Kup pan cegłę

Obudziło mnie dzwonienie, a potem walenie do drzwi. Nieco zaspany otwieram i widzę pana Kazia. Pan Kazio to człowiek, który dzień zaczyna lampką wina na klina, a kończy kieliszeczkiem czegoś mocniejszego. Jeśli tylko oczywiście jest w stanie tym kieliszeczkiem do ust trafić. W czasach dawniejszych, gdy dbał bardziej o wygląd i higienę zaszedł do sklepu i od progu pyta na cały głos:
— Czy jest papier do dupy?
— Mówi się papier toaletowy! — pod karcącym wzrokiem kobiety za ladą Kaziu zrobił się malutki i nieco trzeźwiejszy.
— Aha. Jest?
— Jest.
— A mydło jest?
— Toaletowe? — doprecyzowała ekspedientka.
— Nie, nie! Do twarzy, do twarzy!

No więc w drzwiach stał pan Kaziu i wyglądał niebywale okazale i dystyngowanie. Nawet oddychać się swobodnie dało w bezpośredniej bliskości.
— My — zagaił pan Kazio — postanowiliśmy na osiedlu założyć zespół zajmujący się szeroko rozumianą kulturą. Naszą misją jest kultura i my ją będziemy tworzyć — nieprzyzwyczajony do dłuższych tyrad lekko się pogubił.
— No i? — nie ułatwiłem mu sprawy.
— No i na ju tubie będziemy umieszczać kulturalne filmy, które nakręcimy i każdy będzie se je mógł obejrzeć.
— To świetnie — ucieszyłem się — ale nie rozumiem….
— No każdy se będzie mógł. Ale takie kręcenie i umieszczanie to ono kosztuje.
— Pewnie kosztuje. I co? Wystąpiliście o kredyt? — zapytałem podstępnie.
— Eee no nie. My myślimy raczej o takiej stałej opłacie co miesiąc tam kilka złotych.
— Ale ja nie jestem zainteresowany waszą produkcją — wyraziłem swoje désintéressement.
— A to nie ma znaczenia, bo my opłatę będziem pobierać nie za to czy ktoś ogląda czy nie, ale za to że se może oglądać.
— A jak komuś się nie spodoba?
— Panie, kultura wysoka, a tylko takom my będziem kręcić — panu Kaziowi coraz bardziej sypała się dykcja — to kultura… ta, no… wnękowa… nie, niszowa. Takie wygibasy na rurze czy big bradera to każden gupi potrafi. A my będziemy czytać na wizji Pana Tadeusza, Potopa, Lalkę zainscenizujemy, jednom już my wczoraj z gałganów uszyli i będzie kultularnie.
— A jak ktoś odmówi zapłaty?
— A, to my to przewidzieli. Na takich to my sposób mamy. Piwnicę się mu posprząta, albo autem zaopiekuje, brudną szybę wyszkli…

Mieszkańcy osiedla ze zrozumieniem, choć bez entuzjazmu podeszli do inicjatywy i płacą bez mrugnięcia okiem. Choć nikt nie ogląda…

Jak się ma władzę, lub tylko dar przekonywania, można bez przeszkód wprowadzać coraz to nowe opłaty, składki, datki czyli daniny. Nie trzeba nawet pytać zainteresowanych czy zainteresowani są usługami za które każe się im płacić. I to w sytuacji, gdy ponad dwa miliony Polaków nie ma pracy, a kolejne grubo ponad 3 miliony pracuje na umowach śmieciowych.

Zapobiegliwie finansowanie przez społeczeństwo wszystkiego, co tylko politykom do głowy przyjdzie, wpisano do konstytucji RP. Mamona bowiem znakomicie komponuje się z wzniosłą preambułą. Artykuł 217 stanowi, że Nakładanie podatków, innych danin publicznych, określanie podmiotów, przedmiotów opodatkowania i stawek podatkowych, a także zasad przyznawania ulg i umorzeń oraz kategorii podmiotów zwolnionych od podatków następuje w drodze ustawy. Oczywiście istnienie podatków jest oczywiste. To z nich finansowana jest na przykład budowa dróg. A jak brakuje, to się wprowadza podatek drogowy. Oraz myto. Wybranych zaś w ogóle zwalnia się z podatku. Albo nalicza się raz pełne stawki opłat za zwłokę, innym razem obniżone.

Czy media publiczne są potrzebne? Oczywiście, że tak. Po pierwsze dają zatrudnienie i godziwe apanaże wielu osobom. Po drugie pozwalają na realizację pomysłów, których nikt o zdrowych zmysłach nie przyjąłby do realizacji w prywatnej firmie. Bo na tym między innymi polega misja. Na przykład Jedynka w 2013 roku z powodu spadających wyników oglądalności przestała nadawać „Kawę czy herbatę”, serial „Wszystko przed nami” oraz „Wieczorynkę”. A największym sukcesem stacji okazał się rosyjski serial „Анна Герман”.

Do tej pory obowiązuje abonament radiowo-telewizyjny, zwany przez Donalda Tuska haraczem. Ludzie odpowiedzialni za media publiczne nie zrobili nic, by uatrakcyjnić ofertę, pokazać, że warto utrzymywać ten twór. Zamiast tego zaproponowali kolejną daninę publiczną która pozwoli zachować status quo. Jaki sens, poza oczywiście ciepłymi posadkami, ma dalsze utrzymywanie tej upolitycznionej, nienasyconej instytucji?


Kazia przygody jako Tadzia w sklepie pochodzą z kabaretu Tey.

Dodaj komentarz