Ciemny lud na zakupach

Przez pustynię z mozołem człapie karawana. Wszyscy są zmęczeni, ale zdeterminowani twardo prą przed siebie. Jak to zwykle bywa wokół karawany kręcą się rożni chcąc coś uszczknąć dla siebie. Szczególnie uciążliwe są psy. Jednak mimo iż szczekają, to karawana idzie dalej. Ale co jakiś czas, gdy stają się zbyt natarczywe lub czas na popas, ktoś rzuca im ochłap dzięki czemu mają zajęte pyski, a karawana spokojnie może dążyć do celu. Jeśli jakiś ma.

Od dłuższego czasu trwa wrzawa, która być może przez Premiera zostanie okrzyknięta mianem „konsultacje społeczne”, na temat wydłużenia czasu pracy. Jak pamiętamy podobne „konsultacje” miały miejsce w sprawie ACTA i w wielu innych sprawach. Z drugiej strony podnosi się lament, że rząd już nie ma dobrego pr, że Premier pozbył się wszystkich, którzy mogliby mu sensownie coś rozsądnego doradzić. Gdy jednak wczytać się w prasę, wsłuchać w radio, wpatrzyć w telewizję i wyregulować odbiór w celu wyeliminowania szumu medialnego obraz jawi się w zupełnie innym świetle, a i wydźwięk okazuje się zupełnie inny.

Weźmy taki Fundusz Kościelny. Nie wiadomo nie od dziś ile podatników kosztuje sojusz, czy może raczej unia polsko-kościelna. Pisano już o tym wielokrotnie, nawet tu, na blogu. Nie wiadomo jak szczodre jest nasze państwo, bo nikt nie prowadzi ewidencji. Dotacje poukrywane są we wszelkiego rodzaju zwolnieniach podatkowych, ulgowych czynszach, przekazywaniu nieruchomości i gruntów za bezcen. Szacuje się, że z kieszeni podatników do kieszeni Kościoła przekładane jest kilka jeśli nie kilkanaście miliardów złotych. I nagle Premier, którego rząd jak wiadomo nie będzie się kłaniał bankierom, ani związkowcom, nie będzie klękał przed księdzem, rzuca hasło likwidacji Funduszu Kościelnego, który stanowi znikomy ułamek tego, co Kościół od szczodrego polskiego państwa dostaje.

Dziennikarze skwapliwie podchwycili rzucony ochłap i prześcigają się w snuciu wizji i konstruowaniu mniej lub bardziej karkołomnych teorii. Wykazują przy tym albo daleko posuniętą sklerozę, albo okazują kompletne lekceważenie czytelnikom, słuchaczom i widzom. Albo mają kłopot z kojarzeniem faktów. Słuchacze, widzowie, a zwłaszcza czytelnicy pamiętają bowiem jak ten sam p. Premier, którego rząd jak wiadomo nie będzie się kłaniał bankierom, ani związkowcom, nie będzie klękał przed księdzem, zlikwidował Komisję Majątkową w taki sposób, by Kościół, skarb państwa i członków Komisji uchronić przed roszczeniami i procesami odszkodowawczymi. Ludziom, którym nierzadko odbierano dorobek życia, demokratyczne państwo prawa pokazało figę.

I w tym miejscu gładko przechodzimy do tak zwanej „reformy emerytalnej” sprowadzającej się do wydłużenia czasu pracy względnie czasu pozostawania bez niej. Ta „reforma” jest niezbędna ponieważ… I tu pada odmieniane przez wszystkie przypadki słowo wytrych, słowo zaklęcie – demografia. Nie wiadomo co będzie jutro, ale wiadomo, że bez tej reformy będzie źle i nie będzie miał kto pracować. Propozycja by każdy pracował i odkładał na swoją emeryturę sam, bez oglądania się na dzieci została wyśmiana. Lansowana jest bowiem starożytna teoria głosząca, że młodzi mają robić na starych i nie ma o czym gadać. W końcu mają dług wdięczności wobec tych, dzięki którym żyją.

Koalicyjny PSL tak sobie wziął do serca ową demografię, że uparł się, by powiązać moment przejścia na emeryturę z posiadaniem potomstwa. Przez kobietę rzecz jasna. Przy czym wejść w posiadanie dzieci można wyłącznie na dwa sposoby zatwierdzone przez Episkopat. Pierwszy to zmajstrować je sobie samemu. Drugi to zmajstrowane przez kogoś innego przysposobić. Wsparcie w postaci na przykład refundacji in vitro nie wchodzi w grę dla rządu, który jak wiadomo nie będzie się kłaniał bankierom, ani związkowcom, nie będzie klękał przed księdzem.

Co jakiś czas pada zarzut, że „mówi się” o tym, czy o tamtym żeby „odwrócić uwagę”. Rodzi się pytanie dlaczego pozwalamy sobie tę uwagę odwracać? Dlaczego nie domagamy się od dziennikarzy, żeby nie rzucali się na byle ochłap? Żeby byli dociekliwi i drążyli interesujący nas temat nie dając się zbywać byle czym? Na przykład pytali przy każdej okazji dlaczego „reforma” sprowadza się do jednego jedynego aspektu? Dlaczego rząd nie ma nic do zaproponowania bezrobotnym? Dlaczego nie wspomoże bezdzietnych rodzin, które chcą i mogą mieć dzieci, ale nie stać ich na drogi zabieg? Jak to możliwe, że in vitro nie jest wspierane przez państwo, a naprotechnologia jest*?


* Prywatna przychodnia proponująca pacjentom leczenie bezpłodności popieraną przez kościół metodą naprotechnologii, o której uznani naukowcy mówią niezwykle krytycznie – dostała dofinansowanie z regionalnych funduszy unijnych. Wartość całkowita projektu to 507 tys. zł, a z funduszy unijnych spółka dostała ponad 355 tys. zł. (Gazeta)

Dodaj komentarz