List za Ocean drugi.

Słysz Stachu i nie wracaj jednak, z tego biznesu kociego – krowiego nic jednak nie wyjdzie. U Ciebie za wielką wodą przynajmniej po 250 dolcy dają, a tu wszystko się zamyka.

My tera żyjem jak ta mysz pod miotłą i z chałupy nie wychodzim. 500+ jeszcze płacą ale jak długo to tera nikt nie powie. Obiecywać przestali teraz tylko zakazują, pracy nie ma, pieniędzy nie ma, dzieciaki na kupie w domu siedzą, na tych naszych 40 metrach cała siódemka i jeszcze na jednym komputerze wszystkie lekcje robią, oszaleć można. Gienka mówi, że w kolejce pod spożywczym ktoś mówił, że widział prezesa uciekającego na białym kocie, ale to chyba plotka, jak on by się na tym kocie zmieścił. Pyski ludziom zakrywają maskami niby przed wirusem, a tak naprawdę to chyba po to, żeby nie mówili za dużo, bo jedna medyczka mówiła to ją z roboty wywalili.

Rząd teraz dał nam TARCZĘ, ale dla nas z tej tarczy nic nie wynika, ludzie mówią, że dał tarczę, a nie MIECZ, bo miecza ludziom bałby się dąć do ręki. Widać ktoś z rządu musiał być na weselu u Kazika i widział co on zwykłym cepem wyprawiał.

Na koniec Stachu prośbę mam, zanim tu u nas zaczną wprowadzać program TRUMNA PLUS to zacznij myśleć o jakimś miejscu tam dla nas. Ja wiem lotów nie ma, granice zamknięte, ale wiesz, że nie w takich czasach rodzina dawała sobie radę i nie takie granice się przechodziło.

Póki co mamy co jeść, gotujemy kaszę co po dziadku z wojny została, do sklepu staramy się nie chodzić i bimbrownicę wuja Józka  uruchomiłem, oficjalnie do odkażania. Jakoś żyjem, żal tylko tych wszystkich obietnic co to prezes obiecywał. Ale sprawdziło się co tata mówił, że nikt tyle nie da, co obieca.

Pozdrawiamy i zdrowia życzymy

02.04.2020
Villk

wpis powiązany: List za ocean

Dodaj komentarz


komentarze 2

  1. Przywołałeś wspomnienia, jakie mam po czytaniu starych listów, niektórych nawet sprzed stu lat.

    Każdy list, ale od różnych osób, zaczynał się tak: ” W pierwszych słowach naszego listu niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Jesteśmy zdrowi i nadzieję mamy, że u was też zdrowie nie szwankuje, a Bóg wam błogosławi za to, że naszym rodzicielom pomagacie. Kiedyś wam to w dolarach odpłacimy, ale na razie to u nas bieda”

    Czasami mieszkający w Polsce nie rozumieli treści listu. Bo jak mieli rozumieć słowa: „my do pracy jeździmy carem”. Jakim carem? Dlaczego z ruskimi się zadają? A piszącemu chodziło o to, że car to jest auto, którym (mimo „strasznej biedy”) do pracy jeździł.

    Albo i tak: „Do sklepu to my mamy blisko, bo tylko idziemy na corn (róg ulicy)”

    A co mnie się w związku z Polonusami nie podoba? Dana im możliwość głosowania, decydowania o sprawach w Polsce, gdy opuścili ją nawet w 1980 r lub wcześniej. I nigdy potem nie zapłacili w niej ani centa podatku, nigdy też Polski nie odwiedzili. A mogą decydować kto ma rządzić.