Po Polsce przeszły Manify. Manifa to żeński odpowiednik manifestacji, podczas której kobiety zwracają uwagę. Przeważnie na to, że są poniżane, maltretowane i dyskryminowane. Podczas ostatniego marszu okazało się, że najbardziej dyskryminuje kobiety nie tyle Kościół Katolicki, co nie jest żadną nowiną ani tajemnicą, ale państwo polskie za pomocą funduszu kościelnego i katechezy. Przy czym okazało się także, że jeśli katechezę prowadzi, nie za bóg zapłać broń boże, kobieta, to nie ma o czym mówić.
Jak pamiętamy ostatnio w sprawie przywilejów kościoła najgłośniej gardłowała kobieta najbardziej wyzwolona, Elżbieta ‚potrafię cośtam cośtam’ Kruk. Zaś zgromadzone w sejmie panie, w wolnych i bezpośrednich wyborach wybrane, przeważnie posłusznie wykonują polecenia pryncypała i myślą dokładnie to, co on. Żeby daleko nie szukać – posłanka Szczypińska Jolanta, że prezes jest zły i brzydki dostrzegła dopiero jak ją z partii wywalił. A posłanka Kluzik-Rostowska Joanna dopiero stojąc na czele własnej partii odkryła, że odczuwa dyskomfort psychiczny jak na czele stoi sama, nie mając przed sobą szerokich pleców lidera. Dlatego czym prędzej zamieniła fotel przewodniczącej na zydelek szeregowej członkini partii, na której dotąd zgodnie z wytycznymi i głębokim przekonaniem wieszała psy.
Cały wpis