdy wrócił zastał mieszkanie pomalowane. I to jak! Na ścianach plamy, dziury i szczeliny nie zaszpachlowane, meble i okna pomazane farbą, podłogi brudne. Gdy zaczął pomstować i odgrażać się, że nie zapłaci usłyszał ile kosztuje sama farba. Chciał tanio, to ma tanio. Pomalowane? Pomalowane. Płać, ale to już!

Pan Franciszek był właścicielem sklepu jubilerskiego. Interes kręcił się nieźle, ale pan Franciszek nie był zadowolony i zastanawiał się na czym mógłby zaoszczędzić. Zatrudniał jednego pracownika w charakterze sprzedawcy, ale uważał, że jego praca nie jest tyle warta ile mu płaci. Gdy jednak obwieścił obniżkę uposażenia pracownik zwolnił się i pan Franciszek musiał stanąć za ladą. Nie odpowiadał mu taki układ, ale cóż było robić, skoro za oferowaną gażę nikt nie chciał się zatrudnić? Wreszcie znajomy polecił mu swojego dalekiego kuzyna, który — jak mówił — nie jest zbyt lotny, ale z radością zgodzi się pracować za połowę wynagrodzenia. Kilka dni później panowie podpisali umowę o pracę i nowy pracownik stanął za ladą. Pewnego razu klient kupił drogi pierścionek. Następnego dnia pojawił się w sklepie, postawił oryginalnie zapakowany nabytek na ladzie i bardzo prosił o wymianę na niemal dwa razy droższy naszyjnik, ponieważ to miał być prezent dla żony, która jednak pierścionków ma pełno, a naszyjniki tylko dwa, a ten, o, doskonale będzie pasował do jej nowej sukni.
— Nie ma problemu — sprzedawca przyjął pierścionek, włożył do gabloty i zapakował naszyjnik. — Musi pan tylko dopłacić różnicę ceny.
— Dopłacić!? — zdumiał się niebotycznie klient. — Jak to dopłacić!?
— No ten naszyjnik jest prawie dwa razy droższy od pierścionka.
— No i? Chce mnie pan oszukać? Przecież wczoraj panu zapłaciłem za pierścionek, prawda?
— Tak…
— Dziś panu przynoszę pierścionek, który jest, jak pan sam powiedział, wart połowę ceny naszyjnika, tak?
— Nnno ttak…
— No więc? Liczyć pan nie umie? Wczoraj zapłaciłem połowę ceny a dziś przynoszę pierścionek wart drugą połowę! Mam zadzwonić na policję, że próbuje mnie pan oszukać i wyłudzić pieniądze? To bezczelność. Moja noga więcej tu nie postanie! — wyszedł z naszyjnikiem strzelając drzwiami.
— Dddo wwidzdzenia… — wymamrotał sprzedawca.
Ponieważ ogólny bilans oszczędności na płacach okazał się niekorzystny pan Franciszek ponownie stanął za ladą.

Wyborcy dokonali wyboru. W parlamencie zasiedli wybrani przez nich parlamentarzyści. To durnie, orzekli wyborcy i przyklasnęli pomysłowi obniżenia im diet. Uwierzyli bowiem zapewnieniom, że do polityki nie idzie się po to, żeby zarobić. Dlatego z pełną ufnością powierzyli słabo opłacanym przedstawicielom swym miliardy złotych pochodzących z podatków, składek i danin. Pozwolili też na nieskrępowane dysponowanie nimi wedle uznania. Złożyli także w ich ręce swój los, godząc się na stanowienie prawa, do którego muszą się stosować.

Mimo, iż wyborcy są w pełni władz umysłowych, to dziwi ich niezmiernie, że są przez prawo ścigani z całą surowością za najdrobniejsze uchybienie, a ich wybrańcy, i protegowani wybrańców, stoją ponad prawem i pozostają bezkarni. To wręcz niewiarygodne — dziwią się wyborcy — że ktoś za takie pieniądze jest nieuczciwy i zabiega o interes własny. A najbardziej zdumiewające jest to — łkają — że choć wybraliśmy durniów, to oni nie tylko na niczym się nie znają, ale na dodatek uchwalają bubla za bublem i plotą duby smalone.

Im bardziej wyborcy łkają, tym bardziej wybrańcy odgradzają się od nich kordonem informacyjnym. Co prawda pierwsza próba podniesienia uposażeń „pieniędzmi które im się po prostu należały za ciężką i uczciwą pracę” polegającą na robieniu tego, co do nich należało, spaliła na panewce, ale kolejne będą udane. Nie po to wyrzuca się dziennikarzy z sejmu i z hotelu poselskiego, żeby węszyli i ujawniali. Na Schetynę i Katarzynę można liczyć — pary z ust nie puszczą. Kosiniak-Kamysz i Kukiz takoż. Na Szczerbę czy Brejzę też się sposób znajdzie. A wtedy…

… będzie znowu można zacząć żyć po bożemu.

