Referendum

Rozległ się płacz powszechny, a i zgrzytanie zębów dało się usłyszeć, ponieważ Donald Tusk unieważnił referendum. W ten sposób każdy, kto odmówi pobrania karty referendalnej od razu ujawni swoje preferencje polityczne. Odkryli to ci, którzy potrafią znaleźć dziurę nawet w płynie. Niestety, Donald Tusk nie wyjaśnił dlaczego referendum należy zlekceważyć. Owszem, pytania są głupie, ale co z tego? Referendum to przecież jeden z filarów demokracji.

Po transformacji, w 1995 roku, uchwalono ustawę, w której nie było żadnych progów. Ogłaszano referendum, ludzie szli, wyrażali opinię, zaś (art. 34)

3. Państwowa Komisja Wyborcza:
1) ustala wynik referendum i sporządza protokół o wyniku referendum,
2) przekazuje protokół wraz ze sprawozdaniem z przebiegu referendum Sądowi Najwyższemu oraz organowi, który zarządził referendum,
3) podaje niezwłocznie wynik referendum do wiadomości publicznej i zarządza jego ogłoszenie w Dzienniku Ustaw Rzeczypospolitej Polskiej.

Och jakże uwierały te zasady neobolszewików z SLD. Nie mogło im się w głowie pomieścić, że społeczeństwo ot tak, pójdzie, zagłosuje i to będzie wiążące. Dla władzy! Ich władzy! Ustawa z 1995 roku mieściła się na siedmiu stronach, neobolszewicy swoją upchali na 39. Wzorem Stalina, który mógł ubić, a nie ubił, mogli ustanowić próg taki, jaka była frekwencja w czasach gdy państwo mieli na własność, 99,99%, ale poszli na kompromis i krakowskim targiem ustalili fifty-fifty.

Art. 66. 1. Wynik referendum jest wiążący, jeżeli wzięła w nim udział więcej niż połowa uprawnionych do głosowania.

Dziś Donald Tusk jak na prawdziwego demokratę przystało wie, że najważniejszy akt demokratyczny należy obrzydzić, by potem, po zdobyciu władzy, nie mieć problemów. W zasadzie nigdy nie miał, ponieważ wielokrotnie pokazał gdzie ma opinię społeczeństwa.

W czwartek PO przekazała marszałkowi Sejmu 750 tys. podpisów pod wnioskiem o referendum w sprawie swoich propozycji zmian w konstytucji.

Po wyborach te podpisy cichcem wywalono na śmietnik. Potem było jeszcze demokratyczniej

Milion podpisów zebranych pod wnioskiem w sprawie referendum edukacyjnego trafiło do kosza. Posłowie odrzucili wniosek o to, by między innymi w sprawie wysyłania sześciolatków do szkół, wypowiedzieli się Polacy.

Dziś walczy o odsunięcie PiS-u od władzy, w przeszłości walczył ze wszystkim, co było władzy nie na rękę, sprzeczne z linią partii albo niekorzystne dla niej.

Premier Donald Tusk po raz kolejny apelował do warszawiaków, by nie brali udziału w referendum w sprawie odwołania prezydent stolicy Hanny Gronkiewicz-Waltz. Jest ono zaplanowane na 13 października. Na konferencji prasowej szef rządu zaprzeczał zarzutom, że zniechęcanie do udziału w głosowaniu jest sprzeczne z ideami demokracji. Według Tuska, warszawiacy, nie idąc na referendum, wyrażą tym samym poparcie dla Hanny Gronkiewicz-Waltz.

Jak widać unieważnienie pisowskiego referendum wpisuje się w specyficzne pojmowanie przez Tuska demokracji. W tym przypadku jednak nastręcza dodatkowych problemów, które PiS bagatelizuje, a opozycja wyolbrzymia. Otóż odmowa wzięcia karty referendalnej jest równoznaczna z publicznym zademonstrowaniem swoich preferencji wyborczych, co jest według opozycji, niezależnych mediów i specjalistów pogwałceniem zasady tajności wyborów.

