Czytelny system rezerwacji

Udało się! Bez rozgłosu, bez medialnego zadęcia, po cichutku władza wprowadziła swoją sztandarową reformę służby zdrowia. Na wszelki wypadek przypomnijmy sobie to rewolucyjne rozwiązanie rozwiązujące wszystkie problemy, które na liście 100 konkretów Koalicji Obywatelskiej znalazło się na pozycji drugiej.

2. Wprowadzimy łatwy w obsłudze i czytelny system rezerwacji wizyt (sms-y, maile) na kształt funkcjonującego w systemie prywatnym. W ten sposób ograniczymy liczbę nieodbytych wizyt, a tym samym skrócimy kolejki.

Jak obiecali, tak uczynili. Wprowadzili łatwy i czytelny system. Po zarejestrowaniu się i wielu miesiącach oczekiwania pacjent dostaje informację:

Przypominamy o wizycie w przychodni na 2024.02.02. W razie konieczności odwołania wizyty prosimy o kontakt pod numerem…

Na tym łatwość i czytelność systemu kończy się, ponieważ nie obiecali, że ktoś odbierze telefon kontaktowy. Brak godziny wizyty jest rzeczą naturalną w placówkach, które wszystkich pacjentów taktują jednakowo obligując do stawienia się w dniu wizyty w godzinach porannych celem zarejestrowania się osobiście. Decyzją kierownictwa rejestruje się tylko pacjentów, którzy zgłosili się do godziny na przykład 9:00, spóźnialscy odprawiani są z kwitkiem. Zarejestrowany zasiada na krzesełku i cierpliwie przez kilka godzin czeka na swoją kolej. Nie decyduje bowiem kolejność rejestracji, lecz widzimisię personelu. Stąd ktoś, kto zarejestrował się minutę po siódmej może być przyjęty już o piętnastej dwanaście, a ktoś inny, kto przyszedł za pięć dziewiąta dopiero w południe jest wolny.

Jeden taki niewierny Tomasz, bo malkontentów w tym kraju nie brakuje, dociekał w jaki cudowny sposób taki system może skrócić kolejki? Przecież żeby być przyjętym 2 lutego 2024, trzeba było zarejestrować się kilka miesięcy wcześniej, na przykład w maju 2023 roku. Jak skróci kolejkę SMS przypominający o terminie wizyty? Odpowiedź jest oczywista, a sprawa jest prosta jak konstrukcja cepa (dla niezorientowanych — cep to ręczna młockarnia). Jeśli pacjent odmówi, bo załatwił sobie wizytę prywatną lub nie dożył, to wszyscy oczekujący dostaną SMS z powiadomieniem. W ten sposób rejestrujący się powiedzmy w maju 2024 roku będzie mógł być przyjęty już 1 lutego 2025 roku! Potwierdza to ministerka zdrowia Izabela Leszczyna:

Mam pewność co do tego, że wprowadzenie e-rejestracji, takiej prawdziwej, skróci kolejki. Jak mamy za mało lekarzy, a za dużo pacjentów, to każda wizyta zamówiona, a nie odwołana, to to jest jeden pacjent mniej zaopiekowany. Jeśli będzie taki system, jeśli będzie ciągła komunikacja między pacjentem a opieką specjalistyczną, to będzie można taką wizytę odwołać.

Genialne w swojej prostocie! I jakie logiczne! Przecież nikt o zdrowych zmysłach, a już na pewno nie potrzebujący pomocy medycznej, nie rejestruje się po to, żeby wizytę odbyć, lecz po to, by móc ją wygodnie odwołać! Że też nikt dotąd nie wpadł na takie proste rozwiązanie.

Co ciekawe komuniści także walczyli z kolejkami za pomocą rejestracji, zapisów, talonów, przedpłat. I także kolejki zniklały tam, gdzie udało się klientów skłonić do rezygnacji z zakupów. Na przykład ci, którym zachciało się mieć telefon mogli się zapisać i już po kilkunastu latach byli podłączani. A jak zrezygnowali, to inni zyskiwali. Szczęśliwi posiadacze talonów też nie musieli czekać na samochód dłużej niż kilka, kilkanaście lat. Potem system poszerzono o możliwość losowania autka poza kolejnością. Pod rozwagę: „Wprowadzimy łatwy w obsłudze i czytelny system losowania terminów przyjęć. W ten sposób ograniczymy liczbę chorych oczekujących kilka lat na zabieg.”

Na 30 miejscu na liście konkretów znalazła się zapowiedź kolejnej gigantycznej reforma ochrony zdrowia. Oparto ją na stosowanych z powodzeniem w PRL-u sposobach na skrócenie kolejek w sklepach.

