Urok prezesa

Coś poszło bardzo nie tak, skoro w jednym kraju wygrał kandydat, który zdobył mniej głosów niż konkurent, a na antypodach samodzielnie rządzi ugrupowanie, które zdobyło 37,58% głosów, podczas, gdy główni konkurenci zdobyli łącznie 53,18% głosów. Jakby tego było mało do sejmu weszło ugrupowanie, na które głosowało 779.875 wyborców, a poza sejmem znalazło się ugrupowania popierane przez 1.147.102 wyborców. Dla pełnej jasności należy dodać, że zwycięzców poparło 5.711.687 wyborców, czyli niecałe siedem razy więcej. Jednak nawet wtedy jasność nie będzie pełna, dopóki nie okaże się, że ugrupowanie na które głosowało 779.875 wyborców otrzymało 16 mandatów, a ugrupowanie, które poparło 7 (siedem) razy więcej wyborców otrzymało niemal 15 (piętnaście!) razy więcej mandatów — 235. Czy mając przed oczami takie wyniki można stwierdzić z całą odpowiedzialnością, że demokracja zawiodła lub nie sprawdziła się?

Czy można winić demokrację za to, że zasady zostały skrojone tak, a nie inaczej? Że wygrywa ten, kto zdobył mniej głosów? Że ci, którzy zdobyli niecałe 40% głosów mają ponad 50% miejsc w parlamencie? A przecież akurat ten system został zmieniony! Gdy sondaże dawały SLD ogromną przewagę koalicja AWS-UW poprawiła nieco ordynację wyborczą zmieniając sposób liczenia głosów, dzięki czemu przy 41,04% poparcia SLD musiało zadowolić się zaledwie 216 mandatami i szukać koalicjanta. Po dojściu do władzy, pod wodzą członka Biura Politycznego KC PZPR tow. Leszka Millera, SLD czym prędzej powrócił do korzystniejszych rozwiązań. Nie było mu dane już z nich skorzystać, za to skorzystała partia, która uzyskawszy mniejsze poparcie może rządzić samodzielnie.

Panuje powszechne przekonanie, że praktycznie nieograniczoną władzę posiada dziś zwykły poseł, nie pełniący żadnych funkcji. Podobno to on stoi za wyborem na prezesa Trybunału Konstytucyjnego sędzi, która nie radziła sobie nawet w sądzie rejonowym, reformą oświaty, dyplomacji, środowiska, armii, gospodarki i praktycznie każdej dziedziny życia.

Robert Górski z Kabaretu Moralnego Niepokoju, który swego czasu kpił z premiera Tuska, teraz wcielił się w postać demonicznego demiurga. Przedstawił go jako ciepłego, pełnego uroku, pogodnego staruszka, który nie ma żadnych oczekiwań i niczego nie chce. Niestety, musi przyjmować gości, których co prawda traktuje z góry, ale także praktycznie ani od nich niczego nie wymaga, ani niczego nie oczekuje. Ci, którzy czują się pewniej nawet czekać nie muszą i wchodzą bez pukania. Jak na przykład minister wojny, którego premier Beata strofując swojego męża przypadkiem tak bardzo obsztorcowała, że umył tysiąc okien w ministerstwie i przeprosił prezesa. To tłumaczy dlaczego wywalił najbardziej doświadczonych oficerów, zerwał przetarg na helikoptery i ściągnął czołgi pod Warszawę — jakoś odreagować musiał. Trudno się dziwić, że tak sportretowany przyjął serial nader ciepło, a jedyne zastrzeżenia miał do menu kota, który nie pija mleka. Z kolei mają prawo do niezadowolenia ci, którzy czapkują komuś takiemu spełniając każdą jego zachciankę.

To oczywiście nie jest serial dokumentalny. Ale kreowanie dobrodusznego dziadziusia, który muchy by nie skrzywdził, który nikogo nawet nie skarci, nie mówiąc o pozbawieniu stanowiska sugeruje, że ciepłą wodę w kranie zastąpiły ciepłe kluski. A to byłoby śmieszne, gdyby było prawdziwe.

Dodaj komentarz


komentarzy 8

  1. Robert Górski….. to nieciekawa postać. Jednak ma tzw.łeb do interesów.
    Krytyka Tuska była na granicy bardzo złego smaku. Czasami ordynarna, czasami nachalna.
    O coś z Kurskim się nie dogadali. Jak nie wiadomo o co, to raczej o wysokość wpłat na konta.
    W związku z tym „odeszli” z wielkim hukiem, że oni tacy …ble…ble…

    Przyznaję, że obejrzałam jeden odcinek serii z Polsatu. Przeciętność.
    Ot, takie tam sobie. Ale że popularność mają podobno wielką, to pomyślałam, że mój gust….odstaje od reszty.
    Szanowny prezes też nie jest oburzony, PIS.owcy ich nie atakują. Ani Pięta, ani Pawłowicz.
    Tzn. że nikogo swoimi żartami nie urażają.
    Czyli krytyka na oczekiwanym poziomie.

    Czego od nich oczekuję?
    Ano tego, że za roczek lub dwa napiszą wiersz ku chwale szanownego prezesa.
    A może i wydadzą tomik z dotacją z Ministerstwa?

