Vegi polityka

Nieoceniony portal „sprawdzający fakty i prowadzący dziennikarskie śledztwa” udał się do kina w celu przekonania się na własne oczy, że film Patryka Vegi jest do bani. Ponieważ portal jest ofilmiony (oczytany to ten, kto dużo książek przeczytał, ofilmiony to ten, kto dużo filmów obejrzał, oferma to właściciel mnóstwa ferm), więc dostrzegł wszelkie aspekty, podobieństwa i różnice. Na przykład w innym filmie Vega niewłaściwie odmalował służbę zdrowia.

Istotną paralelą między „Botoksem” a „Polityką” jest też sama wymowa obu filmów. W świecie Vegi na SOR umiera się nie przez potworne niedofinansowanie ochrony zdrowia, ale przez lekarzy, którzy wolą w tym czasie pojeździć sobie na motorze wyścigowym albo inwestować w klinikę waginoplastyki. W „służbie zdrowia” źle się dzieje, bo lekarze nad przysięgę Hipokratesa przedkładają bożka Mammona. A ratownicy medyczni ciągle piją.

W świecie portalu „sprawdzającego fakty i prowadzącego dziennikarskie śledztwa” służba zdrowia nie umiera przez wadliwy, barbarzyński system i rozwiązania żywcem przeniesione z kontraktacji żywca wieprzowego w minionym ustroju, lecz z powodu niedofinansowania. Rozumowanie jest proste i można sprowadzić je do przykładu mobilnego. Otóż gdy automobil  dużo pali i cieknie bak to problem rozwiąże nie gruntowny remont i renowacja, lecz zwiększenie nakładów na paliwo. Owszem, NIK dostrzegł, że system ochrony zdrowia jest źle zorganizowany, ale portal zrozumiał tylko, że jest niedoinwestowany i tego się trzyma.

Najnowszy raport NIK nie pozostawia wątpliwości: skrajnie niedofinansowany, źle zorganizowany, nieprzyjazny dla pacjenta, nie wykorzystuje własnego potencjału – taki jest polski system opieki zdrowotnej A.D. 2019. Co zrobić, żeby wreszcie wyjść z wieloletniego impasu?

Ludziom tkwiącym mentalnie w poprzednim systemie w głowie nie może się pomieścić, że jeśli postawi się system na głowie, to on nie będzie działał. A właśnie tak zorganizowana jest służba zdrowia. Państwowy socjalistyczny monopolista kontraktuje usługi medyczne jak dawniej państwowy monopolista kontraktował bydło rogate i trzodę chlewną oraz zboże ozime i jare. Wtedy kolejki ustawiały się pod drzwiami sklepów,  dziś stoją pod drzwiami przychodni i gabinetów. Zamiast sytemu elastycznie dostosowującego się do potrzeb mamy nieruchawy twór marnotrawiący mnóstwo pieniędzy i wypychający specjalistów zagranicę. Bo przecież specjalista, lekarz z powołania, który po to latami uczył się, zdobywał doświadczenie, żeby leczyć, a nie stosować dopuszczone przez urzędnika procedury medyczne, generuje koszty, a to jest niedopuszczalne z punktu widzenia systemu. Zaś homo sovieticusowi, mówiąc bardzo kolokwialnie, w zakutym łbie nie mieści się, że system musi być w całości rynkowy, bo rynkowo-państwowa hybryda finansowana ze środków publicznych nigdy nie zapewni niczego — pieniędzy zawsze będzie brakować, nawet jak finansowanie przekroczy 100% PKB. Przecież gdyby nie Owsiak i Unia w wielu szpitalach diagnozę stawiano by nie w oparciu o wyniki rezonansu magnetycznego lecz wróżenia z fusów.

O stopniu zakucia łba pogrobowców homo sovieticusa doskonale świadczy amok jakiego dostają gdy tylko ktoś wspomni o prywatyzacji systemu. Nie wolno, ryczą neobolszewicy, bo ludzi nie będzie stać na leczenie i będą umierać! Tak jakby teraz nie umierali. Tak jakby teraz było ich stać i nie trzeba było organizować zbiórek. Utrzymywanie fikcji, wspierane przez redaktorów, którzy serce mają po lewej stronie, ale rozumu i przyzwoitości za grosz, doprowadzi do całkowitej zapaści systemu. Jaki problem rozwiąże zwiększenie finansowania w sytuacji, gdy nie ma chętnych na stanowisko za kilkadziesiąt tysięcy złotych?

