Oszustwa nie noszące znamion oszustwa

Gdyby któryś z mieszkańców kraju położonego w środku Europy, między Bugiem a Odrą, zapragnął zapomnieć choć na chwilę, że żyje w kraju dzikim, w którym oszust to ma klawe życie, to nie ma szans. Chyba, że nie będzie czytał prasy, oglądał telewizji i słuchał radia. Bo jak poczyta, zobaczy lub usłyszy, to zaraz mu się przypomni gdzie mu przyszło żyć. Oto prokuratura, która dzięki PO odzyskała niezależność w pełnym tego słowa znaczeniu, bo teraz jest niezależna nawet od zdrowego rozsądku i przyzwoitości umorzyła właśnie sprawę kobiety, która przywłaszczyła sobie setki drogocennych dzieł sztuki o wartości milionów złotych. Nie można tutaj postawić zarzutu organowi stanowiącemu element bezmiaru (bo to przecież już nie wymiar) sprawiedliwości, że nie dostrzegł problemu. Problem dostrzegł, a jakże. Ale przestępstwa się nie dopatrzył.

W uzasadnieniu do postanowienia o umorzeniu postępowania, pani prokurator przyznaje, że roszczenia osób poszkodowanych są w gruncie rzeczy słuszne. Podziela również pogląd, że zachowanie oszustki było naganne i niezgodne z prawem i że jej podejrzane interesy są podstawą do orzeczenia wobec niej zakazu prowadzenia działalności gospodarczej na 10 lat. Ale orżnięcie kilkudziesięciu osób i instytucji na miliony złotych według organu nie wyczerpywało znamion przestępstwa przywłaszczenia lub oszustwa.

Jak wiadomo przełożonym prokuratorów jest, mianowany przez wywodzącego się z Prawa i Sprawiedliwości prezydenta Lecha Kaczyńskiego, sędzia Andrzej Seremet. Jak widać prezydent trafnie wytypował, gdyż tak dobrze działającej prokuratury świat jeszcze nie widział. Nie tylko prowadzi działania śledcze, ale także edukacyjne. Nauczyła na przykład społeczeństwo, że swastyka to żaden symbol faszystowski, lecz azjatycki symbol szczęścia i pomyślności. Ręka wzniesiona w charakterystycznym geście to nic nagannego, bo w ten sposób zamawia się piwo, a jeśli rzecz ma miejsce zbyt daleko od szynku, to owszem, jest to rodzaj pozdrowienia, ale pochodzący ze starożytnego Rzymu (w tym przypadku wykładnię dał sąd). Jedyne śledztwa, które nie są natychmiast umarzane dotyczą obrazy uczuć religijnych i zbyt spektakularnych wydarzeń, żeby dało się je zamieść pod dywan. Jeśli te pierwsze kończą się w miarę szybko wniesieniem aktu oskarżenia, to te drugie ciągną się latami, a zgromadzony materiał dowodowy jest tak marny i dęty, że wzbudza litość sędziów.

Zmiany opinii o kraju w środku Europu nie ułatwia także władza. Oto Ewa Kopacz, premier, wzorem swego wielkiego poprzednika codziennie mówi co innego. Jednego dnia jest gotowa przyjąć uchodźców, ale tylko zgodnego z Episkopatem wyznania. Innego dnia jest przeciwko i daje temu wyraz. Potem jest za przyjęciem, ale stawia Unii warunki, wreszcie zwołuje spotkanie liderów partii zasiadających w Sejmie, by pogadać z nimi przy kawie i ciasateczkach. W obliczu tej tragedii humanitarnej Polska musi się zachować solidarnie, ale też odpowiedzialnie, dlatego tak ważne jest, abyśmy w tej trudnej sprawie mówili jednym głosem — przekonuje.

Godna odnotowania jest postawa Kancelarii Prezydenta, która ustami swej szefowej, Małgorzaty Sadurskiej stawia dramatyczne pytanie Czy pani premier Ewa Kopacz, zapraszając liderów partii, nie chce podzielić się odpowiedzialnością za podejmowane decyzje z parlamentem? Szefowej Kancelarii wtóruje członek Biura Politycznego KC PZPR, tow. Leszek Miller: Nie wybieram się na spotkanie w kancelarii premiera, ponieważ nie chcę przykładać ręki do kolejnej próby osłabiania kontrolnych funkcji Sejmu w stosunku do rządu, nie chcę działać na rzecz zmniejszenia powagi Sejmu. Jeżeli premier mówi, że skala problemu uchodźców ma wymiar narodowy, to miejscem omawiania spraw narodowych jest polski parlament, Sejm, a nie gabinet w kancelarii premiera i częstowanie kawą i ciasteczkami.

Tako rzecze Miller Leszek. Można postawić dolary przeciwko orzechom, że jak wróg stanie na granicy, to Duda uzna, że to nie jego problem, Kopacz zwoła spotkanie, Leszek Miller wzruszy ramionami, a parlament zajmie się bardziej palącym problemem in vitro i aborcji. Otwarte pozostaje rozstrzygnięcie fundamentalnej kwestii, czy ten kraj jest bardziej dziki, czy szalony?

Dodaj komentarz


komentarzy 5

  1. Jest bardzo skuteczny, sprawdzony w innym systemie sposób. Zakazać publikowania takich wiadomości. By piszący nie popełniali błędu w ocenie wolno – nie wolno, wprowadzić urząd CENZORA. Podwójna będzie korzyść. Znajomkowie dostaną pracę nawet wysoko opłacaną.

