Lub czasopisma 2.0

Kto dziś pamięta aferę Rywina? Kto dziś pamięta artykuł Pawła nomen omen Smoleńskiego, »Ustawa za łapówkę czyli przychodzi Rywin do Michnika«, od którego wszystko zaczęło się, który rozpętał piekło? Kto dziś pamięta, że proces w sprawie samowolnej zmiany w rządowym projekcie nowelizacji zapisu dotyczącego prywatyzacji telewizji regionalnej w taki sposób, że stała się niemożliwa trwał ponad 10 lat? Kto dziś pamięta jaka rozpętała się burza, gdy z projektu ustawy zniknęły dwa słowa „lub czasopisma” co skutkowało tym, że wydawcy czasopism mogliby kupić ogólnopolską telewizję, a wydawcy dzienników nie? Kto pamięta?

Kilka dni temu

Redaktor naczelny Wirtualnej Polski Paweł Kapusta ujawnił, że po krytycznych publikacjach o obozie rządzącym pojawiła się propozycja kupna wydawcy przez państwową spółkę, a potem „robienia wspólnych interesów”, a nawet zwolnienia nieprzychylnych władzy dziennikarzy. Zapytaliśmy szefów gazet i portali, czy mieli takie doświadczenia. Bartosz Węglarczyk, redaktor naczelny Onetu, nie ma wątpliwości, że to nie koniec nacisków ze strony władzy PiS. — Czeka nas najtrudniejsze pół roku w historii polskich mediów po 1989 roku — mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Bartosz Węglarczyk, szef Onetu.

Bartosz Węglarczyk skomentował sprawę w felietonie pod znamiennym tytułem »Media publiczne. Nekrolog«.

Spotkałem się niedawno z ważną osobą związaną z władzą. Osoba ta uważa, że wszyscy dziennikarze w Polsce są sterowani. Robią to, co im każą ich przełożeni. To owi przełożeni mówią dziennikarzom — szło myślenie tego człowieka — czy dziennikarz ma wspierać rząd, czy z nim walczyć.

Gdy poprosiłem rozmówcę, by powiedział mi, czym dla niego jest niezależność dziennikarska, ten odpowiedział mi, co powinienem zrobić, żeby niezależny był Onet: Gdyby pana redakcja miała być naprawdę niezależna, to powołałby pan na stanowisko zastępcy redaktora naczelnego osobę, która odpowiadałaby za to, żeby w Onecie reprezentowany był punkt widzenia rządu. Ten człowiek nie powinien być jednak podległy panu, lecz bezpośrednio zarządowi firmy

Zatkało mnie. Mój rozmówca — człowiek niezwykle inteligentny i doskonale wykształcony — wykazał się totalnym niezrozumieniem roli mediów w demokracji. Zadaniem mediów nie jest bowiem dbanie o to, by punkt widzenia rządu był dobrze reprezentowany. Od tego są rzecznicy.

Wynika z tego, że władza nie ustaje w wysiłkach, by demokratyczne państwo prawa jakim Polskę widzi polska konstytucja, pod każdym względem upodobnić do Białorusi Łukaszenki czy Rosji Putina. PiS od dawna próbuje podporządkować sobie media, dlatego to, co ujawnili panowie Kapusta i Węglarczyk nie jest niczym zaskakującym. Wtedy jeden artykuł w gazecie uruchomił całą machinę państwa i doprowadził do powstania komisji śledczej, w której brylował Ziobro, dziś zamachem na media nie przejmuje się nikt, żaden organ, instytucja, przedstawiciel władzy. Co ciekawe Bartosz Węglarczyk zwracał uwagę na problem już wtedy, gdy na celowniku władzy znalazł się materiał TVN „Siła kłamstwa”. Wtedy jego felieton przeszedł bez echa.

Pracuję jako dziennikarz od ponad 30 lat i nigdy nie doświadczałem tak zmasowanych, wielopoziomowych nacisków na media, jak dziś. Brak dostępu do informacji, inwigilacja (co się dzieje, tak przy okazji, ze śledztwem w sprawie inwigilacji dziennikarzy przez rząd PO, panie ministrze Kamiński i co się dzieje ze śledztwem w sprawie Pegasusa, panie prokuratorze generalny Ziobro?) dziennikarzy, sponsorowane z publicznych pieniędzy ataki internetowych trolli, brutalne ataki mediów rządowych na dziennikarzy, naciski personalne i biznesowe na wydawców — to się dzieje w Polsce każdego dnia, to jest dziś nasz chleb powszedni.

Mimo, iż władza w sprawie mediów poniosła (na razie) klęskę, to ma także i niewielkie, ale znamienne zwycięstwo na koncie. Niedawno udało się z telewizji kroczącej w awangardzie mediów walczących o wolność słowa sprawnie i szybko wyeliminować trzech nieprzychylnych władzy satyryków. Gdyby po krytycznych komentarzach o obozie rządzącym pojawiła się propozycja zastąpienia Daukszewicza Pietrzakiem podniósłby się krzyk i lament. Na szczęście Jacoń był na posterunku i stanął w obronie wolności mediów, bo wolne media to filar demokracji. Dlatego redaktorki i redaktorzy naczelni we wspólnej deklaracji napisali:

Deklarujemy, że będziemy bronić niezależności polskiego dziennikarstwa, a zarządzane przez nas redakcje będą solidarnie i konsekwentnie informować społeczeństwo o każdej próbie wpływania władzy na media.

Razem będziemy walczyć o utrzymanie wolnych i niezależnych mediów jako fundamentu demokratycznego społeczeństwa, chroniąc prawo obywateli do dostępu do wiarygodnych informacji.

Pytanie brzmi co to jest ta niezależność i na czym polega? Czy aby na pewno redaktorki i redaktorzy stają w obronie prawa obywateli do dostępu do wiarygodnych informacji, skoro media już dawno porzuciły swą informacyjną rolę i zaczęły interpretować i kreować rzeczywistość, a ostatnio także oceniać i tłumaczyć znaczenie żartów? Jeśli dziennikarz pisze, że wypowiedź jest niedopuszczalna, to nie informuje, lecz wyraża opinię. Jeśli tłumaczy co autor miał na myśli, to nie informuje, lecz w najlepszym razie interpretuje, w najgorszym manipuluje. Dla mediów publicznych takie „dziennikarstwo” to podstawa działalności. Ich odbiorca ma wiedzieć co o sprawie myśleć, jak rozumieć. Dlaczego „wolne” media zachowują się identycznie?

Media próbują kreować rzeczywistość, prezes jej nie ogarnia. Sądzę, że mało jest państw, mówię o państwach demokratycznych, gdzie wpływ władzy na media jest tak minimalny, w gruncie rzeczy żaden, jak w Polsce… I żadne krzyki i płacze nas nie przekonają, że białe jest białe, a czarne jest czarne.

 

PS.
W Radiu Zet gościł Stanisław Karczewski, były marszałek Senatu uwielbiający loty samolotem na koszt podatników. Na pytanie dlaczego niezależne media są solą w oku PiS-u odparł: Ja myślę, że to nie chodzi o niezależne media, chodzi o te media, które no tak wyraźnie, jednoznacznie określają się po innej stronie. Nie wiedzieć czemu Beata Lubecka nie zapytała Karczewskiego czy według niego prawdziwie wolne media to takie, które — jak publiczne — zawsze wyraźnie, jednoznacznie określają się po stronie władzy?

Dodaj komentarz