    1. Nie mam telewizora, więc nie oglądam. Tym niemniej zdumiewające jest to, co mówisz, bo z tego co wiem emisji serialu odmówiły wszystkie telewizje i dostępny jest wyłącznie w Internecie. Więc to, co dane Ci było oglądać w Polsacie to nie może być to, o czym mowa.

      Szkoda, że nie rozwijasz wątku „nieciekawa postać”. Roberta Górskiego znam wyłącznie ze skeczy kabaretowych i kilku wywiadów i uważam, że to bardzo ciekawa, inteligentna postać. Znam wielu ludzi, którym „Ucho prezesa” bardzo się podoba, bo — jak dowodzą — doskonale portretuje rzeczywistość. A ja uważam, że owszem, portretuje rzeczywistość z wyjątkiem jednej postaci granej przez Górskiego właśnie. Trudno oprzeć się wrażeniu, że w tym przypadku to nie tyle karykatura, satyra, ile laurka — ta postać nie ma nic wspólnego z pierwowzorem ryczącym na miesięcznicach, z pogardą wypowiadającym się o wszystkich wokół. Tyle, że to nie wina Górskiego, lecz scenariusza.

      Żeby była jasność — to nie jest laurka dla prezesa.  To jest demiurg zła i serial oglądany dziś jest zrozumiały i czytelny i robi wrażenie właśnie na zasadzie kontrastu. Jednak oglądany jutro będzie rozumiany tak, jakby był opowieścią o świętej Teresie — na kartach historii bezwzględny destruktor, pałający zemstą chory z nienawiści, a na ekranie brat łata. Tak był portretowany Lenin tyle, że bez satyrycznej otoczki…

        1. Nie o gustach mówimy, ale o odbiorze przesłania. I poziomie, trafności satyry. Dlatego mam nadzieję, że pisząc „Robert Górski to nieciekawa postać” miałaś na myśli to, w kogo stara się wcielić, a nie jego samego.

          Też jestem zdania, że Polsat to pomyłka. Ale TVP katastrofa — miałem wątpliwą przyjemność oglądać program, czyli to, co emitują w przerwie w nadawaniu reklam. Dopóki miałem telewizor, dopóty nie oglądałem Polsatu, bo bezczelnie, bez ukrywania się schlebiał każdej władzy. Serial Górskiego prędzej wyemitowałaby TVP niż Polsat.

          1. To co napisałam wymaga niepochlebnego określenia. Za niewłaściwe podanie gdzie oglądałam skecz. Po prostu mąż zaproponował obejrzenie, co zrobiłam.

            Rozumiem, że wielu widzów cieszy dokopywanie PIS.owi. Bo tak przypuszczam. Oczy im się otworzyły?

            Nigdy nie odnosiłam wrażenia, że Tobie potrzeba podpowiedzi ze skeczu, by otwierać Ci oczy. Tak jak i wielu innym. A co do Górskiego – to powiedzmy, że nie mam do niego sympatii. Bez podawania powodów.

            1. To nie było niepochlebne określenie, to było zdziwienie. Przykro mi, że zamiast rozmowy są mniej lub bardziej zawoalowane przytyki osobiste. Na dodatek nieprawdziwe.

              Tak, każdy ma prawo gardzić innym i nie musi się tłumaczyć. Jednak nie powinien tego robić ktoś, kto deklaruje hołdowanie określonym zasadom.

              Przyznałaś, że nie oglądałaś serialu. Owszem, wielu cieszy dokopywanie PiS-owi. Ale to jest satyra, ironia, kpina, karykatura, przerysowanie. Czyli coś, co leży po przeciwnej stronie dokopywania. Zrozumiesz gdy obejrzysz.

              Piszesz:

              Nigdy nie odnosiłam wrażenia, że Tobie potrzeba podpowiedzi ze skeczu, by otwierać Ci oczy. Tak jak i wielu innym.

              Jakich odpowiedzi? Na co? Jaki jest związek skeczu z otwieraniem oczu? Będę wdzięczny gdy odpowiesz na te pytania. Bo odnoszę wrażenie, że zaszło nieporozumienie.

      1. Oby.Watel napisał m.in.:

        (…)Tyle, że to nie wina Górskiego, lecz scenariusza.(…)

        Czy nie jest tak, że autorem scenariusza jest sam Górski?  Pewna nie jestem, ale podobno tak jest właśnie.

        PS. pozwoliłam sobie przeczytać Waszą wymianę poglądów w tym „wątku” i z przyjemnością informuję, że moje są zgodne z  poglądami/opiniami właścicielem bloga.

        1. Nie ma kompletnie znaczenia, kto jest autorem scenariusza. Bowiem zadaniem Górskiego jako aktora jest odtworzenie postaci nakreślonej w scenariuszu najlepiej jak potrafi. Natomiast jeśli Górski jest też autorem scenariusza, to moim zdaniem nie przemyślał go do końca. Ponieważ źle skonstruowany główny bohater tępi ostrze satyry i sprawia, że jest mdła i trafia kulą w płot.