W sąsiednich Czechach na służbę zdrowia przeznacza się niewiele więcej środków w odniesieniu do PKB niż u nas (odpowiednio 7,1% i 6,7% — dane w oparciu o opracowanie własne portalu oko.press), a tam służba zdrowia działa bez zarzutu. Dlaczego? Bo tam nie ma narodowego monopolisty, a poszczególne kasy konkurują ze sobą.

W Czechach jest kilku płatników, którzy zawierają ze szpitalami i przychodniami kontrakty, płacąc im określony ryczałt. Największym zakładem ubezpieczeń zdrowotnych jest Powszechny Zakład Ubezpieczeń Zdrowotnych, czyli Všeobecná Zdravotní Pojišťovna [České Republiky]. Pozostałe cztery zakłady to branżowe kasy chorych np. bankowa czy wojskowa. Zakłady konkurują między sobą. Pacjent może raz do roku zmienić kasę, ale ubezpieczycielom zależy im na tym, by ten u nich pozostał. Dlatego, że im bardziej skomplikowany zabieg przejdzie w którymś szpitalu, tym więcej kasa chorych na nim zarobi.

W Polsce służba zdrowia nie służy pacjentom, lecz beneficjentom. Urzędnicy i wybrani lekarze zarabiają krocie, a finansowanie nie idzie za pacjentem lecz za palcem urzędnika, który może podpisać kontrakt, ale możne nie podpisać i nie musi się ze swoich decyzji tłumaczyć. Tworzeniu system towarzyszyła jedna myśl — w mętnej wodzie lepiej się łowi. Tak więc ktoś, kto domaga się zwiększenia „nakładów” albo czyni to bezmyślnie, albo jest beneficjentem. Żadne pieniądze nie sprawią bowiem, że coś, co nie działa zacznie nagle działać.

A film Vegi?

Głównym problemem „Polityki” jest to, że skrojona została jako film, który nie jest w stanie wyjść poza bańkę ludzi, którzy i tak lubią pośmiać się z broszki Beaty Szydło, Maybacha Tadeusza Rydzyka i nieokreślonej tożsamości seksualnej Jarosława Kaczyńskiego.

Niestety, nie widziałem filmu, więc nie wiem, czy rzeczywiście Vega śmieje się z broszki. Jednak konfrontacja tego, co znam z tym, co o tym przeczytałem na portalu każe z dystansem podchodzić do wniosków jakie wyciąga autorka. Zwłaszcza, że nie nie zabrakło ani odniesień, ani statystyki.

Vega jest przede wszystkim biznesmenem, który szuka okazji do zarobku. Niewykluczone, że bezpośrednią inspiracją do nakręcenia „Polityki” był kasowy sukces „Kleru”, który zobaczyło ponad 5 milionów osób, co dało zarazem rekord przychodów w polskich kinach. Do stycznia 2019 film Smarzowskiego zarobił ponad 105 milionów złotych. Wynik „Botoksu” utknął na poziomie 2 milionów widzów.

Gdyby Vega był hermafrodytą także zostałoby to zgrabnie uwypuklone i powiązane.

Dodaj komentarz


komentarze 2

  1. Gdy czytam lub słyszę oburzone głosy, że ktoś pracując, myśli o zarobkowaniu, o zysku, to ogarnia mnie po prostu wściekła irytacja. „Vega jest przede wszystkim biznesmenem, który szuka okazji do zarobku.” Jaki ten Vega bezczelny, jak on może w ogóle myśleć o zarabianiu!!!

    I tak jest na każdym kroku. Polak widząc jadącego sąsiada w lepszym aucie, powie „ciekawe, na czym się dorobił”- w domyśle nieuczciwie, albo „ale się nakradł, bo uczciwą pracą takiej bryki się nie kupi”. Nieważne ile sąsiad godzin na dobę pracuje, posiadane dobra ma niesłusznie.

    Ale gdy „naród” ogląda co niedzielę faryzeuszy rozmodlonych a fałszywych, to i sam przykład z nich bierze. I ma nadzieję na niebo. Wszak każde draństwo zostanie mu odpuszczone, gdy mszę zamówi, da darowiznę lub rzuci sporo na tacę. Bóg się do jego ofiary dostosuje.

    „Takie będą Rzeczpospolite…….”

    Niemcom zmiana postaw społeczeństwa po II WŚ zajęła więcej czasu niż dwa pokolenia. Ile czasu upłynie by postawy polaków uległy zmianom?