 

PS.
W Polsce co prawda nie ma terrorystów, ale zagrożenie jest ogromne. Dlatego Służba Ochrony Państwa (dawniej BOR) ochrania coraz to nowe osoby. Jak dowiedziała się Rzeczpospolita od co najmniej dwóch tygodni prezes Trybunału Konstytucyjnego Julia Przyłębska jest ochraniana przez funkcjonariuszy Służby Ochrony Państwa. Ochronę przydzielono także minister edukacji Annie Zalewskiej i szefowej Kancelarii Premiera Beacie Kempie.


Tytuł nawiązuje do hymnu czyścicieli kamienic Kabaretu Starszych noszącego tytuł Tanie dranie.
Ostatni akapit to słowa p. Dulskiej, bohaterki „Moralności pani Dulskiej” Gabrieli Zapolskiej.

Dodaj komentarz


komentarzy 9

  1. Najdziwniejsze w RP jest to, że stosowana od lat taktyka „chowania” głupich albo bezmyślnych kandydatów na posłów zdaje egzamin. Nie widać ich w telewizorze, nie słychać w radiu. Nawet kandydatka na premiera co do niektórych zaklinała się, że „on” nigdy, przenigdy, a potem ukryci pojawiają się, „on” pełni ważną funkcję ministerialną.

    Taktyka sprawdzona, to im chętny ma mniej do powiedzenia czegoś rozsądnego, tym mniej go widać i słychać. Po co przypominać o swojej bylejakości, miałkości. Jak powiedział pewien typ „głupi naród wszystko kupi”. I kupuje. I przepłaca, bo jakość wysiłku myślowego twórców praw wszelakich jest obrzydliwie niska.

    Przecież wyborcy nie obchodzi, że prawo już ustalone trzeba poprawiać po tygodniu. Wyborca zakłada, że jakoś to będzie. A jak bardzo się zdenerwuje, to zawsze może krzyknąć: złodzieje!! złodzieje!!!

    Podobno nie warto tym wszystkim się przejmować dla zdrowia. Może i racja, ale …. taki poseł Pięta, co to rozumy ma w …pięcie…. denerwuje. Czy (jak mawiał Ezop) „Im mniejszy rozum, tym większa zarozumiałość” np. u wspomnianego Pięty, stanowi to zagrożenie, że nie zostanie wybrany po raz kolejny?

    Gdyby mógł posłować tylko dwie kadencje, to już byłoby po Pięcie. Być może wybrano by innego, mocno wierzącego, który by pouczał, wskazywał, żądał spełniania wniosków biskupów, ale nowa twarz nie byłaby tak męcząca jak opatrzona durna, pełna frazesów gęba. Nawet gdyby „nowy” używał inwektyw jak osławiona Pawłowicz, to można byłoby westchnąć – to tylko dwie kadencje, może naród zmądrzeje i w swoim dobrze rozumianym egoistycznym interesie wybierze rozumniejszych. I mniejszych cwaniaków. Poza tym pewien szeregowy poseł też nie mógłby się tak szarogęsić.

    Nie ma to jak sobie pomarzyć……

    1. Ach, już rozumiem na czym polega problem i źródło niesnasek. Bierze się otóż stąd, że proponujesz rozwiązania, które tylko pudrują problem, ale nie rozwiązują go. Plama na ścianie? Powiesimy obraz. Nie będzie widać. Zupa za słona? Dosypmy cukru. Posłowie durnowaci? A niech sobie będą, ale ciągle nowi. Niestety, w dalszym ciągu nie rozumiem dlaczego określenie tego rodzaju pomysłów mianem „bezsensowne” wprowadza element rozdrażnienia jeśli nie obrazy i atmosfera gęstnieje. Ty nie chcesz w sejmie widzieć starych durniów, a ja nie chcę widzieć żadnych durniów. Dwukadencyjność Ciebie zaspokoi, mnie nie.

      1. Wśród nowych mogą zdarzać się też mądrzy. Ale dopóki istnieje przyzwolenie społeczne na dzisiejszą „jakość zachowań posłów”, to zawsze będą ( i nie tylko tak jest w Polsce) jacyś umysłowo ograniczeni lub nadmiernie wierni. Aby móc przeprowadzić zmiany należałoby (jak w innych krajach) ograniczyć wpływy KK. Zabiera taki głos w sprawach politycznych, wskazuje niemotę na posła, to znika zwolnienie z podatków.