30. Zniesiemy limity NFZ w lecznictwie szpitalnym, dzięki czemu znacząco skróci się czas oczekiwania na konsultacje i zabiegi.

Skąd ciemny lud ma wiedzieć, że kolejki są integralną częścią systemu? W gospodarce planowej, nakazowo-rozdzielczej, określano z góry ile i czego fabryki wyprodukują, ile zostanie zakontraktowanych płodów rolnych, bydła rogatego, trzody chlewnej, ile z tego zostanie przeznaczone na produkcję wędlin, mięsa, ile pozostanie w kraju, a ile wyeksportowane. Nazywało się to „plan pięcioletni”. W takim systemie nie da się elastycznie reagować na zmiany popytu, sytuacje nadzwyczajne, więc permanentnie albo wszystkiego brakuje, albo jest za dużo. NFZ działa w oparciu o ten sam schemat — z góry ustala zapotrzebowanie na poszczególne procedury i kontraktuje je. Wtedy regularnie pojawiały się klęski urodzaju, ponieważ plan nie uwzględniał większych zbiorów, teraz mamy do czynienia z plagą „nadwykonań”, ponieważ kontrakt nie przywidywał zwiększonej zachorowalności na jakieś schorzenie.

„Zniesienie limitów” to jest więc populizm w czystej postaci. Jeśli na jakiejś trasie kursuje jeden autobus, który nie jest w stanie zabrać wszystkich chętnych, to niczego nie zmieni deklaracja „zniesiemy limit pasażerów”. Dlatego zamiast tak zmienić system, by opłacało się tworzyć nowe placówki, otwierać szpitale, słowem zwiększać podaż usług medycznych, Leszczyna chce tak żonglować wycenami świadczeń, żeby nie opłacało się leczyć w szpitalach.

Zniesienie limitów to jest jeden ze środków do celu. Trzeba spowodować wycenami świadczeń, dobrą organizacją tego systemu, żeby lekarze zamiast w szpitalach, więcej pacjentów leczyli w ambulatoryjnych ośrodkach specjalistycznych. Wtedy lekarz nie musi być 24 godziny na dyżurze, skoro będzie mniej pacjentów w szpitalu, a więcej ich będzie w AOS.

To nic, że i tu i tu przyjmuje ten sam lekarz, ponieważ nie chodzi o to, by leczyć dobrze, podnosić jakość świadczeń, lecz o to, by za wszelką cenę zmniejszyć kolejki. Przecież to oczywiste, że to pacjenci decydują, czy wolą poleżeć sobie w szpitalu, czy udać się do przychodni lub ambulatorium. Jak przegoni się ich z placówki do placówki, to im to tylko wyjdzie na zdrowie.

Na całym świecie jest tak i tak powinno być, że najwięcej pacjentów mamy w podstawowej opiece zdrowotnej. Później mamy opiekę specjalistyczną, ale ambulatoryjną, a na samym końcu powinien być szpital. Tam powinny trafiać ciężkie przypadki, których nie da się leczyć na tych dwóch niższych poziomach.

Czy można jaśniej i jednoznaczniej dać do zrozumienia chorym, że są zakałą systemu, że tylko przeszkadzają? Nie chodzi o to, żeby polska służba zdrowia stanęła na nogi. Dlatego dołożymy starań, żeby poziom opieki zdrowotnej podnieść na jeszcze niższy poziom i nie spoczniemy, dopóki nie sprowadzimy jej na samo dno. Postaramy się także, żeby były leki. W tym celu co trzy miesiące będziemy losować nowy zestaw.

Polityka lekowa to jeden z trudniejszych działów. Mamy co trzy miesiące listę leków refundowanych, staramy się refundować jak najwięcej nowoczesnych leków, czyli takich, które wykorzystują najnowsze technologie i byłyby zbyt drogie dla pacjenta.

Poza tym

Musimy też pamiętać o polskim przemyśle farmaceutycznym, który produkuje generyki. One muszą być absolutnie dostępne na rynku, bo są tańsze. Niedługo będzie gotowa lista polskich leków.

Swego czasu Donald Tusk rękami tow. Bartosza Arłukowicza zreformował rynek farmaceutyczny. Musiał, ponieważ refundowane leki były tanie i ludzie kupowali je po to, by wyrzucić do śmieci. Niezależne media usłużnie przygotowywały grunt. Wprowadzono ustawę refundacyjną i od razu pojawiły się kontrowersje dotyczące listy leków refundowanych. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że czeka nas powtórka z rozrywki…

Dodaj komentarz