Terror praworządności

Cechą charakterystyczną symetrystów jest to, że są w stanie porównywać i zrównywać wszystko ze wszystkim, bez żadnych ograniczeń. Według nich nie ma żadnej różnicy między ogórkiem a księżycem, ponieważ ani jednym, ani drugim nie można się ogolić. Można ich podzielić na dwie główne grupy. Do pierwszej należą zwolennicy absolucji czyli rozgrzeszania. Według nich jeśli polityk — zwykli śmiertelnicy ich nie obchodzą, dlatego nie mają dla nich litości — zdefrauduje miliard to jest niewinny z uwagi na to, że kiedyś inny polityk, należący do przeciwnego obozu, przewalił kilka tysięcy.

U podstaw takiego podejścia leży głęboko zakorzenione w społeczeństwie przeświadczenie, że krytykę, zarzuty należy odpierać przerzucając odpowiedzialność na innych. Nawet podczas domowej sprzeczki często pada sakramentalne „a ty…” Podobno pierwszy raz tę metodę zastosował pewien radziecki dyplomata, który w odpowiedzi na pytanie amerykańskiego dziennikarza o gułagi* odparł rezolutnie: „A u was biją Murzynów!” Ile razy na zarzut, że na przykład zupa jest za słona żona odpowiada „a ty nigdy nie opuszczasz klapy”. A przecież jest rzeczą oczywistą, że w małżeństwie obie strony są równe, wiec jeśli mąż podniósł klapę, żeby jej nie zanieczyścić, to powinien ją podniesioną pozostawić, żeby żona miała pewność, że nie zapomniał i można na niej po opuszczeniu przycupnąć bez obaw.

Drugą grupę można określić mianem analogistów — symetryzują poprzez analogię. Na przykład według Andrzeja Krajewskiego z „Dziennika Gazety Prawnej” sędziowie, którzy  bronią niezależności sądów opowiadają się po jednej stronie politycznego sporu, a ci, którzy na zależności od władzy korzystają po drugiej.

Sędziowie biorą udział w życiu politycznym i otwarcie wspierają obozy, z którymi czują się związani. TK stracił autorytet i legitymizację, a rząd przecież w praktyce nie musi publikować jego wyroków w dziennikach ustaw. W Sądzie Najwyższym izby otwarcie walczą ze sobą. Co do konstytucji, to solidarnym wysiłkiem prawników z obozu prawicowo-narodowego, zastąpionych obecnie przez jurystów obozu liberalno-lewicowego jest ona od 2015 r. coraz mocniej „prostytuowana’. Co śmieszniejsze w imię ratowania państwa przez nierządem.

Na czym polega „prostytuowanie” konstytucji w wykonaniu koalicji rządowej (pisownia oryginalna)?

Obecnie proces dokończenia „prostytuowania” konstytucji następuje po przez: „czytanie z jej ducha” (cytując najnowszą modę). Czyni to ta cześć środowisk prawniczych, którym najbardziej zaleźli za skórę koledzy ze studiów: doktor nauk prawnych Jarosław Kaczyński, doktor nauk prawnych Andrzej Duda oraz absolwent Wydziału Prawa i Administracji UJ mgr Zbigniew Ziobro. Wreszcie jest okazja do rewanżu. Tyle tylko, że znajdująca się u szczytu powodzenia w III RP grupa zawodowa nie dostrzega zguby, jaką szykuje sobie i nam.

Ponieważ logika w symetryzowaniu przeszkadza, autor sięga po wiarę. Dla bezpieczeństwa nie swoją.

Jako, że organy ferujące ostateczne wyroki na podstawie obowiązującego prawa są albo sparaliżowane albo zdyskredytowane albo nieuznawane przez nowy rząd oraz inne organy sądowe, mamy festiwal interpretacyjny. Każdy z obozów wysyła własnych prawników do interpretowania, a media zapraszają ich oraz własnych. Po czym każdego dnia dostajemy nowe odsłony tej zabawy. Obserwując jej uczestników można odnieść wrażenie, iż szczerze wierzą w sprawczą moc swych wykładni. Choć otrzymują odpowiedzi w postaci kontr-interpretacji tworzone przez kolegów ze studiów, równie mocno wierzących w to samo ale znajdujących się po drugiej stronie barykady.

