Chcesz być zdrowy? 6 lipca idź na Narodowy!

Nareszcie znaleziono dla Stadionu Narodowego właściwe zastosowanie. Choć raz nie będzie wykorzystywany przez 20 niepoważnych, spoconych facetów w krótkich majteczkach ganiających za piłką czy przez kobietę w stringach udającą, że śpiewa, ale posłuży poważnym, wzniosłym celom. 6 lipca od rana do wieczora na Stadionie będzie nauczał czarnoskóry ojciec John Bashobora.

Ojciec Bashobora to nie jest zwykły ojciec. To jest ojciec niezwykły. W Rzymie zrobił doktorat z teologii, a nieziemska wiedza wsparta niebiańską mocą pozwala mu wskrzeszać zmarłych. Co prawda Jezus nie miał wyłączności na ten rodzaj działalności, ale Bashobora czyni to na skalę niemal hurtową. Jego własny biskup potwierdza 27 przypadków wskrzeszeń, a lokalna społeczność twierdzi, że było tych przypadków znacznie więcej niż 40. Nie wiadomo, czy ojciec Bashobora w ramach wizyty w Polsce odwiedzi także Wawel.

Ojca Bashobora zaprosił arcybiskup Henryk Hoser, a oficjalnym organizatorem spotkania jest warszawsko-praska kuria. Gdyby okazało się, że do imprezy trzeba dopłacić kilka baniek, to byłoby to działanie w zbożnym celu, więc na minister Muchę nie posypią się na pewno gromy. Wręcz przeciwnie, będzie wychwalana pod niebiosa za właściwą podstawę dofinansowania. Madonna nie była prawdziwa, a ojciec Bashobora jest. Ale nawet gdyby minister Mucha nie mogła czy nie chciała z nieznanych przyczyn lub ze strachu niczego już dofinansowywać, to na pewno pieniądze wyłoży chętnie ministerstwo zdrowia.

Na stronie domowej ojca Bashobora w kolorze czerwonym można przeczytać, że „o. John poznał Jezusa bardzo wcześnie. Jako mały chłopiec w szkole podstawowej widział na ścianie obrazek Dzieciątka Jezus.” Oraz mrożącą krew w żyłach opowieść o ciotce trucicielce, która go potem wychowywała, a wcześniej otruła jego ojca, gdyż była zazdrosna o miłość panującą w jego rodzinie i o to, że mały John był bardzo inteligentnym chłopcem, mądrzejszym od jej dzieci. Jego, czyli Johna, gdy był dzieckiem też próbowała otruć. W tym celu pewnego razu podała mu zatrutą owsiankę w naczyniu. Mały John nie był jednak w ciemię bity i zrobił przed jedzeniem nad jedzeniem znak krzyża. Wtedy naczynie uległo rozpadowi na drobne kawałki. Stąd wiadomo, że owsianka była zatruta.

W miarę czytania wkrada się jednak zwątpienie. Ponieważ Marek (16:16-18) tak charakteryzuje człowieka prawdziwej wiary: Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Można by wierzyć ojcu Bashobora bez zastrzeżeń, gdyby przyjął chrzest, zatrutą owsiankę zjadł i… nic oraz gdyby… mówił po polsku.

Dodaj komentarz