Czyż ta sytuacja nie napawa optymizmem przed wyborami? Jeszcze nie zdobyli władzy, a już tworzą problemy, których nie są w stanie rozwiązać, ponieważ… nie mają władzy, ale które z poświęceniem będą rozwiązywać jak ją zdobędą. Przy okazji ujawniają jaki mają stosunek do demokracji bezpośredniej pośrednio przyznając, że wszystko co obiecują jest patykiem na wodzie pisane, bo jak zdobędą władzę, to wszystkie swoje obietnice unieważnią, tak jak unieważnili referendum. Nigdy nie byli wiarygodni, dlatego postanowili utwierdzić wyborców w przekonaniu, że choć panta rei, to oni są jak skała, opoka — pod tym  względem nie zmienili się ani na jotę.

Opozycja zafiksowała się na frekwencji. Żeby ją zaniżyć, żeby referendum nie okazało się wiążące. Zgodnie z wymogami Państwowej Komisji Wyborczej trzeba na spisie wyborców odnotować odmowę pobrania karty referendalnej. To nie umknie uwagi zgromadzonych w lokalu wyborczym, zarówno obserwatorów jak i wyborców. Ponieważ bardzo mało prawdopodobne jest, że odmówił udziału wyborca PiS-u, więc preferencje wyborcze stają się oczywiste. Tu otwiera się pole do popisu dla nieznanych sprawców, których wyczyny media nagłośnią, dzięki czemu głosujący później mogą uznać, że nie warto się wychylać. Tego wszystkiego można było uniknąć, gdyby choć na chwileczkę i w porę udało się włączyć myślenie i wyłączyć populizm, dziecięce przekonanie, że lepiej sobie uszy odmrozić niż posłuchać mamy. Co przemawia za tym, żeby nie wziąć udziału w referendum? Nic. Co przemawia za tym, żeby wziąć? Wszystko. Przypomnijmy sobie pytania referendalne:

  1. Czy popierasz wyprzedaż majątku państwowego podmiotom zagranicznym, prowadzącą do utraty kontroli Polek i Polaków nad strategicznymi sektorami gospodarki?
  2. Czy popierasz podniesienie wieku emerytalnego, w tym przywrócenie podwyższonego do 67 lat wieku emerytalnego dla kobiet i mężczyzn?
  3. Czy popierasz likwidację bariery na granicy Rzeczypospolitej Polskiej z Republiką Białorusi?
  4. Czy popierasz przyjęcie tysięcy nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, zgodnie z przymusowym mechanizmem relokacji narzucanym przez biurokrację europejską?

Dlaczego zamiast zachęcać do udziału w referendum i udzieleniu odpowiedzi 4 razy „tak”, Tusk je „unieważnia”? Jakim prawem to czyni, w czyim interesie, po co? Boi się? Ale czego? Głosu ludu? Tego, na którego głos liczy? Jedna głupia, nieprzemyślana, populistyczna deklaracja, a ile problemów! A można było narobić problemów PiS-owi. Wystarczyło zachęcać do masowego udziału i głosowania na ‚tak’. Gdyby referendum okazało się wiążące, to PiS musiałoby połknąć tę żabę gdyby wygrało. Z kolei dla opozycji taki wynik byłby dodatkowym prezentem, premią do zwycięstwa wyborczego. Czy takie nieprzemyślane, by nie rzec głupie zachęty nie są aby powodem tego, że opinia wielu młodych o Tusku nie nadaje się do zacytowania?

Jaka jest różnica między zjednoczoną prawicą a podzielona opozycją? Władza najpierw tworzy problemy, a potem z mozołem i pełnym poświęceniem próbuje je rozwiązać. PO jeszcze nie wygrała, jeszcze nie zdobyła władzy, a już stworzyła problem, którego nie jest w stanie rozwiązać. Czy to aby na pewno dobrze rokuje na przyszłość?

Dodaj komentarz