        Poza tym należałoby wprowadzić opodatkowanie jak dla wszystkich. Także od powierzchni mieszkaniowych. Zwolnienia dotyczyłyby tylko z opłat takich jak kancelarie, archiwa, biura. Powinno obowiązywać także opodatkowanie osobistych dochodów. No i KK powinien zwrócić wszystkie ha ziemi, które nieprawnie otrzymał. Itd…

        Dwukadencyjność to tylko jeden z elementów zmian. Durniów uniknąć się nie da. Iluż to polityków z tytułami profesorskimi na zbyt mądrych nie wygląda? Bo często mówią, zachowują się tak, jakby byli niepełnosprawni umysłowo.

        p.s. Przyznam, że sprawę dwukadencyjności poruszyłam celowo. Może to Cię irytuje, ale tego w słowach nie okazujesz. Dlatego chapeau bas :-))))

        1. Wśród nowych mogą zdarzać się też mądrzy.

          I tu się mylisz. Nie mogą, ponieważ z każdą kadencją właściciel partii staranniej dobiera i selekcjonuje kadry. Zważ, że takie tuzy jak Pawłowicz czy Pięta w poprzednich parlamentach mitygowały się i nie odgrywały żadnej roli. Dlatego nie zdziwię się jeśli Schetyna Szczerby czy Brejzy już nie wystawi, albo wystawi no odległym miejscu w jakieś Pipidówce. Wodzowi nie są potrzebni mądrzy, ale posłuszni. Każdemu wodzowi, a miernemu zwłaszcza.

          Opodatkowanie już jest. Marzy Ci się wyższe czy dodatkowe? Uchyl rąbka (tajemnicy nie spódnicy).

          Przyznam, że sprawę dwukadencyjności poruszyłam celowo. Może to Cię irytuje, ale tego w słowach nie okazujesz.

          Tu mnie zaskoczyłaś. Czyli tylko tę kwestie poruszyłaś celowo? Pozostałych nie? Co do okazywania zirytowania, to muszę przyznać, że nie irytuje mnie, że ktoś ma inne zdanie. Wręcz przeciwnie, cieszę się, bo zmusza mnie to do myślenia i szukania argumentów by wykazać, że to ja mam rację. W tym przypadku uważam, że dwukadencyjność nie rozwiąże żadnego problemu, bo problemem nie jest wiele kadencji szeregowych posłów, ale przywódcy stojący na czele partii przez dziesięciolecia i układający listy wyborcze. Zważ, że Kaczyński bije wszelkie rekordy kierując różnymi partiami grubo ponad 20 lat. na czele PiS-u stoi nieprzerwanie od 17 lat. Gomułka był I Sekretarzem ledwie 14 lat! Uważasz, że gdyby Kaczyński Pawłowicz skarcił, to ona odważyłaby się tak zachowywać? Czemu chcesz karać rękę za to, na co pozwala głowa?

          Trzeba się zastanawiać na tym co zrobić, by wybory były wyborami, by wyborcy decydowali kto zasiądzie w ławach poselskich. Optuję za JOW-ami, choć to rozwiązanie także ma wady.

          Skoro już o tym mowa, to szukam osoby wierzącej w to, że tak skonstruowane przepisy to przypadek, a nie celowe działanie.

          1. Słabej wiary jestem…. Być może kolejne śledztwa wykażą, że w śmieci zaplątali się swoi. Albo ci co są silnej wiary, albo aktywni zwolennicy. Pamiętasz sprawę Jakubowskiej „i czasopisma”? Nauczono się jak należy postępować (czy dzielić się zyskami?) by więcej nikogo przed jakieś komisje nie ciągano. Nie zdziwię się gdy śledztwa potrwają wiele lat, a potem gdy suweren zapomni czego dotyczyły, złość mu minie – zostaną umorzone. Ileż to takich spraw było. Ile majątków w ten sposób powstało.

            Nie wiem jaki system wyborczy powinien być wybrany. JOW-y mogłyby sprawdzić się w wyborach samorządowych, ale czy na pewno? W Kołobrzegu startować będzie do funkcji prezydenta miasta nowa polityk. Podobno działała, pracowała w województwie. Sugerowaliśmy by dała się poznać jak kiedyś poseł PO Sebastian Karpiniuk (zginął w locie do Smoleńska). Metodą brytyjską chodził on od mieszkania do mieszkania, od domu do domu i zostawiał swoje ulotki. I w dwóch – trzech zdaniach wyjaśniał dlaczego odwiedza i do drzwi dzwoni.

