Zyndram z Maszkowic….

Gdy zaczniesz się zastanawiać, skąd ja znam to imię, to podpowiadam, że był to rycerz walczący u boku Jagiełły z Krzyżakami. Został też opisany przez H. Sienkiewicza w „Krzyżakach”. Jest to postać rzeczywista. A wieś Maszkowice istnieje do dziś. Trochę na zachód od Starego Sącza. Zyndram był małopolskim Niemcem, rycerzem polskim, herbu Słońce, a jego pochodzenie wskazuje na Hesję w Niemczech.Człek animuszu wielkiego a prawie hetmańskiego, chociaż osoby nie wysokiej lecz zsiadłej. Czy rzeczywiście pochodził z opisywanych Maszkowic? Może z innych. Ale nie o to chodzi. Tak naprawdę to dam krótki wpis o badaniach naukowych.

Na wzgórzu nazywanym potocznie imieniem Zyndrama odkryto najstarszą w naszej części świata budowlę kamienną. Badania archeologiczne trwają, a studenci na praktykach odbywają swoje staże. Mozolna to praca, ale wiadomość dla sympatyków archeologii ciekawa. Budowla została wzniesiona 1600-1700 lat przed Chrystusem. Mieszkańcy przybyli prawdopodobnie znad środkowej Cisy (obecnie Węgry). Przybysze ciosali kamienne bloki o długości od 0,7-1,0 m, które łączyli gliną. Mieli pojęcie, że wzgórze na skutek roztopów może rozpłynąć się, więc je wzmocniono kamieniami. Prace będą długo trwały zanim zostaną ogłoszone wyniki. Może to być miejsce, do którego będą podążali turyści. Jak każde badania, także i te potrzebują środków. Nie spotkałam nigdzie informacji jak radzą sobie polscy naukowcy z ich zdobywaniem. Jedyna informacja, to że mają ich zbyt mało.

Zastanowienie się nad sprawami środków na naukę, organizację prac, konsultacje, wyjazdy, zdobywanie doświadczenia i wiedzy na różnych uczelniach świata jest na Zachodzie czymś normalnym. Wyniki badań, które są często niewielkimi osiągnięciami w stosunku do efektu końcowego, są publikowane na bieżąco w naukowych periodykach. System tworzy burzę mózgów, a jedne badanie inspirują, dają wskazówki, stają się podstawą dalszych osiągnięć innych.

Czytam książkę Svante Pääbo „Neandertalczyk”. Jest to dla mnie trudna lektura, bo z chemii, biochemii dużo tu zwrotów fachowych. Ale autor napisał ją dla ludzi takich jak ja. Przystępnie. O badaniach genetycznych. O niesamowitych trudnościach, nie zawsze zakończonych sukcesem założeniach, o tym, że konkurencja czasami bywa pierwsza. Jak trudny to rodzaj pracy i niezwykłość w poszukiwaniu DNA ludzi z przeszłości, których szczątków jest niezmiernie mało. A te które są bywają zanieczyszczone na różne sposoby. W tej książce oprócz sporej ilości fachowych zwrotów, terminów, jest także opisana współpraca między uczelniami różnych krajów, finansowanie niekoniecznie z funduszy państwowych. Niezwykłe jest to, że Svante Pääbo będąc Szwedem robił swój doktorat w Monachium, potem z różnymi uczonymi (wielu nacji) był w Stanach, by w końcu zostać kierownikiem Instytutu Maxa Plancka w Dreźnie. W Instytucie tym prawie nie było Niemców, a wielu naukowców różnych nacji pracowało w różnych dziedzinach: biologii molekularnej, biochemii, genetyki oraz biologii komórki oraz rozwoju.Obecnie w instytucie działa ponad 25 grup badawczych, wspieranych przez kilkanaście różnych serwisów instytutowych (między innymi placówka oczyszczania białek, sekwencjonowania DNA, mikroskopii świetlnej i elektronowej, spektrometrii masowej, przeciwciał, myszarium, akwaria, bioinformatyki, biblioteka, stołówka).

O genetyce wie się na ogół, że jest. Książka daje pojęcie o rodzącej się nauce i sposobie realizacji pozyskiwania środków na badania. Ciekawostką jest to, że bakteria jest myszą, szczurem, którą wykorzystywano w początkach odkryć genetyki. Miałam robione badania oznaczone literkami HCV, HPV. Teraz już wiem, że to badania genetyczne, Te nie oznaczały dla mnie niczego złego. A genetyka to może być nie milowy krok, to krok wielomilowy.

Mam świadomość, że mam zbyt małą wiedzę by pisać o badaniach genetycznych. Ale nie tyle osiągnięcia jakie może dać, ile sposób organizowania badań jest ciekawy. To naukowcy powinni opracować plany jak ma rozwijać się polska nauka. Czy PAN sprosta tym wymaganiom? Nie wiem co zrobił. Nie jest to ważne, ale zmiany są konieczne, by ciągle Maria Curie Skłodowska nie była jedną noblistką „od wiedzy”. Czy polskim naukowcom starcza środków na wyjazdy na sympozja?

Wygląda, że i w tej  dziedzinie życia i pracy zmiany są potrzebne. I to szybko.

Dodaj komentarz