    Tacy narzekający, krytykanci ciągle niezadowoleni (i Ty i ja i inni trochę) nie dostaną też możliwości by krytykanctwo uprawiać. Nawet jak się zalogujesz, a ostatnio trzeba było się logować pod każdym artykułem jeszcze raz, to i tak już nie skomentujesz tego co napisali w skrótowych „artykułach” komentatorzy TOK. Wymądrzanie się, krytykowanie wbrew myśli zarządu nie jest mile widziane. CENZOR postanowił i już. Teraz czas by blogerów piszących nieprawomyślnie wyautować. I uniemożliwić jakieś głupie publikacje.

    To już było? Było!!! Wiadomo jak się skończyło? Wiadomo !!!! Ale wiadomo też, że dość długo trwało i co se porządzili to se porządzili. Co naprzejmowali majątku na skutek zmiany właściciela to ich. Niezadowolonym zawsze można wytoczyć proces. Jaki? O szkalowanie prokuratury, sądu, Kk, władzy, Sejmu, Senatu, związku zawodowego „s”,prywatnych praktyk lekarskich, NFZ….. lista długa.
    Zawsze też można trafić do aresztu wydobywczego by potem jako roślina, której życia nie wolno skrócić, bo to nieetyczne, można trafić bez sądu do odpowiedniego ośrodka. Było? A, no było? Ktoś im coś zrobił? Przypominam sędziego Kryże.

    1. „W ubiegłym tygodniu sąd po raz kolejny przedłużył areszt Maćkowi Dobrowolskiemu. Mężczyzna, którego pomówił skruszony diler narkotyków, siedzi już za kratkami aresztu śledczego 40 miesięcy. Blisko 60 rozpraw nie wystarczyło, by orzec o jego winie lub niewinności.

      – Wciąż nie potrafię zrozumieć, jak można człowieka bez wyroku trzymać tak długo za kratkami. Jego już zniszczono. Maciek miał dobre życie, ciekawą pracę, dziewczynę, miał zaplanowany ślub – mówi Jerzy Dobrowolski, ojciec Maćka. – Teraz nie ma już nic. Pracy nie ma, partnerka też odeszła – straciła nadzieję, że Maciek kiedykolwiek wyjdzie.

      Ta sprawa budzi tak poważne wątpliwości, że osobiste poręczenia za Dobrowolskiego złożyło wiele znanych osób. W akcję w sprawie aresztowanego mężczyzny włączył się między innymi Jan Ołdakowski, dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego. – Wydaje mi się, że sąd zastosował środki zbyt radykalne – mówi Ołdakowski. – Przetrzymywanie kogoś bez wyroku 40 miesięcy w areszcie śledczym naprawdę niepokoi. Pokazuje to także społeczna masowość protestu w obronie Maćka – dodaje.” Wirtualna P.

       

      Stare nie tylko że nie musi wracać. Stare jest i nigdy nie zniknęło.

      1. Zdumiewający jest w tym brak reakcji wszelkich możliwych organów, partii z prawem w nazwie i bez, organizacji jakże licznych, rzeczników, rad i gremiów. Człowiek siedzi bez wyroku ponad trzy lata i nikogo to ani nie dziwi, ani nie trwoży, ani nie bulwersuje. Ciekawe jak bardzo niezależna i od czego jest sędzia, która co trzy miesiące przedłuża areszt. Po trzech latach Sędzia zaostrzyła zasady pobytu Maćka w areszcie. Zabroniła mu kontaktów telefonicznych z adwokatami, zakazała też widzeń z rodziną przy stoliku. Z rodzicami Dobrowolski może rozmawiać tylko przez pleksiglasową szybę i tylko cztery razy w miesiącu. Zdesperowany mężczyzna złożył pozew przeciwko sędzi, wnosząc o zakazanie jej podejmowania decyzji naruszających jego prawo do obrony. Sprawa zacznie się 1 października. Nie ma pośpiechu. A stalinowscy sędziowie mogliby się wiele nauczyć…

        Odszkodowanie zapłacą solidarnie wszyscy podatnicy, bo przecież niezależnej sędzi włosek z główeczki spaść nie może, bo byłby to zamach. Ryba psuje się od głowy. Miernoty na stanowiskach dopuszczają jeszcze większe miernoty, bo tylko miernota nie zagrozi miernocie. I tak to posuwa się w dół.

        1. „Mądry ustępuje głupiemu. Smutna to prawda; toruje ona głupocie drogę do opanowania świata.”

          Czy dziwisz się, że często cytuję słowa Marie von Ebner_Eschenbach, Austriaczki żyjącej w latach 1830-1916. Jednak czy tak naprawdę ten oznaczony jako mądry takim jest? Czy może tylko wobec ogromu lizusów, wichrzycieli brakuje mu sił by się przebić z mądrością? Czy zawsze ustępuje dobrowolnie?

          „Tylko myślący przeżywa swe życie, u bezmyślnego przechodzi ono obok.”

          Czy życie myślącego nie jest przez to trudniejsze, bo obarczone świadomością dziejących się nieprawości? Czy nie zawiera przez to więcej niezasłużonego smutku?

          P.S. Kopaczowa pozbyła się kilku przybocznych Tuska. Jako Polacy odczuliśmy jakąś stratę? A może tylko ulgę, że nie włażą nam w oczy i uszy ze swoim beblaniem? Czy możemy mieć nadzieję, że po wyborach będzie nikła poprawa, czy to tylko kolejna ułuda?