            Podobno kandydatka PO jest mało kontaktowa, nieśmiała i raczej tak się nie zrobi. To jak da się poznać? Kablówkę miejską już mało kto ogląda, na wiece niewielu chodzi. Czas najwyższy na to, że nie nominowanie przez partyjnego bossa, a własny wysiłek, praca w samorządzie, powinny dać się poznać.

            p.s. Ostatnio wysłałam maila do radnego z mojego osiedla. W sprawie brudnych chodników, petów na ulicach. Ciekawe czy odpowie. I co odpowie. Jest młody, więc trzeba dać mu powód i zadanie by działał. No i trzeba ruszyć się z domu. 😉 Władza, która nie otrzymuje bodźców staje się zarozumiała i leniwa.
            2 p.s. Czy za „niedopatrzenie” w tworzeniu przepisów (dzięki za link), nie należałoby znaleźć winnego? I ukarać go?

            1. Czy za „niedopatrzenie” w tworzeniu przepisów (dzięki za link), nie należałoby znaleźć winnego? I ukarać go?

              Nie. Ponieważ nie da się udowodnić czy to zła wola, wzmocniona kubanem, czy zwykła głupota. Trzeba pomyśleć nad systemem, który do takich niedopatrzeń nie dopuści.

              JOW-y mogłyby sprawdzić się w wyborach samorządowych, ale czy na pewno?

              Sugerujesz, że prezydentem miasta powinien zostać członek partii, która zdobyła największą liczbę głosów?

              O JOW-ach napisano już wiele. Mają wady, mają zalety. Nie ma idealnego systemu wyborczego. Zwolennicy obecnego status quo przekonują, że dzięki tej ordynacji wszyscy wyborcy mają swoich przedstawicieli w sejmie, co jest ordynarnym kłamstwem. Nie mam nic przeciw temu, by w parlamencie zasiadali tylko ci, na których oddano najwięcej głosów. Ale jednocześnie trzeba wprowadzić skuteczny system kontroli i jeśli okaże się, że ktoś kupował głosy powinien być bezwarunkowo pozbawiany mandatu. W Polsce niemożliwe.

              1. Nic nie sugeruję. Po prostu byłam na rozmowie i skrótowo przedstawiłam jej wynik. Jestem za wybieraniem osoby, a nie przedstawiciela partyjnego. Czy taka wycofana osoba dobrze się zaprezentuje? Nie wiadomo. W Kołobrzegu główna ulica zmieniła nazwę na „Świętego Jana Pawła II”. Na pytanie dlaczego nie zapytano mieszkańców, bo mnie ta nazwa nie odpowiada, usłyszałam: ta albo Kaczyńskiego. Ręce opadają. Niedawno była u nas batalia o pomnik smoleński. Postanowiono, że zostanie umieszczony na cmentarzu. Projekt to jeszcze większe byle co niż w Warszawie. Ale to może ja mam niewłaściwe widzenie.
                Wiec wybory samorządowe są bardzo ważne. Ale ilu powie „mnie to wisi”?

                Dłuuuuugo w Polsce tak nie będzie: https://wiadomosci.onet.pl/swiat/czlonek-brytyjskiej-izby-lordow-chcial-zrezygnowac-ze-stanowiska-w-rzadzie-poniewaz/q8r1k7h

                1. Twoje postulaty zaspokajają JOW-y. Wygrywa ten, kto zdobędzie największa liczbę głosów. Tyle, że nauka, zrozumienie wagi wyboru i głosu może zająć kilka kadencji, czyli nawet jakby wprowadzono JOW-y już teraz my możemy nie doczekać normalności.

                  1. Też myślę, że nie doczekamy, ale póki żyjemy…. marzymy o normalnym państwie. Co zrobią następni po nas. Na pewno będą inni https://businessinsider.com.pl/firmy/generacja-z-cechy-charakterystyczne-jakich-firm-nie-lubia/s25k24v

                    i świat będzie już nie ten sam https://tech.wp.pl/idzie-nowa-acta-po-tej-decyzji-ue-mozemy-zapomniec-o-internecie-jaki-znamy-6258112905889921a

                    a drukowane na papierze książki, które się uchowają, znowu osiągną wysokie ceny. A może po prostu znikną jako niepotrzebne.

                    IV. DO DZIECI BAWIĄCYCH SIĘ OBRĘCZĄ

                    Jak prędko toczy się ta obręcz, dzieci!
                    Tak samo pędzi czas i wasze życie.
                    Upadła obręcz! I znów się podrywa!
                    A chwile, kiedy miną, już nie wrócą.
                    KLEMENS JANICKI (JANICJUSZ)
                    (1516 – 1543)