Może nieco dziwić, że publicysta dziennika, który ma w tytule człon „Gazeta Prawna” tak relatywizuje i symetryzuje rzeczywistość. Jeśli państwo znajdzie się pod okupacją i okupant wprowadzi uregulowania prawne, których celem jest zagwarantowanie jego, okupanta interesów, to po odzyskaniu niepodległości prawo zmienia się tak, by służyło obywatelom. W omawianym przypadku większość instytucji i urządów nadal znajduje się w gestii okupanta. Podobnie jest w sytuacji, gdy władzę przejmuje mafia, zmienia prawo pod siebie i obsadza kluczowe instytucje swoimi. Jakie jest wyjście z sytuacji? Według autora niebywale proste — należy podzielić się władzą i zabezpieczyć interesy okupanta bądź mafii. Bez informowania obywateli, bo mogą się wkurzyć.

Osiągnięcie sukcesu jest bowiem możliwe jedynie gdy następuje zabezpieczenie interesów obu stron różnorakimi gwarancjami prawnymi. A następnie takim doborze kadr do resetowanych instytucji, by były akceptowalne przez jednych i drugich. Nie o wszystkich szczegółach dealu informuje się też obywateli, a zwłaszcza własnych wyborców, bo ze zrozumieniem bywa różnie.

Autor nie chce dostrzec, że jedna strona przygotowała się na wypadek utraty władzy zarówno od strony prawnej jak i instytucjonalnej. Na czym więc miałoby polegać zabezpieczenie interesów obu stron na przykład w prokuraturze? Sądzie Najwyższym? Mediach publicznych? Trybunale Konstytucyjnym? Narodowym Banku Polskim? Na zmianie konstytucji. Niestety, na przeszkodzie dobrej zmiany stoi Tusk i Kaczyński, bo

gdy w końcu po miesiącach kryzysu politycznego wszystkie okoliczności zaczną sprzyjać zrobieniu porządków przez zmianę konstytucji, na drodze ku temu stać nadal będą dwie przeszkody na dziś nie do przezwyciężenia. Jedna nazywa się Jarosław Kaczyński, a druga Donald Tusk.

Autor do porządku dziennego przechodzi nad faktem, że Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik mimo, iż zostali uniewinnieni w wadliwej procedurze, z punktu widzenia prawa są przestępcami, całe osiem lat sprawowali władzę, decydowali o losach milionów. A Andrzej Duda, który jest jeszcze p.rezydentem, przez całe osiem lat wielokrotnie łamał konstytucję. Czy to oznacza, że prawo uchwalone z pogwałceniem konstytucji jest ważne i należy je respektować?

W czasach minionych władza od czasu do czasu ogłaszała klęskę urodzaju. Myliłby się ten, kto by sądził, że żywność wtedy taniała. Nie taniała, lecz więcej się jej marnowało. Dziś Andrzej Duda ryczał w Wojniczu o Witosie. Upadek II Rzeczypospolitej spowodowany był według niego podziałem społecznym. Duża część społeczeństwa nigdy nie umiała pogodzić się z sanacją, Józefem Piłsudskim i jej decyzjami. Niech to będzie. Wielkim znakiem ostrzeżenia. Dla wszystkich polityków obecnej Rzeczypospolitej. Zwłaszcza dla tych, którzy obecnie rządzą. Do czego prowadzi. Arogancja władzy i poczucie bezkarności, czy też jak wolę to nazwać terror praworządności. Bo dzisiaj mamy do czynienia proszę państwa z terrorem tak zwanej praworządności.

Nic dodać, nic ująć. Każdy przyzna, że znacznie lepsze od terroru praworządności jest pospolite bezprawie. Witos całe życie o to walczył z PSL-em i szukał rozwiązań parlamentarnych. Szukał rozwiązań dyplomatycznych. Szukał rozwiązań prawnych. Szukał rozwiązań negocjacji. Czy to oznaczało słabość? Nie! To oznaczało prawość. Nie! To oznaczało uczciwość. To oznaczało przestrzeganie reguł. O regułach mówi człowiek, który je nagminnie łamie.

Słuchając p.rezydenta trudno nie złapać się za głowę, gdy wicemarszałkini Senatu Magdalena Biejat mówi: Uważam, że to było dość niefortunne, że policja weszła do Pałacu Prezydenckiego. Żałuję, że to zrobiła, głównie ze względu na to, że chciałabym dać szansę panu prezydentowi, żeby pokazał, czy zaprosił byłych ministrów w rządzie PiS na rozmowę, czy na dłuższe koczowanie. Ile chcecie jeszcze dawać szans p.rezydentowi Dudzie towarzyszko Biejat? Osiem lat to za mało? A może nie chodzi o szansę dla prezydenta, tylko ochronę przestępców? Może bezpieczniejsi byliby w siedzibie partii? Razem?


* Słowo ‚gułag’, czyli obóz pracy (ГУЛАГ) pochodzi od rosyjskiego Гла́вное управле́ние исправи́тельно-трудовы́х лагере́й.

Dodaj komentarz